Pandemia COVID-19 wciąż spędza nam sen z powiek. Świat się zmienił, a wraz z nim również przemysł filmowy. Niedługo trzeba było zatem czekać, aż twórcy postanowią przekuć temat na ekranową historię.
W przypadku „Rozdzielonych” Adama Masona, pierwszym pytaniem jakie wielu może nasuwać się na myśl jest zasadność całego przedsięwzięcia i wątpliwości, czy nie mamy do czynienia z próbą zmonetyzowania tragedii. Jasne, filmów odpowiadających na aktualne zapotrzebowanie widowni mieliśmy w historii całe mnóstwo, a jeżeli za głośnym tematem kryje się dobrze opowiedziana historia, rzecz powinna obronić się sama. Tyle, że „Rozdzieleni” nie mają na to szans.
Początek filmu Masona jeszcze niczego złego nie zwiastuje, a wręcz przeciwnie – daje nadzieję na intrygujące postapokaliptyczne kino. Świat przedstawiony w „Rozdzielonych” to klasyczna hiperbola obecnej sytuacji jaką widzimy za oknem: społeczeństwo znajduje się pod ścisłym nadzorem, utworzona została specjalna strefa dla osób zarażonych, a na ulicach rządzą funkcjonariusze służb bezpieczeństwa, którzy odsiewają kolejne ofiary wirusa. Na tak zbudowanym tle, scenariusz przedstawia nam kilka równoległych, powiązanych ze sobą wątków: jednego z „odpornych” na wirusa kurierów i jego dziewczynę która dowiaduje się że może być zarażona, rodzinę trudniącą się sprzedażą opasek identyfikacyjnych, czy wreszcie streamerkę która miała być gwiazdą, ale pandemia jej w tym przeszkodziła. Trochę tego jest i w teorii powinniśmy mieć w czym wybierać – całkiem szybko okazuje się jednak, że ani jedna z tych historii nie potrafi utrzymać naszej uwagi na dłużej.
Być może winą takiego stanu rzeczy jest duża przewidywalność całości – wszak trudno zaangażować się w losy bohaterów, jeśli z góry wiemy, że ci dobrzy odniosą sukces, a źli zostaną ukarani. Dodatkowym problemem jest dojmujące uczucie niewykorzystanego potencjału. Z intrygującego punktu wyjściowego twórcy nie robią nic ponad tło dla treści, którą widzieliśmy już po tysiąckroć i w lepszym wykonaniu. I nie chodzi nawet o to, że scenariusz jest mizerny – a zdecydowanie bardziej uwiera fakt, że nikt nie ma zamiaru pokusić się tu o głębszą analizę sytuacji, zamiast tego serwując nam miłosną opowiastkę. I to w potrójnym wydaniu.
Z ekranu wieje zatem nudą, a stereotypowe postaci i ich równie schematyczne zachowania plączą się po ekranie, żmudnie posuwając akcję do przodu. Tyle w tym wszystkim dobrego, że „Porzuceni” są nakręceni porządnie, a całkiem niezła obsada wśród której znalazło się miejsce dla choćby Petera Stormare’a czy Demi Moore również trzyma odpowiedni poziom. To jednak zdecydowanie za mało by mówić o kinie udanym.
Chciałbym napisać, że jeśli jeszcze nie zmęczyliście się COVID-19 w rzeczywistości, możecie dać filmowi Masona szansę – ale byłoby to jednak spore nadużycie. „Rozdzieleni” ze swoją kompletnie-nie-inspirującą fabułą sprawiają wrażenie tworu który powstał tylko i wyłącznie dlatego, że ktoś stwierdził, iż tematyka może się sprzedać. Innymi słowy, strata czasu.
Foto © STX Films
Songbird. Rozdzieleni
Nasza ocena: - 40%
40%
Reżyseria: Adam Mason. Obsada: Peter Stormare, Demi Moore, Alexandra Daddario. USA, 2020.