Gorący temat

Terminator: 2029-1984 – z szacunkiem do mitologii [recenzja]

Niedawno opisywałem “Płonącę ziemię”, jeden z pierwszych komiksów w ogóle z udziałem Terminatorów, a tymczasem Scream Comics wydało “2029-1984” – jedną ze świeższych historii o zabójczych cyborgach z przyszłości, a do tego dużo, dużo lepszą.

Pisząc “świeższą” może trochę naginam fakty, bo powstała ona w 2010 r., ale prawdą jest, że od jej publikacji, do dnia dzisiejszego powstało jedynie sześć innych historii, a zatem biorąc pod uwagę ilość, nie ma tutaj dużej przepaści. Autorem historii jest Zack Whedon, scenarzysta i producent telewizyjny, który komiksową karierę opierał na dopisywaniu wątków do znanych filmowych franczyz (“Firefly”, “Fringe”). Z reguły z tych obowiązków wychodził obronną ręką i tak też jest w przypadku mini-serii “Terminator: 2029-1984”. Jego opowieść bardzo mocno koresponduje z pierwszym “Terminatorem” Jamesa Camerona, ignorując wydarzenia z “dwójki”, a to dlatego, że Dark Horse posiada prawa wyłącznie do pierwszej części filmu. Ale nie ma tego złego, bo choć jest to historia alternatywna, okazuje się idealnie pasować do mitologii.

W pierwszej połowie historii, tytułowym “2029”, poznajemy Kyle’a Reese’a i ostatnie odcinki drogi jaką doszedł do momentu, w którym poznaliśmy go w filmie. Whedon zbudował ciekawy backgroud dla tego bohatera, mocno osadzając go w przerażającej rzeczywistości wśród przyjaciół i wrogów. Z tych pierwszych kluczową postacią okazuje się Ben, który w drugiej połowie albumu, “1984”, wyrusza w ślad za Kylem z własną bardzo ważną misją. W tej części mamy już przebitki z filmu i delikatne ingerowanie w jego fabułę, co w sumie okazuje się ciekawym zabiegiem. Tak naprawdę Whedonowi udało się dobudować prolog i zgrabny epilog do pierwszego dzieła Camerona, ale jednocześnie nie skreślić fabuły “dwójki”.

W efekcie otrzymujemy naprawdę solidny komiks, który z szacunkiem podchodzi do oryginału i udanie kieruje się wewnętrzną logiką serii, a przy tym pozostaje dziełem na wskroś autorskim i oryginalnym. Dodajmy do tego jeszcze całkiem atrakcyjne rysunki Andy’ego MacDonalda, któremu udało się rozrysować kilka naprawdę mocnych scen, oraz cudowne okładki Massimo Carnevale, a otrzymamy jeden z najlepszych albumów z udziałem Terminatorów.

Terminator: 2029-1984

Nasza ocena: - 75%

75%

Scenariusz: Zack Whedon. Rysunki: Andy MacDonald. Przekład: Tomasz Kupczyk. Scream Comics 2021

User Rating: Be the first one !

Paweł Deptuch

Redaktor, publicysta, autor kilku opowiadań i scenariuszy komiksowych. W latach 2004-2010 redaktor naczelny portalu Carpe Noctem. Od 2006 r. współpracuje z miesięcznikiem Nowa Fantastyka, a w latach 2018/2019 z polską edycją magazynu Playboy, gdzie pisał o nowych technologiach. Publikował też w zinach (Ziniol, Biceps) i prasie specjalistycznej (Czachopismo, Smash!). Od 2008 r. elektor Nagrody Literackiej im. Jerzego Żuławskiego, a od 2019 r. juror Nagrody Nowej Fantastyki w kategorii Komiks Roku.

Zobacz także

Niezwykłe losy Sknerusa McKwacza – hołd dla najsłynniejszego kaczora na świecie [recenzja]

„Niezwykłe losy Sknerusa McKwacza” to ważny album dla wszystkich miłośników opowieści z Kaczogrodu. Nie tylko …

Leave a Reply