Miłośnikom historii spod znaku płaszcza i szpady, „Skorpiona” przedstawiać nie trzeba. Opublikowane po raz pierwszy nad Wisłą lata temu perypetie włoskiego awanturnika trafiają jednak na księgarniane półki po raz kolejny – tym razem w zbiorczym, zawierającym trzy pierwsze tomy albumie.
Postać Skorpiona powołana do życia została dzięki współpracy belgijskiego scenarzysty Stephena Desberga i pochodzącego z Włoch, odpowiedzialnego za ilustracje między innymi do „Drapieżców”, „Orłów Rzymu” czy „Gwiazdy pustyni” Enrico Mariniego. Skrywający się pod owym pseudonimem bohater o personaliach Armando Catalano, jest cokolwiek nietypowym rabusiem grobów – poluje bowiem na miejsca pochówku dawnych świętych, których kości sprzedaje elitom jako relikwie. Spryt, znajomość opasłych tomiszcz z czasów średniowiecza i renesansu, jak i umiejętności fechtunku i wcielania w życie najbardziej niemożliwych planów ucieczek sprawiają, że potrafi wyjść cało niemal z każdej opresji… a przynajmniej do momentu gdy na jaw wychodzą tajemnice związane z jego przeszłością. Próbując wyjaśnić tajemnicę swojego pochodzenia, Skorpion mimo woli wplątuje się w aferę związaną z planującymi przejęcie władzy w Rzymie dziewięcioma antycznymi rodami, a tym samym staje się jedynym, który może stanąć do nierównej walki o przyszłość całej religii.
„Skorpion” to jedna z tych historii, które nie zamierzają tracić czasu na zbędne wprowadzenia i niemal natychmiast rzucają czytelnika w wir akcji. Choć początkowo ekspozycja jest tu niemal idealna, kolejne gonitwy i pojedynki szybko ujawniają obraz klasycznej opowieści przygodowej – takiej w który niegrzeczny chłopak o złotym sercu musi zmierzyć się z prawdziwymi niegodziwcami. Belgijsko-włoski komiks nikogo przy tym nie zamierza oszukiwać – ani przez moment nie udaje, że jest czymś innym, niż historią niezobowiązującą, dostarczającą przede wszystkim rozluźniającej rozrywki i uwalniającą szare komórki od niepotrzebnego myślenia.
Jest więc lekko łatwo i przyjemnie, chciałoby się napisać zatem – ale nie znaczy to, że pod względem fabuły całość kuleje. Wręcz przeciwnie, wrzucone do jednego wora delikatne elementy fantastyki, nienachalna erotyka, cięte one-linery i zaostrzone szpady skrzyżowane w niekończących się pojedynkach to niebywale energetyczny i potrafiący poprawić nastrój w nudne popołudnie miks. Co więcej, mimo olbrzymiej dynamiki wydarzeń, początkowo dość jednowymiarowi bohaterowie zyskują nieco głębi – na tyle, by wraz z kolejnymi ich perypetiami polubić ich albo znienawidzić. Pod tym względem zatem, praca domowa przez Desberga niewątpliwie zostaje odrobiona na piątkę.
Równie dobrą robotę robi włoska część duetu w osobie Enrico Mariniego, któremu całe to zamieszanie udaje się odpowiednio dynamicznie powołać do życia w kolejnych kadrach. Jaskrawe kolory, detalicznie naszkicowane postaci i elementy scenografii są pełne przepychu, a jednocześnie potraktowane z pewnego rodzaju łobuzerskim sznytem, który rozpoznają wszyscy miłośnicy historii w stylu „Piratów z Karaibów”. Innymi słowy – mamy tu prawdziwą orgię dla zmysłów, sprawiającą, że całość przemyka nam przed oczyma niczym doinwestowana, hollywoodzka przygodówka.
Trudno więc „Skorpiona nie polecać, zwłaszcza czytelnikom którzy jeszcze nie mieli okazji się z nim zapoznać. Pierwsze trzy historie z serii, jakie w zbiorczym wydaniu sprezentował nam Egmont to dawka idealna na rozruch przed wgryzieniem się w dalszą część historii. A jak możecie się spodziewać – będzie się działo.
Skorpion
Nasza ocena: - 75%
75%
Scenariusz: Stephen Desberg. Rysunki: Enrico Marini. Tłumaczenie: Maria Mosiewicz. Egmont, 2023.