Szczurze Królowe powracają w ostatnim tomie serii. Tak przynajmniej wynika z informacji na stronie wydawcy, co czytelnicy zapewne przyjmą z zaskoczeniem, ale również z ulgą, bo ta historia fantasy wyraźnie nie potrafiła odnaleźć w pełni własnej drogi.
“Rat Queens” to seria w jakiś sposób wyjątkowa, bo w pewnym momencie, bardziej niż rozwijającą się logicznie fabułą stała się rodzajem komiksowego eksperymentu, w którym grzebało wielu twórców. Gdzieś po drodze były seksualne afery z udziałem autorów (jakby korespondujące z brakiem cielesnych zahamowań u bohaterek), potem resety, potem anty-resety, aż w końcu czytelnicy zaczęli się gubić w tej historii, która co i rusz wyrywała się twórcom z wodzy. I kiedy wydawało się, że seria wraca na dobre tory po tych różnorodnych roszadach, oto nagle pojawia się informacja o jej zakończeniu. Trudno nie być zaskoczonym.
Poprzedni tom to stare, dobre królowe, które pamiętamy z pierwszych odsłon serii – zabawne, momentami błyskotliwe, z wierzchu przaśne i fikuśne, a gdzieś w tle poharatane życiowo. Nawalanki i dylematy i różne absurdalne sytuacje, oto co najlepiej charakteryzowało “Rat Queens” w siódmym tomie, szczególnie w wątku króla Garry’ego i sposobu na jego pokonanie. Po tym wydarzeniu teoretycznie wszystko w Palisadzie, miejscu zamieszkania królowych wróciło do normy, ale przecież ich życie zawsze od niej odbiegało i potrzebna jest kolejna przygoda i kolejny wróg. I tym razem, jego imię brzmi… Pustka.
To ciekawy koncept, po wszystkich, dziwacznych antagonistach jak najbardziej pasujący do prześmiewczego, ale i czasem refleksyjnego charakteru serii. Problem w tym, że poszczególne rozdziały jakoś się ze sobą nie kleją i kolejne etapy walki z Pustką budzą coraz mniejsze emocje. Najciekawszy jest środkowy zeszyt, cudownie przegięty, z podziemnym królestwem i jego dziwacznymi mieszkańcami, za to ten z Księżycowymi Ogarami, mimo że momentami śmieszny, wydaje się nie mieć sensu. Co jeszcze? Chociażby tytuł ostatniego tomu – “Boski dylemat”, a bogów przecież już w tej krainie nie ma oprócz Dee (jakoś ciężko sobie przypomnieć, jak do tego doszło) i enigmatyczna Pustka chce ich miejsce wypełnić (to trochę oksymoron, prawda?. A koniec końców wszystko i tak sprowadza się do konfliktu między dwoma wersjami Hannah – ta zła wersja jest na okładce ósmego tomu i gra kluczową rolę w końcówce.
Rozwiązanie tego wątku jest można rzecz oczekiwane, znowu na swój sposób refleksyjne, ale ginie w natłoku atrakcji ostatniego tomu, które znowuż wcale nie są aż tak atrakcyjne, a na dodatek rysunkowo, z ciągłymi zmianami grafików wewnętrznie niespójne. Takie bohaterki jak Braga, Maddie czy mała Betty zostają zepchnięte na drugi plan, ze szkodą dla spójności drużyny i fabuły, z kolei sama Hannah nie wystarczy, żeby doprowadzić rzecz do końca w prawidłowy sposób. Ostatecznie odnosimy wrażenie, że scenarzysta Ryan Ferrier odpowiedzialny za dobry, poprzedni tom bardzo chciał wymyślić w finale coś ekstra, ale na próbach się skończyło i stwierdził, że jakoś tam dojedzie do końca. W efekcie podtrzymał dziwaczny, nieco schizofreniczny charakter całej serii (co samo w sobie jest nawet ciekawe), ale czy tego pragnęli czytelnicy, kiedyś mocno kibicujący początkom “Rat Queens?”. Nie sądzę, mogło być dużo lepiej.
Rat Queens, tom 8: Boski dylemat
Nasza ocena: - 60%
60%
Scenariusz: Ryan Ferrier i inni. Rysunki: Marco Lesko i inni. Tłumaczenie: Maciej Muszalski. Non Stop Comics 2023