Gorący temat

Ta, która mówi – głos kobiety wyzwolonej, czy lament zdrajczyni? [recenzja]

Bohaterką komiksu „Ta, która mówi” jest postać tyleż historyczna, co na swój sposób również legendarna. I bardzo trudna w ostatecznej ocenie, zwłaszcza, że próbujemy formułować oceniające wnioski z bezpiecznej pozycji współczesności, kiedy o wiele prościej jest artykułować potrzebę bohaterstwa, niż w ówczesnej pozycji realnego zagrożenia.

Malintzin, Malinali (Malinalli), La Malinche lub Doña Marina – ta niezwykła dziewczyna ma wiele imion, ale równocześnie niewiele tak naprawdę o niej wiadomo. Wiele kontrowersji wzbudza nawet domniemana data jej śmierci, która nie jest ostatecznie i bezspornie ustalona. To, co wiemy o niej na pewno, to wpływ, jaki wywarło jej postępowanie na rzeczywiste działania konkwistadorów w okresie podbijania i kolonizacji terenów obecnego Meksyku przez Hermana Cortesa.

Czy podbój, bez jej wsparcia, jako tłumaczki, byłby w ogóle możliwy? Zakończyłby się równym – lub większym sukcesem? A może Hiszpanie musieliby zrezygnować i wycofać się, uległszy nie tyle przeciwnikom, co dzikiej, nieokiełznanej i nie mniej zabójczej bądź wyczerpującej naturze? A może mimo wszystko dopięliby swego, a rdzenni mieszkańcy okupiliby to o wiele krwawszą ofiarą?

Czy jest więc Malinali zdrajczynią swego ludu i swych korzeni – jak chce ją widzieć wielu Meksykanów po dziś dzień? Czy może mimowolną bohaterką, która uratowała rzeszę pobratymców przed niechybną śmiercią z rąk najeźdźców, przybliżając jedynie to, co i tak było nieuniknione?

Autorka komiksu – Alicja Jaraba – stara się reinterpretować, na bazie szczątkowych, historycznych informacji, historię La Malinche, ukazując ją przede wszystkim, jako kobietę świadomą, dumną i niepokorną, która odważyła się sięgnąć po własną godność i wolność w świecie, w którym konsekwentnie jej tych przymiotów odmawiano. Zresztą, nie tylko jej, bo i innym kobietom z tamtejszych ludów, bowiem tak bezsprzecznie patriarchalny był tamtejszy społeczny model. Zyskuje więc „Ta, która mówi” wydźwięk mocno feministyczny, ale kreślony z jednej strony z poszanowaniem materiału źródłowego, a z drugiej nie artykułujący swoich wniosków zupełnie jednoznacznie i pozostawiający pole do zasadnej dysputy na temat motywacji i zachowań bohaterki.

Jak wspomniałem na wstępie – bardzo łatwo jest nam, współczesnym – ze swojej względnie bezpieczniej i z gruntu komfortowej pozycji szafować surowe oceny, wyroki i oczekiwać bohaterskiego poświęcenia, aż do stopnia najwyższego, tj. ofiarowania życia za wyznawane ideały. Jednak skonfrontowani z realiami ówczesnego świata, odpowiedzmy szczerze, na ile sami bylibyśmy zdolni reagować inaczej, niż Malinali, pragnąca dla siebie tego, co my, z samego urodzenia, naturalnie posiadamy? To głos bardzo ciekawy, ukazujący swoiste moralne rozdwojenie i wątpliwości, jakie na przestrzeni miesięcy i lat kształtowały światopogląd młodej dziewczyny, urodzonej jako córka wodza – a więc wywodzącej się z ówczesnej arystokracji – po śmierci ojca sprzedanej w niewolę. A więc zdegradowanej, pozbawionej wszystkiego, z czego składało się jej życie, sprowadzonej do roli robotnicy i seksualnej zabawki nowego właściciela. I przekazywanej z rąk do rąk, jak przedmiot – bo finalnie została „prezentem” ofiarowanym Hiszpanom. W takim ujęciu, czy może dziwić jej pragnienie wyrwania się z zaklętego koła uprzedmiotowienia, w dodatku uwolnienia dzięki własnym zdolnościom i osobistym staraniom, by nauczyć się języków ludów ościennych, ale też – później – także najeźdźców? Czy nie uznamy tego za naturalną, tę chęć wyzwolenia, znalezienia dla siebie miejsca, swoistej niszy, przydającej jej praw, szacunku, pozwalającej poczuć się kimś więcej? Przecież to pragnienie, to poczucie, towarzyszy każdemu z nas, jest naturalnym oczekiwaniem. A że w przypadku Malinali wymagało wyrzeczeń i poświęceń większych, niż mogłoby się wydawać?

Znów wracamy do kontekstu czasów, w jakich żyła. Zgodziła się pomagać konkwistadorom, jednak wiele wskazuje na to, że działała pośrednio na korzyść rdzennych mieszkańców, ograniczając nieuchronną rzeź, jakiej była by świadkiem, jeśliby milczała. Ta, która mówi okazała się tą, która miała szansę interpretować słowa, balansować na krawędzi prawdy i niedopowiedzeń. Pośrednio kontrolować przekaz. Ale równocześnie rozumiała swój lud, rozumiała świat, w jakim funkcjonowała i była w stanie przemawiać w sposób dla obcokrajowców niedostępny. We współczesnym świecie określilibyśmy takie działanie niczym innym, jak dyplomacją. A przecież sama La Malinche nie wybrała dla siebie owej roli, została nią obarczona, wraz z kolejną niewolą, w jaką została przekazana. Więc interpretując postępowanie Malinali nie możemy czynić tego abstrahując od kontekstu czasowo – środowiskowego. Jaki ma się tak naprawdę wybór, jeśli każda decyzja będzie w jakimś stopniu szkodliwa i błędna? Jeśli zawsze ktoś wybiera za nas, traktując nas jak narzędzie, czy naprawdę zaskakującym jest pragnienie poczucia się nie przedmiotem, a osobą? Uzyskanie prawa do samostanowienia było – w moim odczuciu – głównym motywatorem bohaterki. Przynajmniej w obrębie komiksowej interpretacji jej historii. To ciekawy przykład próby oceny postaci historycznej, z uwzględnieniem szerokiego tła społeczno – politycznego tamtych czasów. Ale zarazem zajmująca, pełna pasji historia o kulturze, która dla nas, Europejczyków, jest znacząco obca, egzotyczna, ale za której degradacje niejako my, mieszkańcy Starego Świata, odpowiadamy.

Graficznie to komiks nakreślony starannie, plastycznie i z należycie dobraną kolorystyką. Szkice plansz są schematyczne, ale autorka nie oszczędza przesadnie na szczegółach, dodatkowo zawierając w formie rysunku elementy kojarzące się z rdzenną sztuką tamtego rejonu, co dodatkowo wzmacnia przekaz. Ciekawe jest kadrowanie stosowane przez Jabarę, która skupia się często na fragmentarycznym ujęciu danej sceny, by podkreślić jej wymowę. Postaci często nie mieszczą się w kadrze, artystka stosuje zbliżenia i wycinki, które pomagają jej uwypuklić przekaz.

„Ta, która mówi” to głos ważny i odważny. Oddaje pole wypowiedzi kobiecie, która nie obawiała się mówić głośno o tym, czego pragnie w czasach i w kręgu kulturowym, w których kobiety nie tylko nie były słuchane, ale wręcz nie miały prawa przemawiać publicznie. Jej historia urasta więc – nie pomimo, ale właśnie poprzez kontrowersje, jakie się z nią wiążą – do rangi symbolu, o którym warto pamiętać. Nie tylko w ujęciu feministycznym, kobiecego sięgania po przynależne im, równe mężczyznom miejsce w kulturze i życiu społecznym, ale również jako przykład, że umiejętność dialogu zawsze będzie wartościowsza, niż walka zbrojna.

A mimo tylu wieków, jakie minęły od czasów La Malinche, ludzkość wciąż się nie nauczyła, jaką wartość ma słowo.

Ta, która mówi

Nasza ocena: - 85%

85%

Scenariusz i rysunki: Alicja Jaraba. Tłumaczenie: Marta Duda-Gryc. Wydawnictwo Lost In Time 2023

User Rating: Be the first one !

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.

Zobacz także

Neptun – kosmiczne tajemnice [recenzja]

“Neptun” to najkrótsza jak dotąd historia w wykreowanym przez Leo uniwersum Aldebarana. I jak podpowiada …

Leave a Reply