Gorący temat

Poziom mistrza – „Dzień świstaka” na sterydach [recenzja]

Budzisz się, spuszczasz łomot kilku zakapiorom o ewidentnie złych zamiarach i… umierasz. A chwilę później budzisz się ponownie. Ale to nie koniec. Wręcz przeciwnie, to dopiero początek.

Filmów które w twórczy sposób wykorzystywały motyw pętli czasowej w kinie mieliśmy już całkiem sporo, w kilku przypadkach (jak przy okazji wspomnianego dzieła z Billem Murray’em, czy „Na skraju jutra” z Tomem Cruise’em) potrafiących dostarczyć sporo konkretnej rozrywki. Pod tym względem, wyreżyserowany i napisany przez Joe Carnahana „Poziom mistrza” to nic nowego pod słońcem. W centralnym punkcie opowieści mamy byłego żołnierza sił specjalnych, który ni stąd ni zowąd zostaje zamknięty w nieustannie powtarzającym się dniu swojej śmierci. Przynajmniej dopóki nie nauczy się, jak przejść dalej.

Stylistyka w jaką przysposabia swój film Carnahan, ma budzić natychmiastowe skojarzenia z grami komputerowymi i jest to strzał bez pudła. W trakcie opowieści wyłapiemy bowiem co najmniej kilka mnie lub bardziej oczywistych nawiązań do jednego z młodszych, a zdobywającego już szaloną popularność mediów popkultury. Mimo tego jednak, ciężko spodziewać się w tym wypadku po scenariuszu jakichś szczególnych wodotrysków – tło historii jest raczej pretekstowe, a intryga w którą zostaje wplątany protagonista, choć w miły sposób odsłaniająca karty dopiero w późniejszych partiach filmu, jest nadal czymś co widzieliśmy już co najmniej kilkanaście razy w podobnych wariantach. Tym co ma przykuwać uwagę, jest sam proces uczenia się bohatera, który wraz z kolejnymi minutami staje się prawdziwą maszyną do zabijania, znającą na pamięć ruchy swoich przeciwników. Podanie tego z odpowiednio dobraną dawką sarkazmu i dystansu, powoduje, że nawet pomimo przewidywalności, na „Poziomie mistrza” stosunkowo ciężko się nudzić.

Zwłaszcza, że realizacyjnie jest całkiem przyzwoicie. Co prawda na poziom blockbustera w stylu wspomnianego „Na skraju jutra” z 2014 roku ciężko tu liczyć, ale kolejne sekwencje akcji wypadają naturalnie, nieco towarzyszącej im krwi wzmaga poczucie obcowania z porządnie nakręconym akcyjniakiem klasy B, a kolejne zgony protagonisty bywają zaskakujące. W całym tym chaosie doskonale odnajduje się grający pierwsze skrzypce Frank Grillo, który zdążył nas co prawda przyzwyczaić do ról twardzieli, ale tu dorzuca jeszcze pierwiastek komediowy. Jeśli spojrzeć na drugi plan, oczy otwierają się jeszcze szerzej: o ile Mel Gibson  i Naomi Watts nie są może aktualnie w szczytowym punkcie swoich karier, to jednak nadal nazwiska z którymi trzeba się liczyć. A to wciąż nie wszystko – cameo zalicza tu też znana choćby z „Mumii” Annabelle Wallis. Oczywiście spodziewając się w tym miejscu Oscarowych kreacji można się sporo przejechać, ale „Poziom mistrza” nigdy nie ma zamiaru udawać, że jest czymś więcej, niż wysokooktanową rozrywką.

Ostatecznie więc film Joe Carnahana sprawdza się przede wszystkim w roli odstresowywacza na piątkowy wieczór. Nieco śmiechu, nieco napięcia i kreatywności, a lądujemy z tego rodzaju filmem, który zapewnia znacznie więcej, niż początkowo się od niego oczekuje.

https://www.youtube.com/watch?v=ps-domej4kk

Foto © Monolith Films

Poziom mistrza

Nasza ocena: - 65%

65%

Reżyseria: Joe Carnahan. Obsada: Frank Grillo, Naomi Watts, Mel Gibson i inni. USA, 2021 (Monolith Films).

User Rating: Be the first one !

Maciej Bachorski

Pasjonat staroszkolnych horrorów science fiction w stylu "Obcego", "Cosia" czy "Ukrytego Wymiaru", rockowej/metalowej muzyki i przyzwoitej (znaczy, nie tylko single malt) whisky. Pisywał dla "Playboya", "PIXELA", czy "Wiedzy i Życia", a obecnie współpracuje z "Nową Fantastyką", "CD-Action" i "Netfilmem".

Zobacz także

Sisu – mniej znaczy lepiej [recenzja]

Kinowe eksperymenty z formą i treścią z pewnością należy cenić za przełamywanie utartych schematów, ale …

Leave a Reply