Christophe Bec to scenarzysta znany w Polsce choćby z interesującej serii „Mroczna otchłań”, czy – wydawanych także przez Lost In Time – „Legend Zachodu”. Ten całkiem wprawny autor powraca tym razem z ponurą wizją eksploracyjnego science fiction, krzyżującego motywy z „Obcego” i „Diuny”. I trochę niewykorzystującego kryjącego się w pomyśle potencjału.
Tytułowa Siberia 56 to kolejna prekolonizowana przez Ziemian planeta, która cała skuta jest lodem, a jej temperatury sięgają minus 200 stopni Celsjusza. Kiedy dorzucimy do tego lodowate wiatry wiejące do 300 km/H, warunki okazują się wręcz nieludzkie. Jednak korporacyjna chciwość nie pozwala zrezygnować, więc prekolonizacja trwa. Kolejna grupa kolonistów przylatuje na planetę i od razu wpada w kłopoty – ich wahadłowiec rozbija się na niegościnnym pustkowiu, a oni sami, aby przetrwać, muszą pokonać odległy dystans w tych morderczych warunkach, by dotrzeć do bazy. A jeśli klimat, to za mało, to w lodzie i śniegu kryje się coś jeszcze. Coś potężnego i bardzo zabójczego…
Wyjściowy pomysł opowieści jest naprawdę zgrabny. Obca planeta, skrajnie niegościnny klimat i zdesperowani koloniści, skonfrontowani z nieznanym, walczący o przetrwanie. Zapowiada się znakomicie! Nieco gorzej jest z samym prowadzeniem fabuły, bo ta zdaje się być rozpisana nieco na skróty. Jest w tej historii olbrzymi potencjał, którego autor zdaje się nie wykorzystywać, bo brakuje mu zwyczajnie miejsca. Akcja pędzi na złamanie karku i choć ma momenty świetne, to uszeregowane sekwencyjnie, nie pozwalają wielu wątkom należycie się rozwinąć, pojawiają się fabularne skróty i szkodliwe przyspieszenia akcji. A świat Syberii 56 ma bardzo wiele do zaoferowania. I kryje mnogość tajemnic, którymi Bec umiejętnie nęci… by po chwili zupełnie je porzucić lub potraktować z wyjątkowo irytującą nonszalancją. Szkoda.
Sam pomysł obcej, groźnej formy życia jest wyraźnie zaczerpnięty z „Diuny”, choć tutaj czerw kryje się w lodzie, nie zaś w piasku. Ale jego fizjonomia – wielkiej, morderczej dżdżownicy – czy nawet sposób poruszania się, lub też reagowania na bodźce zewnętrzne zbyt wyraźnie kojarzy się z kreacją Herberta, by podobieństwo pominąć. I samo w sobie nie jest to złe – taka bezpośrednia inspiracja, bo przecież została przeszczepiona w zupełnie odmienne warunki, w odmienną scenografię. Problemem komiksu jest to, że scenarzysta nazbyt szybko dąży do zakończenia, po drodze marnując znaczną część początkowego potencjału. I dostajemy historię co najwyżej dobrą, kiedy początek, to otwarcie, oferowało szansę na opowieść znakomitą.
Zupełnie niewykorzystany – a niebywale intrygujący – jest wątek obcej cywilizacji, jakiej pozostałości odkrywają kolonizatorzy na Syberii 56. Można było tę historię o tajemniczej, pradawnej rasie rozwinąć bardziej, budować na nim jeszcze większą – niż obecna – tajemnicę, niczym w filmowym „Prometeuszu” Ridleya Scotta. To, co tam całkiem nieźle działało, tutaj pojawia się… by szybko stracić impet zbyt prostym i pobieżnym wyjaśnieniem, co prowadzi do wcześniejszej konkluzji, że Bec miał za mało przestrzeni na rozwinięcie opowieści. Bo nie zakładam, że brakło mu pomysłów. Ale znów – szkoda.
Graficznie jest nieźle. Monumentalne, zlodowacone przestrzenie robią niezłe wrażenie i zgrabnie budują ogólny klimat komiksu, z jego beznadziejnością, osaczeniem, nie tylko przez warunki klimatyczne, ale też to, co kryje się w niezbadanych połaciach lodu. Rysownik, Alexis Sentenac zaprezentował się już wcześniej polskim czytelnikom za sprawą steampunkowego thrillera „Wahkan”, wydanego przez Elemental. Tutaj radzi sobie co najmniej dobrze, miejscami nieco kojarząc się z graficznym sznytem Enkiego Bilala, co całkiem dobrze pasuje do przyjętej scenografii śnieżnych pustkowi. Grafik sporo miejsca poświęca właśnie tej prezentacji powierzchni planety, w szerokich kadrach podkreślając jej nieprzyjazny klimat i kryjącą się w nim potęgę. Naprawdę może się zrobić zimno od samego patrzenia! Zdecydowanie, strona graficzna działa tutaj na plus.
„Siberia 56” to niezły thriller science fiction, któremu zabrakło przestrzeni na należyte rozwinięcie i wykorzystanie pełni potencjału. Ale album trochę broni się w warstwie graficznej, więc nadal jest wart przeczytania. Z pewnością nie arcydzieło. Ale czytadło na jeden wieczór – owszem.
Siberia 56. Wydanie zbiorcze
Nasza ocena: - 70%
70%
Scenariusz: Christophe Bec. Rysunki: Alexis Sentenac. Tłumaczenie: Jakub Syty. Wydawnictwo Lost In Time 2024