Po wyemitowaniu drugiego sezonu “The Boys” można już w pełni zrozumieć decyzję włodarzy Amazon Studios, którzy zdecydowali się na cotygodniowe dawkowanie serialu. Mając w posiadaniu taką perłę, nie można się dziwić, że chciano jak najdłużej podtrzymać hype na tę produkcję.
Ten hype, te emocje czuć dobrze na zagranicznych serwisach internetowych, na których są wałkowane przeróżne wątki i teorie dotyczące “The Boys”. Powoli też, porównywanie ich z tymi z komiksu Gartha Ennisa i Daricka Robertsona traci sens, ponieważ fabuły obydwu już bardzo się rozeszły, dlatego też spolszczenia imion superbohaterów coraz bardziej kojarzą się jednak z rysunkowym pierwowzorem. Coraz częściej pojawiają się głosy, że serial jest po prostu lepszy od komiksu, co może nie do końca jest prawdą – na pewno bardziej pasują tu słowa inny i różny, a po prostu inaczej rozkładający fabularne akcenty.
Komiks był bardzo brutalna satyrą na świat superbohaterów w korporacyjnym ujęciu i co najważniejsze parodiował grubą kreską znane nam motywy z komiksów DC i Marvela. Serial natomiast rozwija swoje wątki z większą subtelnością (tak, to właściwe słowo, pomimo jego momentami dosłownej brutalności) bawiąc się przy tym przenikliwymi odniesieniami do naszej współczesności. A jego powracająca w kluczowych momentach dosadność znakomicie współgra ze scenariuszową finezją, tworząc przed nami wizję fabuły kompletnej. Tak, drugi sezon jest po prostu wspaniale poukładany i kończy się cliffhangerem, który nie drażni przedstawionym twistem, tylko bardzo zaostrza apetyt na dalszy ciąg.
Zanim jednak sezon dociągnął do smakowitego twista, dostaliśmy konsekwentni rozwijaną fabułę z szokującymi zwrotami akcji,a nawet z nowymi bohaterami. Najważniejszy z nich to Lamplighter, kiedyś sprawca zabójstwa dzieci Grace Mallory, teraz pracownik tajnego ośrodka, w którym eksperymentuje się na superludziach. Ekranowy występ w tej roli Shawna Ashmore’a chociaż nie jest z pewnością długi, na pewno zostaje w pamięci. To właśnie tego bohatera widzieliśmy przy tych najbardziej istotnych wątkach, na czele z ratowaniem oskarżonej i przetrzymywanej w Wieży Starlight, która w tym sezonie już całkowicie opowiedziała się po stronie The Boys.
Na pochwałę na pewno zasługuje prowadzenie wszystkich postaci z tytułowej ekipy, na czele z nieoczekiwanym ulubieńcem widzów, czyli wrażliwym… Frenchiem. Tak jest, po Hughiem wiemy dobrze, czego możemy się spodziewać, natomiast Tomer Capon nadał postaci Frenchiego niespodziewanej głębi, rozwijając ją konsekwentnie na bazie relacji z Kimiko. Wiele nowego dowiedzieliśmy się również o Billym Butcherze, którego rolę coraz lepiej dźwiga na aktorskich barkach Karl Urban i przy okazji poznaliśmy jego równie wrednego i nieustępliwego ojca (zaskakujący John Noble!). Ciekawie, bo niestandardowo rozwija się też wątek zepchniętych na bok A-Traina i Deepa, których postaci przedstawiane są w jawnie satyryczny sposób. I kiedy wydawało się, że Maeve nie dostanie w drugim sezonie nic ciekawego poza komplikacjami w jej lesbijskim związku, w finałowym odcinku jej postać zaliczyła spektakularne wejście podczas najważniejszej konfrontacji drugiego sezonu.
Skoro mówimy o konfrontacji, to musimy przywołać dwie najlepsze postaci drugiej odsłony serialu, których początkowa wojna podjazdowa poprowadziła fabułę w zaskakującym kierunku. Tak jest, Homelander i Stormfront zostali parą, dodajmy parą ze złowieszczym planem, który mógł całkowicie zmienić układ sił na świecie. Ci, którzy obejrzeli sezon do końca wiedzą dobrze jak się skończyło i pewnie chcieliby wyrzucić z pamięci obraz masturbującego się Homelandera na tle panoramy nocnego miasta. Nic z tego, bo to właśnie Homelander jest wiodącą postacią serialu. To w jaki sposób Antony Starr odgrywa wszelkie niuanse psychopatycznej osobowości tego najgroźniejszego na świecie superbohatera zasługuje na co najmniej nominację do Emmy. Miny, przemyślenia, zmagania z samym sobą, napady wściekłości – to jest tak przerażające, że wręcz piękne. I o ile chcieliśmy żeby Stormfront, która okazała się być – cytując zabawne video z serialu – nazistowską dziwką, dostała za swoje, tak przypadek naszego stosunku do Homelandera jest bardziej złożony.
W komiksie był bucem, na którego zlikwidowanie przez Chłopaków czekaliśmy nieustannie. W serialu jest inaczej, ta gama emocji, którą roztacza Antony Starr wokół postaci Homelandera jest paliwem serialu do tego stopnia, że zaczynamy lubić tego superbohatera. Rozumiemy jego niedojrzałość, a nawet mu z lekka współczujemy, odczuwając przy tym coś na kształt ekscytacji, kiedy jedynie w wyobraźni realizuje swoje nagłe, brutalne marzenia. I w ten właśnie sposób, między widzami a tą postacią narodziło się bardzo silne, niestety rozdzierające uczucie, bo z jednej strony kibicujemy Chłopakom, ale też w jakimś irracjonalnym odruchu trzymamy kciuki za Homelandera i nawet go żałujemy po konkluzji wątku z Beccą i Ryan’em . Za wytworzenie tej chorej bądź co bądź więzi twórcom należą się brawa, a Starrowi pomnik na miarę tego, które stawiano w komiksach Supermanowi. Najlepiej z napisem Homelander Forever, bo przecież jeśli Chłopaki dorwą go kiedyś ostatecznie, to pewnie i serial wówczas się skończy, a na razie chcemy żeby potrwał przynajmniej jeszcze jakieś trzy sezony. I oby w kolejnym czekała nas tak samo ostra jazda, jak w jego drugiej odsłonie.
The Boys, sezon 2 (odcinki 4-8)
Nasza ocena: - 90%
90%
Twórcy: Eric Kripke. Obsada: Karl Urban, Antony Starr, Jack Quaid i inni. Amazon Studios 2020.