Tom trzeci „Kolekcji” Toppiego zabiera nas w kolejną podróż, tym razem – jak w poprzednim woluminie – również za ocean. Teraz jednak to Ameryka Południowa, nie Północna stanie się obiektem artystycznych penetracji włoskiego mistrza, a my wraz z nim udamy się na niezwykłą wędrówkę w poszukiwaniu duchów, bogów i mitycznych Złotych Miast. I ponownie – jak przy poprzednich albumach serii – bezsprzecznie warto.
To ponownie komiks przygodowy – mamy tutaj bowiem bohaterów – zawadiaków, poszukiwaczy, wojowników indiańskich plemion i rozpalonych gorączką złota konkwistadorów. Ale – jak to u Toppiego – nie jest to przygoda oczywista, z przymrużeniem oka, żywiołowa, dynamiczna, by nie rzec, przaśna. A z pewnością nie jest ograna dotychczas w popkulturowym sztafażu. Tutaj realizm miesza się z mistycyzmem, bogowie afirmują bardzo bezpośrednio swoją obecność, wprost, otwarcie przemawiając do ludzi. I to kuszą ich, to przeklinają, to znów sprowadzają na manowce. A ludzie – jak to ludzie, w swojej ułomności czasem wznoszą się na wyżyny bohaterstwa, czasem upadają na samo dno, trawieni gorączka obsesyjnych, spalających ich pragnień. Czasem sięgają po swoje przeznaczenie, czasem gonią za nim, nie potrafiąc go doścignąć, mimo usilnych starań. Potrafi Toppi wspaniale snuć opowieści, pozostając na granicy snu i jawy, ale też doskonale wpasowując się w estetykę danej kultury, w jej specyficzny sposób opisywania świata, definiowania podstawowych pojęć i ukazywania natury jej samej. To wspaniały gawędziarz, który – często posługując się bardzo zbliżonymi do siebie w kolejnych odsłonach motywami – potrafi je zaadaptować do realiów danego rejonu świata, o jakim chce opowiedzieć. I nawet jeśli nie będą one zgodne co do joty z prawdą historyczną, czy geograficzną, to z powodzeniem uda się mu nas – odbiorców – oszukać, w ramach twórczej reinterpretacji, byśmy mu zawierzyli, byśmy pozwolili się uwieść. Choćby na czas lektury.
Jednak Toppi jest nie tylko pisarzem, nie tylko opowiadaczem, ale przede wszystkim rysownikiem. To rysunek jest dla niego podstawowym narzędziem, jego głównym sposobem ekspresji, podstawową formą wyrazu. I właśnie w rysunku ukazuje się najsilniej jego artystyczny geniusz.
Cechuje rysunki Toppiego niezwykła swoboda, której nie ograniczają nawet samemu sobie wyznaczane ramy kadrów, bo poszczególne, konieczne do uwypuklenia elementy zupełnie te ograniczenia ignorują, niejednokrotnie rozlewając się na znaczną część strony. Ta swoboda powoduje z jednej strony wrażenie, że mamy do czynienia z rysunkiem wręcz trójwymiarowym, a z drugiej czyni konkretną planszę jedną, większą całością, gdzie nie liczy się typowo linearna opowieść, ale wręcz ożywiona forma obrazu. Obrazu zdającego się do nas przemawiać bardziej bezpośrednio, bez skrępowania formalnymi wymogami opowieści sekwencyjnych. Dla Topiego nie ma granic schematu, jest ekspresja danych emocji, które pragnie wyrazić za pomocą rysunku, rezygnuje więc z klasycznej formy, na rzecz zaburzenia tła i perspektywy. Jego prace olśniewają szczegółowością detali, z równoczesnym zupełnym (i świadomym) miejscowym zignorowaniem elementów tła. Te, które w danej chwili wydają się Toppiemu zbyteczne, zwyczajnie są pomijane, zastępowane plamami bieli, lub czerni, albo co najwyżej schematycznie nakreślonymi szkicami. Nie jest to jednak bynajmniej artystyczna niedbałość, czy – nie daj Boże – lenistwo artysty, ale czynność dokonywana z premedytacją, bowiem Toppi wydaje się mieć niesamowitą kontrolę nad swoim dziełem i każdy jego aspekty jawi się jako starannie przemyślany i wpasowany w ogólną całość.
Graficzny styl twórczości Toppiego jest wyjątkowy, bardzo indywidualny, nie podobny do pomylenia z chyba żadnym innym. Ale i sam sposób prowadzenia narracji, czy też charakterystyczne motywy wydają się typowe dla tego konkretnie tego artysty. Człowiek okazuje się tutaj ledwie marionetką, zależną czy to od kaprysu bogów – których błędnie interpretowane przepowiednie i obietnice zwykle wiodą do zguby, prędzej czy później – lub ofiarą własnych pragnień, zazwyczaj nieodpartych i gorączkowych, okazują się ułudą, wcale nie przynoszącą upragnionego szczęścia, a stają się co najwyżej brzemieniem, które coraz mocniej ciąży.
Toppi to jeden z najciekawszych artystów komiksowych, jakich widziała nie tylko Europa, ale i świat. Jego dorobek jest tak odmienny od tego, do czego komiks amerykański, czy frankofoński nas przyzwyczaił (a, jak by nie patrzeć, to dwa najpopularniejsze nad Wisłą nurty), a jednocześnie fascynujący przez własne granice eksploracji gatunkowej. Ciekawie ujęte w tomy tematyczne zbiory komiksów Toppiego stanowią niejako mapę jego artystycznych poszukiwań i fascynacji, składając się na obraz artysty wybitnego, którego po prostu wypada znać. Już nawet nie przez fakt, jak wielki wywarł wpływ na twórców komiksu z całego świata. Ale choćby zwyczajnie dlatego, że jego komiksy to po prostu znakomitość. Sztuka przez duże S.
Toppi Kolekcja. Tom 3 - Ameryka Południowa
Nasza ocena: - 100%
100%
Scenariusz i rysunki: Sergio Toppi. Tłumaczenie: Marta Duda - Gryc. Wydawnictwo Lost In Time 2022