Lektura pierwszego tomu serii “Wolverine” od Mucha Comics dostarcza czystej przyjemności. W końcu możemy odetchnąć od wielkich, globalnych, kosmicznych oraz międzywymiarowych wydarzeń i skupić się na przyziemnych sprawach.
W opasłym albumie znajduje się dziewiętnaście zeszytów serii “Wolverine, vol. 3”, do której scenariusze napisał Greg Rucka, autor m.in. “Stumptown”, “Lazarus” czy “Gotham Central”. Scenarzysta praktycznie zrezygnował z superbohaterskiego charakteru opowieści, stawiając na “uliczny” kryminał z domieszką akcji. Są tu zatem historie mocno osadzone przy ziemi, traktujące przede wszystkim o Loganie a nie jego alter ego znanego z X-Men.
W pierwszej historii można odnieść wrażenie, że Wolverine odbiera zaległy urlop. Jego główną rozrywką jest przesiadywanie w barze i czytanie książek oraz przesiadywanie w wynajętym mieszkaniu i czytanie książek. Podczas tego leniuchowania udaje mu się zawrzeć znajomość z kelnerką. Szybko się okazuje, że ma ona za sobą traumatyczną przeszłość, która właśnie ją dopadła przy pomocy karabinów maszynowych. Logan podejmuje więc trop aby odegrać się na oprawcach i wpada na ślad sekty porywającej i wykorzystującej młode dziewczyny. W finale robi się nieprzyjemnie i krwawo, by zaraz potem gładko przeskoczyć do kolejnej opowieści.
Logan trafia na meksykańskich przemytników ludzi i znów górę bierze jego empatia, nakazująca mu wymierzyć sprawiedliwość. W przeciwieństwie do poprzedniej historii, gdzie Rucka prowadził fabułę jak po sznurki, tutaj serwuje kilka zaskakujących zwrotów akcji, które w rezultacie nie pozwolą Wolverinowi podjąć decyzji w sposób zerojedynkowy. Ostatnia, najdłuższa historia rozgrywa się już w kanadyjskich lasach, gdzie Rosomakowi przyjdzie spotkać starą towarzyszkę niedoli z programu Weapon X i zmierzyć się ponownie z Sabertoothem.
Gregowi Ruce udało się ponownie tchnąć w Wolverine’a ten prymitywny, zwierzęcy pierwiastek. Ukazał go jako samotnika absolutnego, wchodzącego w interakcje z ludźmi tylko wtedy kiedy nie ma innego wyjścia oraz ostatniego sprawiedliwego, który wyrównać rachunki musi, bo inaczej się udusi. Duże znaczenie w jego prezentacji mają również rysunki Daricka Robertsona, portretujacego go jako mocno zaniedbanego mikrusa ubierającego się w za duże ciuchy. W jego ilustracjach przydomek “wolverine” znów nabiera sensu, gdy widzimy go jako małego, zawziętego zwierzaka. Gdy za ołówek zabiera się Leandro Fernandez, czar pryska, bowiem Logan staje się wyższy i bardziej muskularny, a jego dzika natura znika.
Ostatecznie “Wolverine, tom 1” w wykonaniu Rucki to bardzo przyjemna lektura, która z początku uderza naturalizmem, by w finale trochę się rozjechać przez zbytnie rozdmuchanie fabuły. Niemniej to jedna z ciekawszych interpretacji przygód Logana na naszym rynku.
Wolverine, tom 1
Nasza ocena: - 75%
75%
Scenariusz: Greg Rucka. Rysunki: Darick Robertson, Leandro Fernandez. Przekład: Marek Starosta. Mucha Comics 2022