“Tom Strong” to jeden z tych superbohaterskich komiksów, który nie jest od tego żeby nami wstrząsać, raz po raz atakować zwrotami akcji bądź rozdmuchiwać wydarzenia do granic eventu, po którym nic już nie będzie takie samo. “Tom Strong” został napisany po to, by dawać przyjemność z lektury i wzbudzać w odbiorcy czytelniczą radość.
Tworzenie w ramach imprintu America’s Best Comics być może było najszczęśliwszym okresem pracy Alana Moore’a w roli komiksowego scenarzysty. To wtedy mógł rozwinąć skrzydła i raczyć czytelników przygodami Ligi Niezwykłych Dżentelmenów, policjantów z TOP 10, Promethei, czy wreszcie Toma Stronga. Na polskie wydanie czekają jeszcze “Tomorrow Stories”, a może uda się również opublikować również “Terrę Obscurę”, do której nawiązuje ostatnia opowieść w niniejszym, pierwszym tomie zbiorczego wydania z przygodami Toma Stronga.
Cóż to za superbohater? Na pewno jeden z najciekawszych wymyślonych przez Alana Moore’a Scenarzysta wchodził wtedy w okres negacji swoich scenopisarskich osiągnięć w komiksie superbohaterskim, twierdząc że w dekonstrukcji i mrocznym obrazie herosów zabrnął zbyt daleko i teraz chce im przywrócić dawny blask, wprost ze złotej i srebrnej ery komiksu. W rękach Moore’a ta koncepcja zmieniła się w czyste złoto, a przy tym twórca nie porzucił wcale swych dekonstrukcyjnych zapędów, tylko nadał im nowy wymiar. Dlatego “Tom Strong” jest bardziej pulpową przejażdżką po cudach wyobraźni, podczas której twórca w każdej opowieści bada i przesuwa jej granice inspirując się nie tylko komiksową klasyką, ale i literaturą przygodową.
To co nam się wydaje infantylną dezynwolturą twórców sprzed dekad, dla Moore’a staje się poletkiem wyobraźni, które postanowił przeszczepić na współczesny grunt. Przy tym zaszczepił u swojego bohatera cechy superbohatera sprzed dekad, z duchem przygody i bezinteresowną pracą na rzecz ludzkości. Z aparycji i wyznawanych wartości przypomina Supermana, z kolei jeśli chodzi o umiejętności, bliżej mu do Tony’ego Starka czy Bruce’a Bannera, bo tak samo jak oni jest naukowcem-wynalazcą, który aby skutecznie działać nie musi posiadać wypasionej zbroi. Ma przede wszystkim wybitny intelekt i rodzinę i właśnie te dwa elementy najlepiej sprawdzają się w radzeniu sobie z zagrożeniami. Słowem, Tom Strong trochę mało pasuje na współczesnego superbohatera, ale jakimś cudem udaje mu się w tej roli świetnie realizować.
Wprowadzenie w świat Toma Stronga jest jedną z najlepiej rozpisanych genez superbohaterskich, ponieważ możemy ją śledzić na planszach komiksu w komiksie, czytanym przez małego mieszkańca Millennium City, które w 1999 roku jest miastem superbohatera, tak jak Metropolis było miastem Supermana. Dowiadujemy się, że Tom Strong ma już 100 lat, że przyszedł na świat na odludnej wyspie, na której wylądowali jego rodzice w wyniku morskiej katastrofy i wychowywał się w specjalnej, odizolowanej komorze będąc przedmiotem swoistego eksperymentu naukowego. Można w tej genezie, która wprowadza dodatkowo duchową łączność z tubylcami z wyspy dopatrywać się zlepku kilku literacko-popkulturowych motywów, na czele z Robinsonem Cruzoe, Kapitanem Nemo i Tarzanem, ale tylko Alan Moore mógł z tego stworzyć nową jakość.
Ta stuletnia perspektywa pozwala scenarzyści opisując współczesność Toma bardzo często zaglądać w jego przeszłość, a nam przeżywać przygody w duchu przygodowych klasyków. U boku Toma jest jeszcze jego ciemnoskóra żona Dhaula i córka Tesla (również o ciemnej karnacji) i można założyć, że Moore znowu wyprzedził swój czas tworząc tę kosmopolityczną rodzinę, jakby zgodnie z wymogami odnośnie rasowej różnorodności, które obowiązują w popkulturowym, współczesnym świecie.
Tom Stron przeżywa na kartach dwunastu zeszytów zadziwiające przygody, ma też swojego etatowego wroga, Paula Saveena, ale w tym momencie jeszcze nie znamy pełnego planu Moore’a na tę postać, choć scenarzysta rozsiewa delikatne sygnały, że może to być bardziej skomplikowana relacja, niż może się wydawać. Na razie w pierwszym tomie przede wszystkim chłoniemy niezwykłe fabularne pomysły i zmieniające się scenerie. To sama radość, także dzięki klasycznej oprawie graficznej w wykonaniu Chrisa Sprouse’a, choć mamy tu też występy innych rysowników, które stają się polem doświadczalnym dla poszukiwań różnych dróg, którymi mogłyby podążyć losy superbohatera. Im bliżej będziemy końca opowieści w kolejnych tomach, tym bardziej Moore będzie grał nostalgiczną i refleksyjna nutą, która uczyni z tego komiksu coś więcej niż jedynie przygodową historię z sympatycznym superbohaterem. Warto czekać, warto zbierać poszczególne fabularne kamyczki, które w efekcie ułożą się w złożoną i jedną z najbardziej pozytywnie oddziałujących na czytelnika superbohaterskich opowieści.
Tom Strong, tom 1
Nasza ocena: - 80%
80%
Scenariusz: Alan Moore. Rysunki: Chris Sprouse i inni. Egmont 2021.