Z dużym prawdopodobieństwem, “Kraina koszmarów” jest najlepszą odsłoną projektu Sandman Uniwersum. James Tynion IV po prostu wiedział, jak zrobić swoje i jednocześnie pozostać wiernym oryginałowi Neila Gaimana.
W “Krainie koszmarów” jako jedna z głównych postaci powraca Koryntczyk – przyprawiający o ciarki koszmar stworzony przez Władcę Snu, który w “Domu lalki”, wczesnej opowieści z Sandmana wyrwał się spod kontroli twórcy i grasował jako seryjny morderca na Ziemi. James Tynion IV wyraźnie jest tym bohaterem zafascynowany i wraca do opisanych wyżej wydarzeń zgrabnie łącząc ją z własną fabułą w ramach Sandman Uniwersum. Czujemy, że chce nam opowiedzieć coś niezwykłego, co nie dziwi po przeczytaniu wstępu do tego tomu, w którym amerykański scenarzysta jasno stawia sprawę – zaczął pisać komiksy właśnie dzięki lekturze “Sandmana”. I szansę, by stworzyć opowieść w obrębie serii, która miała na niego tak olbrzymi wpływ skwapliwie wykorzystał.
Koryntczyk zatem powrócił – niestety nie znamy znacznej części jego przygód, które powstały po zakończeniu “Sandmana”. Ów antropomorfizowany koszmar nie jest już tak krwiożerczy jak niegdyś, ale z pewnego powodu znowu krąży po Ziemi i wciąż nawiedza ludzkie sny. Jedną z takich nawiedzanych jest młoda Malarka Madison Flynn, w której obrazach można zobaczyć różne oblicza koszmaru z zębami zamiast oczu. Ale Madison widuje coś więcej – tajemniczego, gargantuicznych rozmiarów osobnika z uśmiechem na twarzy, który prześladuje ją na jawie. A to dopiero początek mrocznych wydarzeń, w których wezmą udział nowi i zarazem przerażający bohaterowie wymyśleni przez Jamesa Tyniona IV na potrzeby “Krainy koszmarów”.
W tym pierwszym albumie nowej serii projektu “Sandman Uniwersum” wszystko gra, wszystko jest przemyślane. Rysunki stworzył raczej u nas nieznany Lisandro Estherren i swoim klimatem mogą one kojarzyć się z niepokojącymi wizjami Martina Simmondsa, autora rysunków do innej serii Jamesa Tyniona IV, do “Departamentu Prawdy”. A przy tym dostajemy w każdym z zeszytów swoisty bonus w postaci krótkiej, ważnej dla głównej fabuły opowieści w opowieści, rysowanej za każdym razem przez innego artystę. Przy tych zabiegach rzeczywiście wkraczamy do tytułowej Krainy Koszmarów, w której groza łączy się z groteską, a pewne sprawy stają się nieodwołalne. Poza tym to dopiero preludium do tego co nasz czeka, bo na razie to jedynie rozdanie kart do większej rozgrywki, ale już rozdanie które zadziwia i wzbudza uzasadniony niepokój Władcy Snów.
I rzeczywiście – historia obracająca się wokół postaci Koryntczyka i Madison Flynn płynie w zaskakującym kierunku, łącząc główną fascynację scenarzysty, czyli odbicie fikcji w naszej rzeczywistości z wiernością oryginalnej serii. Tu wydarzą się rzeczy niezwykłe, koszmar będzie sekundował przerażonej młodej kobiecie, a to wszystko zaprowadzi ich na nieoczekiwaną ścieżkę. Na deser dostaniemy jeszcze intrygujący rozdział z Tesalią w roli głównej z rysunkami Marii Llovet. Tesalia ostatnio pojawia się wyjątkowo często w opowieściach ze świata Sandmana i jeśli to oznacza, że zobaczymy Koryntczyka we wspólnej rozgrywce z długowieczną czarownicą, przyszłość zapowiada się niezwykle ciekawie. A przyszłość to zapowiadany w 2025 roku drugi tom “Krainy Koszmarów”, na który czekam z ciekawością, na jaką nie zasłużył dotąd żaden z innych tytułów z projektu Sandman Uniwersum.
Sandman Uniwersum. Kraina Koszmarów
Nasza ocena: - 80%
80%
Scenariusz: James Tynion IV. Rysunki: Lisandro Estherren i inni. Tłumaczenie: Paulina Braiter. Egmont 2024