Gorący temat

Pusty człowiek – otworzyć umysł na nieodgadnione [recenzja]

Niewiele jest pośród filmowego poletka grozy projektów tak nietypowych, jak dzieło Davida Priora. Całe szczęście jednak, że wciąż powstają.

Stojąca za „Pustym człowiekiem” wielka wytwórnia, za kamerą debiutant w fabularnym długim metrażu, wieloletni proces produkcyjny naznaczony cięciami w pierwotnej strukturze filmu, wreszcie ponad dwie i pół godziny seansu połączone z cokolwiek niezwykłym pomysłem na fabułę. W teorii, „Pusty człowiek” nie miał prawa powstać. Przetrwał jednak burzę w środowisku, jaka wytworzyła się po przejęciu 20th Century Studios przez Disneya, dumnie zameldował się w kinach w czasach pandemii… tylko po to, by okazać się finansową klapą. Można więc powiedzieć, że okoliczności filmowi Priora ewidentnie nie sprzyjały, ale być może to właśnie dzięki nim, w pewnych kręgach „Pusty człowiek” będzie miał jeszcze większe szanse by stać się obrazem kultowym. Bo to jeden z tego typu horrorów które kocha się, albo nienawidzi.

Fabuła „Pustego człowieka” skupia się na postaci eks-policjanta, Jamesa Lasombry, który podejmuje prywatne śledztwo w sprawie zaginięcia córki przyjaciółki. Kroczek po kroczku, wkrótce trafia na ślad tajemniczego kultu wyznającego istnienie pradawnej istoty, która zdaje się mocno ingerować w życie lokalnych nastolatków. Czym, lub kim jest ów „Pusty człowiek”? Lasombra już wkrótce pozna odpowiedź – pytanie jednak, czy zdoła zaakceptować ją, pozostając przy zdrowych zmysłach.

Pomijając pełen problemów proces produkcyjny, film Priora swoją niezwykłość podkreśla już przydługim prologiem – zanim bowiem zobaczymy planszę tytułową, poczekamy niemal pół godziny. Nie znaczy to jednak że będziemy się nudzić – to właśnie początkowe momenty „Pustego człowieka” najbardziej wyraźnie dają nam do zrozumienia z jakiego typu grozą będziemy mieli tu do czynienia. Niemal całkowity brak jumpscare’ów, powoli przesuwająca się po pomieszczeniach kamera i wzbogacająca to ponura ścieżka dźwiękowa – można więc spokojnie zakładać, że całość będzie dryfować w kierunku slowburna. Tak też się dzieje, nawet gdy po wstępie znajdziemy się już na właściwiej fabularnej ścieżce. „Pusty człowiek” to bowiem film o odkrywaniu przerażającej tajemnicy i tego, jak bardzo nasze życia bywają splątane z wydarzeniami, których istnienie chcielibyśmy negować. I w wykładaniu nam tego, w żaden sposób nie zamierza się spieszyć.

Nie sposób zaprzeczyć jednak, że pieczołowicie budowany nastrój wiszącego nad bohaterami mroku i nadnaturalnego zagrożenia, zaczyna mniej więcej w połowie seansu zahaczać o coraz bardziej skomplikowaną tematykę. Dużo tu filozofii, w szczególności powiązanej z nihilizmem Fryderyka Nietzchego, równie sporo okultyzmu i tybetańskich wierzeń. Potraktowane ze śmiertelną powagą, wrzucone do jednego wora, mgliste wyjaśnienia będą dla wielu odbiorców momentem kluczowym w odbiorze „Pustego człowieka”, a w szczególności jego szokującego zakończenia – albo uznamy je za tandetę i bełkot, albo błysk geniuszu.

Prawdę mówiąc, ciężko jednoznacznie stwierdzić które z powyższych jest bliskie prawdy – „Pusty człowiek” z pewnością potrafi bowiem zniewolić widza niezwykle niepokojącym klimatem, ale ciężko nie spostrzec, że finalnie całość zdaje się jednak mieć pewne mniejsze i większe nieścisłości. Ci którzy taki rozwój wypadków zaakceptują, przyjemność z seansu będą niewątpliwie czerpać również za sprawą świetnej realizacji. Dobry montaż i porządną stronę audiowizualną dopełniają tu przede wszystkim aktorzy –  James Badge Dale i Marin Ireland w swoich rolach są niezwykle przekonujący i po raz kolejny udowadniają, że produkcjom z ich udziałem warto dać szansę choćby tylko z tego względu, że znaleźli się w obsadzie.

„Pusty człowiek” to jednak mimo wszystko film który z pewnością nie każdemu się spodoba. Poza wszelką wątpliwością pozostaje jego pierwsza połowa, która zapowiada nam dzieło wręcz wzorcowe dla gatunku – im dalej w las, tym jednak więcej pojawia się znaków zapytania o to, czy ktoś się tu zwyczajnie nie pogubił. Uważam jednak, że dla samej wartości filmowego doświadczenia, szansa należy mu się obowiązkowo. Choćby z tego względu, że w dzisiejszych czasach wciąż znajdują się ludzie gotowi wyłożyć pieniądze na realizację czegoś wykraczającego poza utarty schemat. A eksploracja tematów poza bezpieczną, wydeptaną przez lata ścieżką to już znacznie więcej, niż od przeciętnej, głównonurtowej grozy zwykliśmy oczekiwać.

Foto © 20th Century Studios

Pusty człowiek

Nasza ocena: - 75%

75%

Reżyseria: David Prior. Obsada: James Badge Dale, Marin Ireland, Sasha Frolova. USA/RPA/Wielka Brytania, 2020.

User Rating: 3 ( 2 votes)

Maciej Bachorski

Pasjonat staroszkolnych horrorów science fiction w stylu "Obcego", "Cosia" czy "Ukrytego Wymiaru", rockowej/metalowej muzyki i przyzwoitej (znaczy, nie tylko single malt) whisky. Pisywał dla "Playboya", "PIXELA", czy "Wiedzy i Życia", a obecnie współpracuje z "Nową Fantastyką", "CD-Action" i "Netfilmem".

Zobacz także

65 – to nie jest Park Jurajski jakiego szukacie [recenzja]

Adamowi Driverowi oddać trzeba to, że nie dał zaszufladkować się jako odtwórca postaci Kylo Rena, …

Leave a Reply