Gorący temat

Sputnik – rosyjska odpowiedź na „Obcego”? [recenzja]

Nasi sąsiedzi zza wschodniej granicy już niejednokrotnie udowodnili, że potrafią nakręcić science fiction poziomem realizacji ani trochę nie odbiegające od zachodnich produkcji. Z reguły jednak gorzej wyglądało to już pod kątem jakości scenariuszy.

„Sputnik” zaczyna się wyjątkowo klimatycznie. Mamy oto dwóch astronautów sposobiących się do powrotu na Ziemię. W trakcie wykonywania ostatnich procedur coś idzie paskudnie nie tak – łączność z kontrolą lotów zostaje przerwana, a obaj mężczyźni na mgnienie oka przed katastrofą dostrzegają w iluminatorze coś… czego nie ma prawa tam być. Niewiele czasu później wezwanie do tajnego ośrodka badawczego otrzymuje doktor Tatyana Klimova. Okazuje się, że jeden z załogantów rozbitej kapsuły przeżył – i najprawdopodobniej sprowadził na naszą planetę coś jeszcze.

Punkt wyjścia dla filmu Egora Abramenki jest tyleż ograny po wielokroć, co nadal interesujący – w początkowych minutach mamy wystarczająco wiele tajemnicy i niedopowiedzeń, by zacząć zastanawiać się czym też będą usiłowali zaskoczyć nas scenarzyści w dalszych partiach seansu. W klimat instytucjonalnych sekretów dobrze wpisuje się również osadzenie akcji w czasach drugiej wojny, z właściwym przedstawieniem nieznoszącego sprzeciwu, bezdusznego aparatu państwowego Związku Radzieckiego. Schody po tak sprawnie rozegranym wstępie zaczynają się jednak, gdy docieramy do aktu drugiego – a wraz z nim rozwiązania worka z prezentami – czyli wyłożeniu nam w najprostszy możliwy sposób, „o co tu tak naprawdę chodzi”.

Takim podejściem twórcy strzelają sobie w stopę jeszcze zanim dobrniemy do pierwszych sześćdziesięciu minut seansu. Próżno szukać bowiem w „Sputniku” sensacyjnego wątku przewodniego, a tym bardziej oczekiwać wywracającego fabułę na lewą stronę scenariuszowego twistu. Jest wręcz dokładnie przeciwnie-  w momencie gdy wiemy już z czym mierzą się bohaterowie, napięcie wykładniczo opada, a napędzane niepewnością tempo akcji niemal całkowicie wyhamowuje. Brak tu poczucia, że gra toczy się o jakąkolwiek stawkę, a narastający z wolna konflikt ani przez moment nie uświadamia nas, że bohaterowie znaleźli się w sytuacji nad którą nie mają kontroli i jak się zdaje, ani reżyser, ani dwójka scenarzystów do końca nie wie jak ten stan rzeczy zmienić. Skoro zatem nie potrafią wykreować atmosfery zagrożenia, twórcy usiłują ratować sytuację sięgając po gatunkowe schematy – niestety z rodzaju tych, z których rozszyfrowaniem każdy choć odrobinę doświadczony w gatunku odbiorca poradzi sobie w kilkadziesiąt sekund. Cóż więc nam zatem pozostaje? Ano wałkowany przez większość filmu wątek badania obcego organizmu i powolnego uświadamiania sobie, że „ci dobrzy” wcale nie muszą tymi dobrymi być.

Seans „Sputnika” męczy więc niepomiernie, a byłoby zapewne jeszcze gorzej, gdyby nie przyzwoita realizacja. Dobrze bowiem sprawują się aktorzy, CGI jest jakościowo w punkt – z ładnie animowanym potworem na czele, a kamera pracuje jak trzeba, prezentując nam skąpane w mroku korytarze militarno-badawczej placówki. Do pełni szczęścia pod tym względem brakuje tylko bardziej wybijającej się z tła ścieżki dźwiękowej – ale i tak można w tym wypadku śmiało pisać, że technikalia to najmocniejsza strona produkcji.

Czy to jednak wystarcza, by „Sputnika” rekomendować? Niestety, ani trochę. Co do istoty, mamy tu do czynienia z kolejnym kazusem w rodzaju „Guardians: Misji superbohaterów”, czy „Przyciągania” – filmem który jest kompetentnie zrealizowany i ma obiecujący pomysł wyjściowy, ale jedyną reakcją jaką wywołuje, jest wzruszenie ramion. Lepiej jednak po raz kolejny włączyć „Obcego”.

Foto © Vodorod Pictures, Art Pictures Studio, Hype Film, National Media Group Studio, STS

Sputnik

Nasza ocena: - 50%

50%

Reżyseria: Egor Abramenko. Obsada: Oksana Akinshina, Fyodor Bondarchuk, Pyotr Fyodorov. Rosja, 2020.

User Rating: Be the first one !

Maciej Bachorski

Pasjonat staroszkolnych horrorów science fiction w stylu "Obcego", "Cosia" czy "Ukrytego Wymiaru", rockowej/metalowej muzyki i przyzwoitej (znaczy, nie tylko single malt) whisky. Pisywał dla "Playboya", "PIXELA", czy "Wiedzy i Życia", a obecnie współpracuje z "Nową Fantastyką", "CD-Action" i "Netfilmem".

Zobacz także

Sisu – mniej znaczy lepiej [recenzja]

Kinowe eksperymenty z formą i treścią z pewnością należy cenić za przełamywanie utartych schematów, ale …

Leave a Reply