Warning: A non-numeric value encountered in /home/platne/serwer269681/public_html/badloopus.pl/wp-content/plugins/taqyeem/taqyeem.php on line 613
Warning: A non-numeric value encountered in /home/platne/serwer269681/public_html/badloopus.pl/wp-content/plugins/taqyeem/taqyeem.php on line 616
Uwielbiam tytuły, po których kompletnie nie wiem, czego mam się spodziewać. Albo takie, po których spodziewam się konkretnej konwencji gatunkowej, a otrzymuje coś zupełnie innego. Często – o wiele lepszego. Tak właśnie jest z „Brudnymi sprawkami wujaszka Hana” Aleksandry Bednarskiej.
Po okładce spodziewałem się gaimanowskiego urban tales, a może też trochę new weird spod znaku Mieville’a, osadzonego w azjatyckich realiach. Owszem, uwielbiam powyższych autorów, a tutaj nieco ironiczny w brzmieniu tytuł i mangowa estetyka okładki sugerowała taką, a nie inną konwencję. Ale już w pierwszym opowiadaniu moje założenia zostały rozbite w pył przez prozę zupełnie innego kalibru. Nie tyle gorszą, mniej atrakcyjną, nie aż tak porywającą, niż twórczość wspomnianych pisarzy. Wręcz przeciwnie. Bednarska podniosła poprzeczkę bardzo wysoko, nie tylko dla debiutantów, ale i ogółem dla tego, co spod polskich piór (i klawiatur) pojawia się na rynku wydawniczym w ostatnich latach. To proza przede wszystkim bardzo dojrzała, przemyślana, starannie skonstruowana. Przemawiająca onirycznością nie tylko w ogólnej osi fabuły, ale też – a może nawet, przede wszystkim – poprzez podteksty. Całą kulturową otoczkę, samą w sobie egzotyczną i dla polskiego odbiorcy z gruntu obcą, a dodatkowo przepoczwarzaną w coś jeszcze bardziej obcego dzięki zaimplementowaniu mrocznej, nadnaturalnej niesamowitości.
To poniekąd zbiór opowiadań, choć łączy je wspólny element tytułowego wujaszka Hana – postaci niejako nieobecnej, albo obecnej bezustannie, ale tylko w tle, w kuluarach, w półszeptanych wzmiankach, na marginesie. I to właśnie ta spinająca całość klamra kwalifikuje ten zbiór historii jako coś więcej, niż typową autorską antologię. To twór rozpięty pomiędzy osobnymi nowelami, a zespalającą je w coś większego quasi-powieścią, osnutą wokół miejsca, ale i tytułowej postaci. Pozornie brak tu – całościowo – linearnej fabuły i jednolitego zestawu bohaterów, bo każda pojedyncza historia ma swoich własnych. Ale oni przenikają do kolejnych opowieści, migają gdzieś w tle, są czasem wspomnieniem, czasem dekoracją, która urozmaica scenografię świata przedstawionego, ale i zespala go w jedną, większą całość. I efekt finalny zaskakuje, pozostawiając swoiste uczucie niedosytu, bo przecież chciałoby się więcej, chciałoby się dłużej pozostać w tym świecie. Dziwacznym, obcym, niepokojącym, ale i fascynującym, jak wszystko, co mroczne, egzotyczne, niesamowite. Ale podglądane jakby zza kotary, przez brudną szybkę, kiedy nie widzimy wszystkiego i niekiedy wyobraźnia dopowiada nam to, czego nie uda nam się dostrzec. Ale co zwyczajowo, potęguje doznania.
Fascynuje mnie rytm tej prozy. Tym, co, moim zdaniem, wyróżnia literaturę wysoką, względem pośledniej (niezależnie od gatunku) jest język opowieści. Warsztatowa konstrukcja, czyniąca opowiadaną historię wyjątkową, wyróżniająca się nie tylko przez to, co opowiada, ale JAK to robi. A Bednarska w tym względzie naprawdę zachwyca. Umiejętnością nie tyle snucia mrocznych historii, ale pisania w języku kraju, o którym opowiada. A to cholernie trudna rzecz.
Zazwyczaj bardzo źle wypadają pisarskie próby polskich autorów, którzy osadzają akcję w obcym kraju (np. w USA), a bohaterami czynią tamtejszych natives. Zwykle wypada to sztucznie, nijako, ułomnie, poprzez brak wystarczającego zakorzenienia kulturowego, przez niewystarczające poczucie przynależności do świata, w jakim dzieje się akcja. U Bednarskiej ten problem nie występuje, bo ona doskonale czuje azjatyckość, w sensie społecznym i kulturowym. I potrafi przelać ją na papier, zakląć w pojedynczych zdaniach, zaszyć między wersami. Prawie niezauważalną, ale jednak doskonale wyczuwalną, na poziomie wręcz instynktownym. To – takie przełożenie na język literacki pozornie obcej dla autorki kultury – zaskakuje, ale i wzbudza podziw. A rzadkie zamiłowanie do odpowiedniego rytmu zdań przekształca jej prozę w zachwycającą, choć nierzadko przerażającą melodię. A tamten region świata rezonuje z niesamowitością o wiele bardziej przecież, niż nasz, europejski, zachodni krąg kulturowy. Tam duchy, demony, niezliczone modele niebios i piekielnych kręgów są zakorzenione i obecne dużo silniej w społecznej świadomości. Bardziej nimi przesiąknięta jest miejska przestrzeń, będąca swoistym tyglem religijno – kulturowym, która mieszała się w etnicznym kotle regionu od setek lat. I mimo zachłyśnięcia cywilizacyjnym postępem i technologią, nie odseparowała się zupełnie od owej „duchowej” warstwy postrzegania rzeczywistości. Bednarska to rozumie i – co ważniejsze – potrafi w bardzo umiejętny sposób zaprezentować w tworzonej treści. A to skutkuje niezwykłym poziomem autentyzmu sztafażu świata przedstawionego, który dodatkowo odrealniany jest przez nadnaturalne, choć samo scharakteryzowanie go literackie zapewne by wystarczyło by i zachwycić i przerazić odbiorce swoją egzotyka i obcością.
Szukając – odruchowo – literackich skojarzeń, pierwsza nasuwa mi się na myśl (nie)znana szerzej w naszym kraju, za sprawą świetnego zbioru opowiadań „Magia dla początkujących”, amerykańska autorka Kelly Link. Już nie rzecz nawet w podejmowanej tematyce utworów, co bardziej w poetyce konstrukcji tekstu, jaka zdaje mi się bardzo pokrewna pomiędzy Link, a Bednarską właśnie, choć ta druga doprawia solidnie swoje teksty „azjatyckością”
A jedno z najlepszych opowiadań w całym zbiorze autorki „ Brudnych sprawek wujaszka Hana” – „O mały włos” rezonuje ze wspomnieniem niezwykłego, szokującego, ale znakomitego zarazem opowiadania Geoffa Rymana „Piękna córka Pol Pota”.
To – odnoszę wrażenie – właściwe literackie tropy, dla scharakteryzowania specyfiki pisarstwa Bednarskiej, choć z pewnością nie jest to żadna próba kalki ww twórców. Autorka „Brudnych sprawek wujaszka Hana” ma bowiem własny, świadomy i solidnie ukierunkowany styl, który czyni całość zbioru spójnym i bardzo starannie zestawionym. Pozorny podział na luźno ze sobą powiązane historie, a jednocześnie spięcie ich w całość klamrą tytułowej, choć pojawiającej się osobiście w tekście bodaj tylko raz persony, okazuje się być zabiegiem doskonałym.
„Niesamowitość osadzona w egzotycznych realiach to w zasadzie niesamowitość pomnożona przez niesamowitość” pisze Wojciech Gunia we Wstępie do tego zbioru i nie sposób się z nim nie zgodzić. Jednak nie sam ten fakt czyni „Brudne sprawki wujaszka Hana” pozycją z gruntu wyjątkową na literackim poletku w naszym kraju. Bo równie ważnym elementem, oprócz wzmiankowanej niesamowitości – jest niezwykłe opanowanie stylistyczne Bednarskiej i utrzymanie całości w sztywnych ryzach starannie przedstawionego, spójnego wewnętrznie świata, jaki zaserwowała. Ona nie tłumaczy nam jego realiów. Ona w nich funkcjonuje. Nie tylko pisze, ale zarazem myśli i czuje w ich dusznej, egzotycznej, przesiąkniętej niesamowitością atmosferze, pełnej duchów, zapomnianych bóstw i nadnaturalnych zdarzeń, przenikających swobodnie do naszej rzeczywistości. I co najwyżej pozwala nam do tego świata na chwilę zajrzeć. I posłuchać opowieści, które pragnie on nam opowiedzieć.
Od nas zależy, jak wiele z nich i jak wyraźnie zapragniemy usłyszeć.
Brudne sprawki wujaszka Hana
Nasza ocena: - 90%
90%
Aleksandra Bednarska. Wydawnictwo Planeta Czytelnika 2023