Gorący temat

See, sezon 3 – mogło być lepiej [recenzja]

Trzeci sezon “See” choć zapewnił sporą dawkę emocji, zostawia swoich widzów z poczuciem niedosytu. To po prostu mógł być dużo lepszy serial, ale wyszło jak wyszło. 

Potencjał był, najlepiej pokazały go te kilka lat temu dwa pierwsze odcinki serialu, które w bardzo intrygujący sposób wprowadzały w świat niewidzącej, postapokaliptycznej ludzkości. W drugim sezonie mieliśmy zapewnione starcie dwóch gigantów, dwóch ekranowych braci, Baby Vossa i Edo Vossa, czyli aktorskich wcieleń Jasona Momoa i Dave’a Bautisty. Nowa lokacja, czyli stolica Travantian robiła duże wrażenia, a końcowa bitwa między Payanami i Travantczykami to był po prostu sztos. Niestety w całym serialu mieliśmy przejawy fabularnego niezdecydowania, czy robimy historię na poważnie ubraną w odpowiednio mroczną wizję, czy też rodzaj postapokaliptycznej, acz widowiskowej  durnotki w stylu znanym choćby z “The 100”. To twórcze niezdecydowanie sprawiło, że cały koncept utkwił gdzieś w połowie między tymi dwoma odnogami, co miało poważne przełożenie na trzeci sezon. Jakby twórcy stwierdzili, dajmy już sobie z tym spokój, dużo kosztuje i nic lepszego nie wymyślimy. Choć pierwsze sekwencje ostatniego sezonu jeszcze tego nie zapowiadały. 

Zobaczyliśmy widowiskowa bitwę gdzieś na rubieżach zakończoną masakrą, która  zapewniła Travantczykom zwycięstwo nad przeciwnikami z innego królestwa. Bitwę oglądaliśmy z perspektywy Wren, która po finałowym starciu z drugiego sezonu rozstała się z Haniwą a teraz, przeraża ją jaką zabójczą, nową broń posiedli jej krajanie. Tak jest,dzieci Jeremarela zaprojektowały dla Tormady siejące zagładę bomby, a ten po zejściu ze sceny Edo Vossa przejął dowództwo nad jego armią i planuje bardzo poważne ruchy, które będą miały konsekwencje dla obu królestw. 

Potem jednak akcja zwalnia i przenosimy się do Pennsy , gdzie wciąż trwa gra między Maghrą, a więzioną przez nią Sibeth. Ta sytuacja nie będzie trwała długo, bo raz, do gry wróci włóczący się daleko od swojej żony i dzieci Baba Voos i dwa – Sibeth  pokaże, że jej przeciwnicy znowu jej nie docenili. I to jej poczynania będą najmocniejszym punktem fabuły. Zresztą chyba tylko Sylvia Hoeks w pełni wykorzystała potencjał swojej postaci na tle postapokaliptycznej scenerii i stworzyła najbardziej zapadającą w pamięci kreację. Zwolennicy Jasona Momoa raczej by się z tym nie zgodzili, ale to właśnie Sibeth, ze swoim zmanierowanym stylem bycia i teatralnym, drażniącym głosem była najbardziej charakterystyczną postacią “See”, tak jakby Sylvia Hoeks najlepiej zdawała sobie sprawę jak pokazać wynaturzenia osobowości w nieprzyjaznym świecie. Finał, który zgotowali jej twórcy był godny złej królowej, która gdzieś w swoim wnętrzu skrywała zagubioną w upajającym poczuciu władzy kobietę. 

Wadą trzeciego sezonu jest to, że nadal ciągnie motyw konfliktu między królestwem Payan i Travantią. Co prawda niektóre postacie zeszły już ze sceny, ukształtowały się nowe sojusze, ale siła postapokaliptycznych opowieści, szczególnie tych odmierzanych w kolejnych sezonach tkwi zazwyczaj w zmienności scenerii, w nowych lokacjach, nowych bohaterach i nowych konfliktach. Chcemy poznawać ten zniszczony świat razem ze wszystkimi jego tajemnicami i udziwnieniami i twórcy nam to łatwą ręką odbierają, dając w zamian tylko namiastkę. Taką jest w pewnym momencie starcie z ludożercami poukrywanymi w leśnych ostępach w pozostałościach dawnej cywilizacji oraz sam finał serialu, w którym po ostatecznych rozstrzygnięciach, zakochana dwójka, Wren i Haniwa po długiej wędrówce trafiają między nowych ludzi. Jakich ludzi i w którym miejscu warto przekonać się o tym samemu. To był zresztą świetny moment na swoisty reset podanej w “See” historii i rozpoczęcie nowego rozdziału w życiu bohaterów, ale resztę musimy dopowiedzieć sobie sami. Może to i dobrze. 

Jason Momoa chyba zdawał sobie sprawę ze słabnącego potencjału serialu i może dlatego tak godnie pożegnaliśmy jego postać. W ogóle przed ostatnim odcinkiem to on, razem ze swoim równie zabójczym towarzyszem, Rangerem skutecznie podnieśli widzom poziom adrenaliny decydując się na desperacki krok, czyli marsz we dwójkę na oblegające Pennsę wojska w celu zlikwidowania Sibeth. Ach, to mogłoby tak świetnie wyglądać, efektownie i kameralnie, ale twórcy postawili na kolejną  w serialu wielką bitwę, bo nie ma co ukrywać, to sceny walk wychodziły im w tym serialu najlepiej. Niestety ta ostatnia blednie w porównaniu z wcześniejszymi, choć jej dramaturgia potrafi zaangażować widza. No i fakt, że dwie najważniejsze postacie w tym serialu znikają ze sceny w zasadzie długo przed końcem odcinka jest sporym zaskoczeniem. Dobrze, że obok bezbarwnych Kofuna, Haniwy i niestety Maghry zostaje charyzmatyczny Tamacti June, którego postać w serialu przeszła najciekawszą ewolucję (wątek pozostałej po nim frakcji czarowników polujących na widzących jest bardziej bolaczką niż zaletą ostatniego sezonu). I fakt, że w finale zostaliśmy bez tych najciekawszych postaci był dobrym powodem, by zakończyć serial. Powtórzmy jeszcze raz, szkoda zmarnowanego potencjału, ale przygodowy charakter  i sam koncept z niewidzącą ludzkością na postapokaliptycznej Ziemi zasługuje na pochwałę. 

See, sezon 3

Nasza ocena: - 60%

60%

Twórcy: Steven Knight. Występują: Jasom Momoa, Sylvia Hoeks i inni. Apple TV+ 2022

User Rating: Be the first one !

Tomasz Miecznikowski

Filmoznawca z wykształcenia. Nałogowy pochłaniacz seriali. Kocha twórczość Stephena Kinga i wielbi geniusz Alana Moore'a. Pisał artykuły do "Nowej Fantastyki" i Instytutu Książki, jego teksty i recenzje ukazują się na portalach fantastyka.pl i naekranie.pl. Wyróżniony przez użytkowników fantastyka.pl za najlepszy tekst publicystyczny 2013 roku.

Zobacz także

Infamia – romska etiuda o dorastaniu na pograniczu dwóch kultur [recenzja]

Bardzo kusi, by określić Netflixową „Infamię” romską wersją Szekspirowskiego „Romea i Julii”. Kusi, ale chyba …

Leave a Reply