Gorący temat

Powrót na Aldebarana – nowe kosmiczne wyzwania [recenzja]

Kosmiczna przygoda kreowana przez Leo już od 30 lat trwa w najlepsze i nic nie wskazuje na to, żeby miała się zakończyć. W najnowszym tomie wracamy można powiedzieć do punktu wyjścia, czyli na Aldebarana, planetę od której zaczął się ten fascynujący, komiksowy cykl science-fiction.

“Powrót na Aldebarana” łączy w sobie fabuły cyklu poświęconego Kim Keller z poprzednim komiksem Leo, czyli “Ocaleni. Anomalie Kwantowe”. Jego najważniejszą bohaterką była młoda i bardzo zaradna Manon Servaz, która wraz z innymi młodymi pasażerami statku “Tycho Brahe”, na skutek tytułowego zjawiska znalazła się na nieznanej, pełnej innych kosmicznych ras planecie. Przygody tej grupy miały ten sam charakter co perypetie Kim, Marka i reszty bohaterów z głównego cyklu, związanych z tajemniczą kosmiczną istotą o nazwie Mantrissa. Kiedy pojawiła się ona w “Ocalałych” i podarowała swoje kapsułki dwójce bohaterów – Manon i Alexowi wiadomym było, że połączenie obu historii to kwestia czasu. I rzeczywiście, w końcówce albumu rozbitkowie znaleźli się na Aldebaranie, na którym, jak możemy zobaczyć w najnowszej odsłonie, przebywa właśnie Kim ze swoją niezwykłą córeczką. 

Najważniejszym wątkiem “Powrotu do Aldebarana” staje się tajemnica unoszącego się w powietrzu sześcianu, który pojawił się na tytułowej planecie pod koniec tomu “Antares”i i stanowi nowe wyzwanie zarówno dla naukowców, jak i wszystkich znanych nam bohaterów cyklu Leo. Manon i Kim oczywiście muszą się spotkać, co następuje po tragicznym w skutkach zamachu na tę drugą  i w efekcie wydarzenie to  prowadzi do tego, co najbardziej w cyklu brazylijskiego autora lubimy, czyli eksploracji nowych światów. Bo jak się możemy domyślać, sześcian będący dziełem jakiejś zaawansowanej kosmicznej rasy jest przejściem na inną planetę.

Czy Leo w “Powrocie na Aldebarana” proponuje nam coś nowego? Ależ skąd. Rzecz jasna rozwija swój kosmiczny świat przedstawiony i dodaje kolejne zagadki (i o dziwo, od razu w tym  samym tomie je rozwiązuje), ale podczas lektury nie ma już tego efektu nowości jak w “Aldebaranie” i “Betelgezie”. Czy to wada? No właśnie , przypadek twórczości Leo jest o tyle zadziwiający, że na różne mankamenty albo nie zwracamy uwagi, albo przymykamy oko, ponieważ fabuła jest tak wciągająca, że czytamy szybko, byle tylko przewrócić kartkę i sprawdzić co jest na kolejnej stronie. Przygody bohaterów na nowej planecie, do której prowadziło przejście przez bramę kwantową to kwintesencja twórczości Leo. O ile na początku albumu można było mieć obawy, że ponownie istotnym wątkiem będą ideologiczne spory rozstrzygane przemocą i co za tym idzie narzucanie innym kontroli tak jak to miało miejsce w “Antares”, o tyle jak tylko przenosimy się na planetę ta część fabuły schodzi na dalszy plan. A my możemy skupić całą uwagę na przygodach bohaterów na nowej planecie oraz na niezwykłych, kosmicznych zjawiskach. Ale nie tylko.

W “Powrocie na Aldebarana” Leo już nawet nie udaje, że najważniejszymi postaciami jego sagi są kobiety, dodajmy że każda jedna piękniejsza od drugiej. Trochę szkoda, że okładki albumu nie zdobi inna grafika, bo przecież pierwszy tom tego cyklu pokazuje nam Kim i Manon w przyjacielskiej interakcji, zamiast tego dostajemy na okładce grafikę z trzeciej części, która równie dobrze oddaje charakter twórczości Leo. Naga, odwrócona plecami kobieca postać, a w tle piękna przyroda i tajemniczy, można powiedzieć, że paskudny kosmiczny stwór, który najwyraźniej ma złe zamiary. Przygoda, przede wszystkim przygoda wśród niezwykłej flory i fauny , oraz nagość, która u Leo nie jest niczym wstydliwym, dlatego często możemy oglądać tu bohaterki w negliżu – oto najważniejsze emblematy tej serii science fiction. 

Dochodzi jeszcze do tego, jako trzeci element rodzaj kosmicznej mitologii, która jest jednocześnie szerszym spojrzeniem na miejsce człowieka we wszechświecie. I nie, nie jest to podane w jakimś ambitnym tonie, na miarę Kubricka czy Dicka, bo Leo opowiada o prostszych sprawach. Dlatego pobrzmiewają tu echa teorii Danikena o ingerencji wyższych kosmicznych ras w te niższe, ale autor rozwija ten koncept w ciekawym kierunku. W jakim dokładnie, o tym tak naprawde przekonamy się w kolejnych częściach, bo Leo jeszcze nie spoczął na laurach, choć równie dobrze “Powrót na Aldebarana” mógłby być finałem całej kosmicznej sagi,  A jednak nie, ów twórca ma jeszcze wiele do opowiedzenie, o czym świadczą kolejne tomy cyklu, które już ukazały się we Francji. Kiedy będziemy mogli je przeczytać po polsku – na razie jest to wydawniczą tajemnicą. 

 

Powrót na Aldebarana

Nasza ocena: - 70%

70%

Scenariusz i rysunki: Leo. Tłumaczenie: Wojciech Birek. Egmont 2023

User Rating: Be the first one !

Tomasz Miecznikowski

Filmoznawca z wykształcenia. Nałogowy pochłaniacz seriali. Kocha twórczość Stephena Kinga i wielbi geniusz Alana Moore'a. Pisał artykuły do "Nowej Fantastyki" i Instytutu Książki, jego teksty i recenzje ukazują się na portalach fantastyka.pl i naekranie.pl. Wyróżniony przez użytkowników fantastyka.pl za najlepszy tekst publicystyczny 2013 roku.

Zobacz także

Postapo #4. Jacy jesteśmy? – gorzka prawda o nas samych? [recenzja]

„Postapo” jako przykład postapokalipsy w rodzimym wykonaniu cenię bardzo, uznając, że to fabuła najbardziej celująca …

Leave a Reply