Gorący temat

Szybcy i wściekli 9 – pięćdziesiąt tysięcy obrotów na minutę [recenzja]

Trudno nie kręcić z niedowierzaniem głową, spoglądając na drogę jaką od zaprezentowanej w 2001 roku pierwszej odsłony przeszła jedna z najbardziej dochodowych serii filmów akcji XXI wieku. Co rozpoczęło się jako rzecz o światku nielegalnych samochodowych wyścigów, z biegiem czasu zawędrowało w rejony godne science fiction – i nie zamierza zwalniać tempa.

„Szybcy i wściekli 9” rozpoczynają się jednak cokolwiek niepozornie, sięgając do tragicznej przeszłości Dominica Torretto w stylizowanym na lata 80’ prologu. Oto widzimy śmierć jego ojca – wydarzenie które położy się cieniem na relacjach Doma z jego młodszym bratem, Jakobem, który najwyraźniej w jakiś sposób jest w tajemniczy wypadek zamieszany. Tak oto, zachowana z lat młodzieńczych zadra w sercu stanie się zarzewiem kolejnego konfliktu –  jak to bowiem w historii bohaterów „Szybkich i wściekłych” bywa, przeszłość dogania ich w najmniej spodziewanych momentach – a jeśli stanie się to przy okazji kolejnej próby przejęcia władzy nad światem przez „tych złych”, nie pozostaje nic innego niż wskoczyć w Dodge’a Chargera i stawić jej czoła.

Jeśli powyższe streszczenie mogłoby wskazywać na to, że film weterana serii, Justina Lina w jakikolwiek sposób będzie zdradzał ambicje poszerzenia rysu psychologicznego głównych postaci, wszystkich zaniepokojonych natychmiast uspokojam – „Szybcy i Wściekli 9” absolutnie nie mają takiego zamiaru. I owszem, jakaś rodzinna drama w tle się rozgrywa, są też powroty pewnych postaci które niewątpliwie wywołają łezki oczach długoletnich fanów – wszyscy wiemy jednak, że są one jedynie pretekstem do tego by na ekranie zapanowało animowane komputerowo, mające sobie za nic prawa fizyki pandemonium. I pod tym względem, najnowsza odsłona napakowanej testosteronem marki nie zawodzi, a nawet wręcz przeciwnie – zabiera nas w regiony, które do tej pory stanowiło powód do podśmiechiwania się pod nosem przeciwników zaproponowanej formuły.

Miejmy to zatem z głowy – tak, w tej części nasi bohaterowie udają się samochodem… w przestrzeń kosmiczną. Można więc zaryzykować stwierdzenie, że jeśli kiedykolwiek miał nadejść dla”Szybkich i wściekłych” moment od którego już nie będzie powrotu, to stał się właśnie teraz. Myliłby się jednak każdy, kto sądziłby, że pokonanie ziemskiego przyciągania to jedyna atrakcja na jaką w filmie Lina się natkniemy. Bynajmniej – z właściwym sobie wdziękiem i subtelnością godną mota pneumatycznego, najnowsza odsłona zaprezentuje nam też takie kurioza jak przejazd zapadającym się linowym mostem, wyjście bez szwanku po przygnieceniu transporterem opancerzonym, czy ludzi wytrzymalszych od ścian budynków. Jak w poprzednich częściach jest więc radośnie głupio i bezrefleksyjnie, a kolejne zakrapiane CGI sceny przemykają nam przed oczyma w tempie iście ekspresowym.

Na miejscu wydaje się zatem pytanie, czy w całej tej świadomej przaśności, przy której John Cena jako brat Vina Diesela prezentuje się jako jeden z bardziej wiarygodnych elementów filmu, „Szybcy i wściekli” nie dotarli w końcu do punktu, w którym natężenie mrugnięć okiem do widza zwyczajnie przestaje bawić. Odpowiedź nie jest tak jednoznaczna jak mogłoby się wydawać – choć z jednej strony ciężko uciec od refleksji na temat tego, że pole do innowacyjności w kolejnych częściach dramatycznie się kurczy, z drugiej mamy też metafilmowe rozważania postaci nad tym… czy tak naprawdę nie są superbohaterami. Jestem przekonany, że taki zabieg może stanowić kolejny krok, po którym część widzów zwyczajnie uzna, że czas z marką się pożegnać, ale po prawdzie to jedyny kierunek w jakim „Szybcy i Wściekli” mogą przed obiecywanym dwuczęściowym finałem sagi się zwrócić.

Zanim jednak przekonamy się o tym, jak całe to zamieszanie w istocie się zakończy, na części opatrzonej cyferką dziewięć, zgodnie z tradycją serii możemy całkowicie wyłączyć umysł i rozkoszować się lawiną wybuchowych nonsensów. A jeżeli w trakcie seansu poczujemy ukłucie wstydu, że satysfakcję czerpiemy z obcowania z nie zawsze intencjonalną parodią kina akcji? Cóż, przez dwie dekady powinniśmy zdążyć się do takiego stanu rzeczy przyzwyczaić.

Foto © UIP

Szybcy i wściekli 9

Nasza ocena: - 60%

60%

Reżyseria: Justin Lin. Obsada: Vin Diesel, Michelle Rodriguez, Charlize Theron i inni. USA, 2021.

User Rating: Be the first one !

Maciej Bachorski

Pasjonat staroszkolnych horrorów science fiction w stylu "Obcego", "Cosia" czy "Ukrytego Wymiaru", rockowej/metalowej muzyki i przyzwoitej (znaczy, nie tylko single malt) whisky. Pisywał dla "Playboya", "PIXELA", czy "Wiedzy i Życia", a obecnie współpracuje z "Nową Fantastyką", "CD-Action" i "Netfilmem".

Zobacz także

Sisu – mniej znaczy lepiej [recenzja]

Kinowe eksperymenty z formą i treścią z pewnością należy cenić za przełamywanie utartych schematów, ale …

Leave a Reply