„Pewnego razu we Francji” to fabularyzowana opowieść o losach Josepha Joanovici, rumuńskiego imigranta żydowskiego pochodzenia, który trafia do Francji, gdzie dorabia się olbrzymiej fortuny, m.in. kolaborując z niemieckim okupantem w czasie II wojny, przy jednoczesnym wspieraniu francuskiego ruchu oporu. Fabien Nury i Sylvain Valee postanowili opowiedzieć jego historię. Historię wcale nie tak jednoznaczną, jak mogłoby się z pozoru wydawać…
Joseph Joanovici to postać historyczna, o której tak naprawdę niewiele wiadomo, począwszy od prawidłowej ortografii nazwiska, po rzeczywiste interesy, jakie prowadził. Jedno, co można o nim powiedzieć z pewnością, to to, iż był człowiekiem niezwykłym. Analfabeta, który bez grosza przy duszy przybywa do Francji w 1925 roku, już w przededniu II wojny stoi na czele świetnie prosperującego przedsiębiorstwa handlującego złomem. Ten zaskakujący awans finansowy wiąże się – rzecz jasna – z awansem społecznym. Jednak wojna wszystko zmienia. Bo niedobrze być francuskim Żydem w 1940 roku…
Trudno jednoznacznie ocenić Joanoviciego. Z jednej strony wiadomo, że to kolaborant, otwarcie współpracujący z niemieckim okupantem – co nie tylko zapewnia mu swoistą nietykalność, mimo pochodzenia, ale też pozwala pomnażać majątek także ( a może nawet bardziej) w czasie wojennej pożogi. Z drugiej strony to człowiek w okresie powojennym odznaczony orderem państwowym za pomoc, jakiej udzielał francuskiemu ruchowi oporu. Przez jednych ścigany jako pospolity przestępca, uwikłany w korupcyjne zależności i działania czysto kryminalne, dla innych wciąż stanowiący symbol godnego, przykładnego obywatela, człowieka sukcesu, który własną pracą i niewątpliwym biznesowym talentem doszedł na szczyt hierarchii społecznej. Dla jeszcze innych zasłużony bohater, który dzielnie wspierał – nie tylko finansowo – działania francuskiego, antynazistowskiego podziemia. Kim więc naprawdę był Joseph? Kim okazuje się w komiksowej odsłonie, w scenariuszu autorstwa Fabiena Nury’ego?
Mam wrażenie, że każdym z wyżej wymienionych, po trochu. To człowiek, który wymyka się jednoznacznej ocenie. Postać, jaka opanowała do perfekcji zdolność adaptacji do czasów i okoliczności. Tak przynajmniej jest odmalowany w komiksowej fabule, ale odnoszę wrażenie, że jest to obraz uczciwy na tyle, na ile było to możliwe. Nury Joanoviciego nie gloryfikuje, ale i nie potępia. Pokazuje wszystkie jego oblicza, które przeplatają się ze sobą, w zależności od chwili, od okoliczności, od danego zdarzenia. I to właśnie zdaje się najbliższe prawdzie. A problem z oceną moralną głównego bohatera wynika z prostego faktu, że my, społeczeństwo, lubimy zero-jedynkowe kwalifikacje. Opinie jednoznaczne, formułowane najczęściej bez uwzględnienia złożoności czasów, jakich dotyczą. Chcemy albo bohaterów, albo zdrajców. Czerni lub bieli, nie zaś odcieni szarości. Ale łatwo jest o tak bezwzględną konsekwencję w czasach spokoju i względnego komfortu – przynajmniej w zestawieniu z okresem, w jakim żył i działał Joanovici. W tamtym czasie trzeba było wybierać, pomiędzy moralną nieskazitelnością, a przetrwaniem. Pomiędzy szansą, a klęską. Pomiędzy śmiercią, a życiem. I często jakikolwiek podjęty wybór nie był do końca dobry. Oczywiście nie usiłuję tym samym rozgrzeszać Josepha, wybielać go, czy tłumaczyć. Zwracam tylko uwagę na uczciwe pokazanie w komiksie, jak złożona może być jednostka ludzka. Jak wiele i zła i dobra może się składać na portret człowieka uwikłanego w dramat historycznego okresu, w jakim przyszło mu żyć. Wojna nie kreuje tylko bohaterów i kanalie, choć taki podział byłby zdecydowanie łatwiejszy w późniejszej ocenie. Joanovici niewątpliwie miał wiele na sumieniu i nie stanowił przykładu kryształowej uczciwości – to na pewno. Nie był zapewne jednak tak zupełnie pozbawiona skrupułów i moralności jednostką, jak czasem chce się go oceniać. Nury dobrze oddaje to w scenariuszu – to niedookreślenie moralne, tą dwuznaczność postaci.
Kreska Sylvaina Vallee jest typowa dla komiksów frankofońskich. Bardzo dopracowana, mocno realistyczna, skupiona na detalach, ale jednocześnie bardzo zachowawcza, nie szukająca granic artystycznej ekspresji. Rysownik stawia na to, do czego przyzwyczajony jest francuski wydawca, ale jednocześnie – czego oczekuje odbiorca. Dostajemy starannie wycyzelowane kadry, które opowiadają iście filmową historię, zgrabnie rozplanowaną wizualnie i potrafiącą skrupulatnie zobrazować opowieść Nury’ego. Widać, że obydwaj mocno „weszli” w tę historię, co da się dostrzec w starannej charakterystyce ówczesnych realiów, zarówno w słowie, jak i obrazie. Zwraca uwagę choćby sportretowanie głównego bohatera. Joseph jest odwzorowany wręcz idealnie, w zgodzie z historycznymi zdjęciami. Ale takie podejście ze strony twórców to jedynie powody do pochwał. „Pewnego razu we Francji” to historia sześcioczęściowa, a pierwszy tom zbiorczy zawiera dopiero dwa pierwsze albumy, więc jeszcze dwie trzecie całości przed nami. Na początek – jest dobrze. Bardzo dobrze, powiedziałbym nawet. Składa się na to bardzo ciekawa, dwuznaczna postać samego Joanoviciego, ale i czasów, w jakich żył. Czasów niespokojnych, czasów wielkiej pożogi trawiącej nie tylko Francję, ale i całą Europę, wraz z dużą częścią świata. Czasów, kiedy samo pochodzenie często stanowiło wyrok śmierci, a przetrwanie kosztowało bardzo słono. Drożej, niż kiedykolwiek.
Ciekaw jestem dalszych losów Josepha, które znam szczątkowo zaledwie z internetowych wpisów, a które obdzielić by mogły co najmniej kilka życiorysów. W komiksowej opowieści autorzy postawili na skrajny realizm i mocne oparcie w znanej historykom faktografii, co z pewnością dodaje smaku całej opowieści i czyni ją bardziej wartą uwagi.
Wojna wielokrotnie pokazała już, że zdolna jest zrodzić bohaterów, ale i potwory. Uwolnić to, co w człowieku najlepsze, ale i wydobyć z niego jego najgorsze, najmroczniejsze instynkty. Ale zdarza się, że czasem ktoś nie wybiera żadnej ze stron. A może wybiera obydwie? „Pewnego razu we Francji” to opowieść o takiej właśnie postaci. O człowieku stojącym pomiędzy.
Pewnego razu we Francji. Tom 1
Nasza ocena: - 80%
80%
Scenariusz: Fabien Nury. Rysunki: Sylvain Vallee. Tłumaczenie: Wojciech Birek. Wydawnictwo Non Stop Comics 2023