Gorący temat

Rzeczy, które spadają z nieba – przejmująco piękna opowieść o samotności [recenzja]

„Rzeczy, które spadają z nieba” Selji Ahava to kolejna kapitalna powieść wydana przez wydawnictwo Relacja. Najlepsza ze wszystkich, które wyszły spod skrzydeł warszawskiego wydawcy. Baśniowa, utkana ze snów, zwątpień i domysłów, a przy tym prosta i po ludzku bliska. Niezwykła opowieść, która chodzi za czytelnikiem przez długi czas po lekturze.

Mama Saary umiera w absurdalny sposób, bo pewnego dnia prosto z nieba spada na nią bryła lodu. Ojciec, który znajduje zmasakrowane zwłoki żony, nie może się pozbierać po tej tragedii, dlatego opiekę nad rodziną przejmuje jego siostra. Kobieta próbuje zapewnić osieroconej dwójce trochę normalności. A to wcale nie jest łatwe, bo na mierząc się z żałobą bliskich Annu spada niezwykła rzecz – po raz drugi wygrywa główną wygraną na loterii. Życie z nadmiarem szczęścia wcale nie jest takie proste. Doskonale wie o tym pewien mężczyzna, który został cztery razy rażony piorunem.

„Dorośli mówią, że czas leczy rany, a to oznacza, że gdy upływa czas, wtedy to, co się wydarzyło, staje się wspomnieniem, które potem pamiętasz coraz słabiej. I gdy nie pamiętasz już prawie nic, to oznacza, że czas cię uleczył.
Ale ja nie chcę nie pamiętać mamy. Chcę pamiętać ją dobrze, bez samolotu, bez kawałków lodu i bez dziury w werandzie. Chcę pamiętać mamę taką, jaką była normalnie”.

„Tata mówi, że powiedzenie 'Czas leczy rany’ to gówno prawda. Według taty tak mówią tylko ci, którzy nic w ogóle nie rozumieją i nigdy przez nic złego nie przeszli. A moje szare komórki myślą, że tata może mieć rację, bo – przynajmniej u mnie – jeszcze nic się nie zagoiło, chociaż wakacje już się zaczęły”.

Spadająca z nieba bryła lodu skojarzyła mi się z oglądanym dawno temu serialem „Dead like me”, w którym główna bohaterka ginie od spadającej z nieba toalety. W obu przypadkach dziwny zbieg okoliczności prowadzący do śmierci staje się punktem zwrotnym opowieści. Saara jest jeszcze mała, tęskni za mamą, potrzebuje jej ciepła i bliskości, chce, żeby wróciła, ale też po dziecięcemu ciągnie ją do świata, do życia. Życia, które rozprasza żałobę, pomaga pookładać sobie codzienność na nowo. Jej dziecięca narracja została fenomenalnie wykreowana. Fragmenty, w których dziewczyna snuje swoją opowieść brzmią, jakby naprawdę napisało je dziecko. To rzadka umiejętność, tym bardziej, że Selja Ahava jest równie przekonująca, kiedy oddaje głos pozostałym bohaterom – ciotce, piorunoodpornemu mężczyźnie i kobiecie, noszącej w brzuchu syrenkę.

„Życzę Pani szczęścia w życiu. Tylko nie za wiele szczęścia, żeby dało się je unieść”.

Fabuła powieści opiera się na przypadkach – niezwykłościach, które zdarzają się w życiu i nie dają się ogarnąć rozumem. Tragedia Saary i jej ojca jest oczywista, z czymś takim trudno się mierzyć i tak naprawdę trzeba zbudować sobie życie na nowo. Jednak Selja Ahava zaskakuje, bo stawia pytanie o to, czy nadmiar szczęścia również może być tym, co ściąga na człowieka pustkę i smutek. Przecież wydaje się, że ponowna wygrana sporej sumki powinna być tym, co cieszy i pozwala na beztroską realizację marzeń. A co jeśli fart jest złośliwym chichotem, a nie uśmiechem losu? I zamiast sprawiać radość, jest tym, co tylko pogłębia ludzką samotność? Bo „Rzeczy, które spadają z nieba” to tak naprawdę przejmująca opowieść o samotności. O ludziach, którzy żyją razem, ale dzieli ich szyba. Są obok, ale nie potrafią się dotknąć, zrozumieć, ogrzać wzajemnym ciepłem. Widać to szczególnie w rozdziale opowiadanym przez Kristę, która próbuje tworzyć nowy dom w miejscu starego, która jest niby u siebie, a jednak wciąż pozostaje obca, która ze swojej strony może zaoferować tylko miłość, a wydaje się, że to chyba jednak trochę za mało.

„Rzeczy, które spadają z nieba” to przejmująco piękna i subtelna powieść. Opowieść fińskiej pisarki bywa zabawna, ale w jej wykonaniu śmiech zawsze podszyty jest smutkiem. To specyficzna, ale tak bardzo moja proza, że przeczytałam ją jednym tchem, pijana od emocji i oczarowana przenikliwością autorki, jej prostym, ale też poetyckim stylem. Wspaniała lektura? To za mało powiedziane. Przeczytajcie koniecznie.

„Czasami niebo spada na głowę, czasami ziemia osuwa się spod nóg.
Czasami dopada nas takie niepojęte szczęście, że trudno z nim dalej żyć. Czasami coś się wydarza- tylko jeden raz- ale przez resztę życia człowiek się zastanawia dlaczego.
Czasami nie dzieje się nic i człowiek również przez resztę życia się zastanawia dlaczego”.

Rzeczy, które spadają z nieba

Nasza ocena: - 80%

80%

Selja Ahava. Wydawnictwo Relacja 2021

User Rating: Be the first one !

Marta Kowal

Rocznik 87. Mama Ignacego, czytelniczka z bibliofilskimi skłonnościami, hobbicka dusza, zakochana w poezji, muzyce, psach i ptakach. Nie znosi gadać o sobie, dlatego pisze o książkach na dwóch blogach: Zaczytana mama i Exlibris Marty.

Zobacz także

Zły Samarytanin – mocne wejście na rynek polskiego retro kryminału [recenzja]

Jarka Dobrowolskiego czytać zacząłem dopiero od jego powieści „Dziwny Zachód”. I nie ukrywam, konwencja mieszana, …

Leave a Reply