Z Robertem McCammonem, bestellerowym pisarzem, jednym z najważniejszych amerykańskich twórców horroru, rozmawiamy o narodowym przepracowywaniu historycznych traum, pisaniu, problemach w relacjach z wydawcami i oczywiście o najnowszej powieści „Zew nocnego ptaka„, otwierającej cykl o Matthew Corbetcie.
Amerykanie wciąż przepracowują – w popkulturze – mroczne karty własnej historii?
Myślę, że tak i na pewno jest wiele takich mrocznych kart do przerobienia, ale uważam, że wielu autorów w różnych krajach również robi coś podobnego, nie tylko w Ameryce. Niemcy…Japonia…Rosja… Ameryka Południowa… Australia… te kraje i nie tylko zostały wykorzystywane jako tło w odkrywaniu mrocznych kart ich historii, a biorąc pod uwagę z bieżące wydarzenia, jestem pewien, że w historii świata jest niestety więcej podobnych kart do zapisania.
Stąd pomysł na pierwszy tom powieściowego cyklu o Matthew Corbetcie? By przypomnieć ponury okres „palowań na czarownice”?
Od jakiegoś czasu miałem pomysł na napisanie powieści kolonialnej, ale zajęło mi trochę czasu, zanim fabuła złożyła się w całość. Potem wymyśliłem postać Matthew, a później zdecydowałem, jaką osobą był — oryginalnym myślicielem tamtych czasów i kimś, kto miał tendencję do rozszarpywania problemów niczym buldog kości – od wtedy książka naprawdę wydawała się pisać sama.
W „Zewie nocnego ptaka” kreśli pan szerokie spektrum postaci, o zróżnicowanych charakterach, różnych postawach, wobec tematu „oskarżeń o czary”. To wyłącznie konieczność dla kreślonej fabuły? Czy – szerzej - próba historycznego portretu społecznego tamtych czasów?
Cóż, zaciekawiło mnie, że ludzie nigdy tak naprawdę w historii się nie zmieniają. Masz tych dobrych i złych, tych, którzy oddają społeczeństwu i tych, którzy tylko biorą, tych, którzy chcą dobrze dla innych i chcą mieć dobre życie oraz tych, dla których zniszczenie jest jedynym motywem. Tak więc w pewien sposób obywatele Fount Royal w 1699 roku nie różnią się od obywateli żadnego innego miasta czy wsi z różnych okresów historii… jak i również z obecnych czasów.
Porzucił pan na kilka lat pisanie, nie publikował pan niczego nowego. To był etap przygotowawczy do nowego cyklu – o Matthew Corbetcie? Czy może zwyczajny przesyt pisaniem? Chęć odpoczynku?
Mówiąc wprost, byłem rozczarowany odpowiedzią wydawców na „Zew nocnego ptaka”, a także ich dawną reakcją na moją powieść „Magiczne lata”. Wydawało się, że nie uznają, że chcę się rozwijać jako pisarz, a jedynym sposobem na to było spróbowanie czegoś „innego” od tego, co robiłem w przeszłości. Byłem rozczarowany, że wydawca, po wszystkich tych rozmowach o patrzeniu w przyszłość i zachęcaniu pisarzy do większej śmiałości i kreatywności okazał się po prostu kolejną korporacją, która — przynajmniej moim zdaniem — nie zdawała sobie sprawy z siły powieści, nawet gdy została położona przed jego oczyma. Potrzebowałem więc przerwy, żeby zdecydować, czy będę dalej pisać, czy nie.
A dlaczego stawia pan w tej powieści na realizm, z jednoczesną zupełną rezygnacją z wątków fantastycznych lub horrorowych, które wcześniej stanowiły nieodzowny element pańskiej twórczości?
Podobnie jak powyżej, chciałem zrobić coś innego niż to, co robiłem do tej pory. Myślę jednak, że w „Zewie nocnego ptaka” są elementy horroru, znajdujące w idei czegoś złego i nieznanego czającego się we wiosce Fount Royal – i oczywiście, jeśli w historii jest „wiedźma”, to musi być w nią również zaangażowany „diabeł”.
Na ile w „Zewie nocnego ptaka” trzyma się pan historycznych realiów? Zdarza się panu naginać fakty, na potrzeby fabuły?
Staram się być tak wierny historii, jak to tylko możliwe, a jeśli mam być szczery, tym co mnie bawiło podczas pisania tego cyklu było to czego nauczyłem się ze wszystkich badań, które przeprowadziłem – tylko część z tego w rzeczywistości trafiło do książek. Ale muszę też powiedzieć, że prawdopodobnie każdy profesjonalny historyk może znaleźć błędy w tekście ponieważ uważam, że żadne dzieło historyczne nie może być całkowicie dokładne. Musiałbyś przeżyć ten okres sam, aby być całkowicie dokładnym, ponieważ jest niesamowicie dużo drobnych szczegółów, które siłą rzeczy pominiesz spoglądając z szerszej perspektywy. Ostatecznie więc starasz się robić wszystko co możliwe… wiedząc, że i tak coś przegapisz.
„Zew nocnego ptaka” mocno piętnuje określone społeczne postawy, wśród których naczelną pozycje zajmuje uleganie społecznej tendencji do powierzchowności ocen i szafowaniu wyrokami, bez należytej oceny faktów. To odniesienie do wciąż obecnej np. w światowym show biznesie tendencji do „cancel culture”?
Możemy nazywać obecny stan „cancel culture”, ale po prawdzie jest on obecny od zarania dziejów. W naszej cywilizacji zawsze istniały postawy plemienne. Ogólnie rzecz biorąc, istnieje stanowisko, że jeśli ktoś powie lub zrobi coś, co „innym” się nie podoba, jest musi przyjąć karę, a karą może być na przykład wykluczenie z grupy lub… coś innego równie ekstremalnego, jak ukamienowanie w starożytnym świecie, schwytanie przez Inkwizycję w średniowiecznej Hiszpanii, przesłuchanie przez gestapo w nazistowskich Niemczech, zostanie więźniem politycznym w Rosji lub w wielu innych krajach. „Czarownicami” historii prawdopodobnie były kobiety – i mężczyźni także, oczywiście – przez które społeczność czuła się zagrożona i które nie „pasował” do społeczności z jakiegokolwiek powodu. Z pewnością więc nie jest nowe zjawisko, choć można by tak sądzić ze względu na obecność mediów społecznościowych.
Matthew Corbett to jeden z nielicznych głosów rozsądku w powieści. On jedyny pragnie nie tyle wydać wyrok, co dotrzeć do prawdy. W trakcie przygotowań do tej powieści, natknął się pan na historyczne wzmianki o takiej postaci w rzeczywistości? Matthew ma swój historyczny pierwowzór?
Jestem pewien, że istniała historyczna paralela z Matthew, ponieważ polowanie na czarownice zakończyło się w określonym czasie i przynajmniej jedna osoba musiała wtedy pomyśleć „to było całkowicie złe”. Gdy więcej ludzi stawało się lepiej wykształconymi, znikały wieszanie i palenie czarownic. Nie jestem więc pewien, czy historia kiedykolwiek odnotowała, kto był pierwszą osobą, która kwestionowała polowania na czarownice, ale ktoś taki jak Matthew byłby dobrym kandydatem. Ciekawe w moich badaniach było odkrycie, że większość „czarownic” została powieszona, choć niektóre zostały spalone, jeśli popełniły morderstwo w imię „diabła”. Polowania na czarownice, wieszanie i palenie z pewnością nie ograniczały się do wczesnej Ameryki. Najwięcej miały Niemcy, a za nimi Hiszpania.
Wróci pan do pisania prozy fantastycznej lub horrorów? Czy skupi się pan wyłącznie na powieści historycznej?
Przede wszystkim wrócę do tego, do czego będę czuł potrzebę i co będę chciał przeczytać, ponieważ jestem pierwszym czytelnikiem wszystkich moich historii.
Co było najtrudniejszym etapem w przygotowaniach do pisania tej powieści?
Nie powiedziałbym by cokolwiek było tu trudne. To była przyjemność i byłem gotowy by zacząć, jeszcze zanim usiadłem do pisania.
Kiedy zaczyna pan pisanie, zna pan już całość fabuły? Dokładny konspekt? Czy kreśli pan tylko ogólny zarys i pozwala sobie na twórczą swobodę?
Zaczynam na pierwszej stronie od pomysłu na to, co książka próbuje „powiedzieć”. Zwykle mam scenę początkową, środkową i w znacznej większości również scenę końcową. Poza tym jestem po prostu prowadzony przez to, co myślę, że działa. Stworzenie silnych postaci, które bardzo często będą kierować twoimi postępami, również pomaga.
Ile obecnie liczy cykl o Matthew Corbetcie? I ile planuje pan ich napisać? Ma pan ściśle określony plan?
Ósma książka z serii — zatytułowana „The King of Shadows” — zostanie wkrótce opublikowana w USA. Następnie ukaże się książka z opowiadaniami i kilka nowel z Matthew i kilkoma innymi osobami które pojawiały się w jego uniwersum. Po tym chcę napisać ostatnią książkę z serii, więc będzie ich w sumie dziesięć.
A może pan opowiedzieć coś o następnym tomie serii, który ma zostać wydany w Polsce?
Tak! W „The Queen of Bedlam” Matthew robi jeszcze jeden ważny krok, na drodze ku swojemu przeznaczeniu. Wplątuje się w tajemnicę serii morderstw w Nowym Jorku i krzyżuje ścieżki z niebezpieczną i mroczną postacią, która stanie się integralną częścią jego przyszłości…człowiekiem, dla którego zemsta jest przysłowiowym „daniem na zimno”. Mogę też powiedzieć, że pisanie tej serii sprawiło mi ogromną radość i frajdę i mam nadzieję, że czytelnicy mogą to zarówno wyczuć, jak i dzielić wraz ze mną!
Foto © Amanda Chapman
Opis książki: Rok 1699. Fount Royal to niewielka osada w Południowej Karolinie, gdzieś na skraju brytyjskich koloni w Ameryce. Miasteczko leży nad oceanem, otoczone bagnami, lasami, a w okolicy roi się od Indian. Pewnego dnia w makabryczny sposób ginie miejscowy pastor, a jakiś czas później jeden z najbardziej szanowanych mieszkańców – Daniel Howarth. W dodatku na osadę spada fala nieszczęść – plony są słabe, ludzie zaczynają chorować i umierać, pożary trawią kolejne zabudowania, a w dodatku od kilku tygodni niemal nieustannie pada deszcz. Mieszkańcy osady są przekonani, że odpowiedzialna za to jest wiedźma. Podejrzenia pada na świeżo upieczoną wdowę – Rachel Howarth, jest młoda, piękna, w jej domu znaleziono słomiane lalki, na ciele ma znamiona, nie chce odmówić Modlitwy Pańskiej, a świadkowie zeznają, że widzieli jak spółkowała z samym Szatanem. Na wezwanie burmistrza do osady przybywa sędzia Issac Woodward i jego młody sekretarz Matthew Corbett. Mimo iż dowody i zeznania nie pozostawiają złudzeń i wiedźmę czeka śmierć na stosie Matthew nie wierzy w jej winę. Rozpoczyna własne śledztwo w trakcie którego na jaw zaczynają wychodzić skrzętnie skrywane tajemnice osadników. Rozpoczyna się gra w której stawką jest nie tylko życie Rachel, ale i przyszłość całego Fount Royal.
„Zew nocnego ptaka” Roberta McCammona („Magiczne lata”, „Łabędzi śpiew”) to przyprawiony szczyptą grozy kryminał, który mimo epickiego rozmachu zachwyca dynamiczną akcją, barwnie zarysowanymi postaciami i zaskakującą fabułą.
Great interview! Love McCammon and love the Matthew Corbett series. Can’t wait for the next book!