Gorący temat

Sebastian Sokołowski – Antologia Sabata powstała z sentymentu do Złotej Ery Horroru w Polsce [wywiad]

Z Sebastianem Sokołowskim z Wydawnictwa Phantom Books rozmawiamy o jednej z najciekawszych horrorowych publikacji tego roku w Polsce – „Antologii Sabat”, zbierającej w dwutomowym, kolekcjonerskim wydaniu wszystkie teksty z Markiem Sabatem, postacią stworzoną przez niedawno zmarłego, kultowego pisarza Guya N. Smitha. Antologia zawierać będzie również opowiadania inspirowane twórczością Guya N. Smitha, napisane przez czołowych polskich pisarzy oraz materiały publicystyczne dotyczące zarówno samej serii, jak i jej autora. 

Jak to jest z tym horrorem w Polsce? Mówią, że więcej osób go pisze, niż czyta. A rynek powieści gatunkowej zdominował kryminał, fantastykę spychając do niszy. Jest tu jeszcze miejsce na horror?

Nie jest chyba aż tak źle. Oczywiście ta horrorowa bańka ma jakieś możliwości wytrzymałości. Na rynku jest coraz ciaśniej, ale i ciekawiej. Dzisiaj horror w Polsce, to już nie tylko Stephen King, ale całe grono nowych, często młodych autorów. Pojawia się coraz więcej małych wydawców i coraz więcej tych dużych powraca, lub próbuje swoich sił z tym gatunkiem. Oznacza to, że nadal jest miejsce, a popyt na tego typu literaturę wzrasta.

Jesteś jednym z kilku niszowych wydawców grozy w Polsce. Niskie nakłady, małe zasięgi. Ale jednak trwacie, na przekór rynkowym tendencjom. I udaje się Wam nie tylko serwować kolejnych polskich debiutantów, ale i sprowadzać ciekawe nazwiska z zagranicy. Phantom Books wydawał przecież i Morta Castle, Bradleya Dentona, Johna Eversona i Dustina LaValley’a. Gra jest warta świeczki?

Wiesz co? Mam wrażenie, że siłą rzeczy taka stała się rola małych wydawnictw. To one w znacznej mierze poszukują nowych twarzy polskiego horroru, to publikacje w tego typu wydawnictwach są często pierwszym krokiem do zaistnienia na szerszym rynku autora i podpisania umowy z dużym wydawcą. Weźmy choćby tych wydanych przez Phantom Books: Jakuba Bielawskiego czy Annę Marię Wybraniec lub autorów publikujących w innych, małych wydawnictwach jak Dawid Kain. Tak ukształtował się polski rynek jeżeli chodzi o literaturę grozy. Co do zagranicznych autorów, to zawsze jest większe wyzwanie, bo koszt wydania książki zachodniego autora przewyższa znacznie inwestycje, niż polskiego. Jest pytanie, ile w tym pasji a ile chęci zarobienia pieniędzy. Często przeważa to pierwsze.

Jesteś odpowiedzialny za przygotowanie niezwykłej publikacji. I jestem przekonany, że – przez ogólną pozycję horroru w Polsce – nie jest to stwierdzenie przesadzone. Dwutomowa „Antologia Sabat” niedawno zmarłego niszowego twórcy horroru Guya N. Smitha ukaże się w grudniu tego roku. Obecnie trwa przedsprzedaż, a cały nakład limitowanej edycji, której cena przecież nie jest niska, wyprzedał się błyskawicznie. Zaznaczmy, że mówię o książce niszowej, w gatunku, któremu daleko do rynkowej popularności. Jak to możliwe?

To prawda, gdy tylko ruszyła przedsprzedaż edycji kolekcjonerskiej, to pierwszy zaplanowany nakład rozszedł się w kilka dni. Idea była taka, aby każdemu umożliwić zakup, więc dorzuciliśmy kolejną pulę i przedsprzedaż trwa. Myślę, że książkę w tej bogatszej wersji będzie można kupować do połowy października. Okazało się, że twórczość Guya N. Smitha jest znana wielu czytelnikom, szczególnie tym, którzy pamiętają tzw. Złotą Erę Horroru w Polsce. Oczywiście, że nadal „Antologia Sabat” pozostaje produktem niszowym i nic tego nie zmieni. Jednak zainteresowania twórczością Anglika jest cały czas dość spore. Myślę, że m.in. dzięki dość silnemu środowisku miłośników horroru. W pewnym sensie udział w popularności tej pozycji ma także nostalgia za wspomnianymi latami dziewięćdziesiątymi, gdy wszyscy zaczytywali się tym co oferował rynek po transformacji systemowej i gospodarczej. Pewnie ważnym elementem jest także ciekawość, jak ta literatura prezentuje się dzisiaj w nowej odsłonie jeżeli chodzi o tłumaczenie i redakcję, bo, że kiedyś było z tym słabo, jest oczywiste.

Ludziom spoza fandomu grozy nazwisko Guya N. Smitha mówi cokolwiek?

Oczywiście, że tak! Szczególnie dzisiejszym czterdziestolatkom, którzy mieli okazję zapoznać się z jego twórczością lata temu. Wiesz, są nazwiska, które w moim odczuciu na stałe wryły się w pamięć współczesnego czytelnika i od ich książek wielu z nas zaczynało swoją czytelniczą pasję. Weźmy choćby wspomnianego Guya N. Smitha czy Alistaira MacLeana, Kena Folletta i Ursulę Le Guin.

Boom wydawniczy na początku lat 90-tych w Polsce. W obrębie horroru to choćby legendarne już Wydawnictwo Phantom Press (któremu w hołdzie dedykujesz nazwę swojej oficyny) czy serie wydawnicze Amber Horror. Obecnie ten okres funkcjonuje jako Złota Era Horroru w Polsce. Wydawano wtedy mnóstwo tytułów, niekoniecznie dbając o jakość zarówno prezentowanej literatury, jak i samych wydań, tłumaczeń, nie wspominając o prawach autorskich. A jaki wpływ miał ten okres dla ukształtowania się wizerunku horroru w Polsce? Co nam pozostawił w spuściźnie?

Cały czas trwa dyskusja na ten temat. Wiele osób uważa, że tamte czasy wypaczyły, czy wręcz zepsuły wizerunek literackiej grozy. Zapewne jest w tym i trochę prawdy. Tak jak wspominasz, większość tych książek była wydawana byle jak i po kolei jak szło. Tygodniowo pokazywała się masa nowości i siłą rzeczy powodowało to, że (co tu mówiąc) wydane były często niechlujnie. Tamten okres pozostawił nam setki książek, które dzisiaj dosłownie za grosze można kupić na internetowych aukcjach. Z pewnością ukierunkował też gusta czytelnicze wielu ludzi. Przecież to była niemal brama do nowego świata, do chwytania światowej spuścizny literackiej zachodniego rynku. Otworzyły się zupełnie nowe możliwości i wtedy także powstawały największe dzisiejsze wydawnictwa. To bardzo ważny okres i nie da się go przecenić.

Chciałbyś, by to wróciło? Ten zalew „pulpowej” grozy? Horror poza tamtym okresem nigdy tak popularny nie był. Jeszcze będzie?

Wierzę w to, że dzisiejszy rynek książki jest tak obszerny i bogaty, że każdy podgatunek literackiego horroru może nam coś zaoferować i trafić do konkretnego odbiorcy. Nie łudzę się, że tamte czasy wrócą, to nie ta bajka. Bo przecież w tym natłoku nowości chyba nie jest możliwe, aby książki sprzedawały się w setkach tysięcy egzemplarzy, a sam Guy wspomina w jednym z wywiadów, że w Polsce przez trzy lata sprzedano osiemset tysięcy egzemplarzy jego horrorów (!) i co najciekawsze można w taka liczbę wierzyć. Dzisiaj milionowe nakłady zarezerwowane są dla kilku polskich pisarzy.

Na pewno to już nie wróci, może i dobrze.

Wracając do antologii Sabata. To wydanie niezwykłe z wielu względów. Oprócz całości cyklu Smitha i bonusowych opowiadań z Markiem Sabatem w roli głównej, pojawią się także polskie akcenty. I to nie byle jakie, bo nazwiska, które udało ci się namówić do udziału w projekcie naprawdę robią wrażenie.

Tak. Cały czas niemal nie dowierzam, że udało się mi namówić do współtworzenia tego projektu: Wojtka Chmielarza, Łukasza Orbitowskiego, Martę Guzowską, Roberta Ziębińskiego czy Łukasza Radeckiego. Musimy zdać sobie sprawę, że wydanie kolekcjonerskie „Antologii Sabat”, jest czymś więcej niż zwykłą publikacją guyowego cyklu, polskich opowiadań i całej masy materiałów, które pozyskałem od rodziny Guya. Chciałbym, aby właśnie ta edycja była hołdem dla faceta, który jest królem pulp-horroru i zapisał się swoimi książkami w historii nie tylko literatury ale i popkultury.

Wspomniani autorzy zgodzili się napisać swoje opowiadania w uniwersum Marka Sabata, które dołączymy do polskiego wydania antologii. Mamy akcept strony angielskiej, z którą musimy wszystko konsultować. To faktycznie będzie coś niezwykłego.

Skąd pomysł, by akurat ich zaprosić? Jeśli nie dziwi Łukasz Radecki, od zawsze z grozą związany, podobnie jak kolejny z autorów, Robert Ziębiński, czy nawet Orbitowski – który w horrorze debiutował i cały czas wspomina o swoim sentymencie do gatunku – tak pozostała dwójka autorów raczej nie kojarzy się z tym gatunkiem i miłością do jej najbardziej „pulpowej” odsłony.

W dniu śmierci Guya rozmawiałem z Łukaszem Orbitowskim i to on podrzucił pomysł, aby wydać Guya w jakiejś specjalnej formie. Opowiedziałem o tym Robertowi Ziębińskiemu, a on zaproponował polskie opowiadania. Tak naprawdę w ciągu jednego dnia miałem już Dream Team. Pomijając wspomnianych przez Ciebie autorów, to nie wiem czy pamiętasz, ale Wojtek Chmielarz zaczynał od fantastyki. Przecież w pierwszych dwóch numerach Okolicy Strachu pojawiło się jego opowiadanie. Więc z szeroko rozumianą fantastyką miał już do czynienia, a Marta Guzowska? Podczas rozmowy o naszych psach, pogratulowała mi pomysłu z antologią i powiedziała, że jest wielką fanką Guya. Od razu zapaliła się mi lampka aby zaprosić i ją. Oczywiście się zgodziła i rzuci Marka Sabata w archeologiczną historię.

Ale oprócz prozy, będzie w antologii sporo publicystyki. Także teksty krytyczne – od profesora Dariusza Brzostka. Da się o takim pulpowym horrorze rozmawiać, pisać na poważnie? Naukowo?

Może nie sporo. Planujemy każdy tom właśnie takim artykułem zamknąć. Dariusz Brzostek wspaniale nakreślił tamte czasy w odniesieniu do filmowych horrorów lat siedemdziesiątych, które z pewnością są powiązane z twórczością Guya, a na pewno dają szersze spojrzenie na b-klasowe produkcje tamtych lat.

Nowe tłumaczenie całości serii – za które odpowiada uznany tłumacz Wiesław Marcysiak – to nowa jakość? Może proza Smitha jest tak deprecjonowana ze względu na kiepski poziom ówczesnych przekładów?

Nowy przekład to był główny warunek, aby w ogóle ruszyć z projektem. Wiesiek ma na koncie ponad dziewięćdziesiąt przetłumaczonych książek, dla największych wydawnictw. Gwarantuje nam to, że cały cykl otrzyma nową jakość. Zresztą już teraz przy ukończeniu prac związanych z tłumaczeniem widzimy jak źle to było zrobione lata temu. Guy niestety nie trafił na rzetelnego wydawcę, zresztą jak i wielu innych, ale o tym rozmawialiśmy już powyżej.

W antologii pojawi się także Hal C. F. Astell – dla miłośników Smitha postać bardzo znacząca. Trudno było go namówić na udział w projekcie? Na udostępnienie materiałów z własnego archiwum?

Ależ skąd! W ogóle na zachodzie bardzo entuzjastycznie przyjęto pomysł tego projektu i to jest wspaniałe, że mogę liczyć na pomoc nie tylko Hala, ale i Shane Agnew, który stworzył ilustrowany katalog wydanych książek Guya także udostępnił nam materiały. To są ludzie z najbliższego otoczenia autora i ich archiwa są naprawdę bogate. Cieszę się, że część tych materiałów będziemy mogli zamieścić w antologii. Zresztą rodzina Guya wertuje dla nas jego archiwum w poszukiwaniu perełek. Bez jego córek, w szczególności Tary i żony Jean, wydanie byłby dużo skromniejsze.

Całość zwieńczy kolejny tekst publicystyczny, tym razem autorstwa Dr. Elizy Krzyńskiej – Nawrockiej. Autorka pochyli się nad wspomnianą już Złotą Erą Horroru, a także spojrzy na cykl Sabat w ujęciu kulturowym. Coraz więcej badaczy, historyków literatury, literaturoznawców zaczyna pisać o horrorze. Gatunek wychodzi z cienia? Przestaje być traktowany tak bardzo po macoszemu?

Myślę, że powoli tak, że literacki horror doczeka się naukowych opracowań na szerszą skalę. Przecież filmowy horror posiada już wspaniałe publikacje jak choćby „Upiór w kamerze. Zarys kulturowej historii kina grozy” Magdaleny Kamińskiej, dlaczego więc nie literatura grozy?

Antologię Sabat kupić możecie TUTAJ

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.

Zobacz także

Daniel Rosołek – osobiście nie widzę obecnie różnicy pomiędzy Ślązakiem a Polakiem [wywiad]

Z Danielem Rosołkiem, autorem powieści „Pomrok”, wydanej niedawno przez Wydawnictwo Mroczne rozmawiamy o tożsamościowych dylematach …

Leave a Reply