Pod koniec zeszłego roku ukazał się prequel “Trzeciego Testamentu” z podtytułem “Juliusz”. Jeżeli ktoś czytał ów tytuł przed lekturą głównej serii, może być rozgrywającym się w późnym średniowieczu “Trzecim Testamentem” nieco rozczarowany.
To już drugie wydanie komiksu ze scenariuszem Xaviera Dorisona i rysunkami Alexa Alice’a. Tym razem mamy pokaźnych rozmiarów tom (jednak nie tak pokaźny jak “Juliusz”) z zebranymi czterema odsłonami serii. To tytuł, w którym fabuła gna do przodu jak szalona, a jej bohaterowie dużo podróżują, (czy raczej uciekają) po średniowiecznej Europie, tempem przemieszczania się przypominając finałowe sezony “Gry o Tron”. Porównanie z finałowymi sezonami serialu HBO jest zresztą jak najbardziej wskazane ponieważ w “Trzecim Testamencie” również czuć ten twórczy, niczym nieuzasadniony pośpiech w prowadzeniu historii, jakby autorzy nie mogli już wytrzymać, by podzielić się z czytelnikami fabularnymi rewelacjami i kolejnymi zwrotami akcji. Czuć tutaj (tym razem odwrotnie niż w ostatniej odsłonie serialowej “Gry o Tron”) rodzaj twórczego entuzjazmu, który niestety zbyt często zastępuje dobrze zaplanowaną fabułę.
Dlatego też “Trzeci Testament” najlepiej czytać zgodnie z kolejnością oryginalnych wydań. Dopiero wtedy będziemy mogli się rozsmakować w dużo lepszym prequelu i docenić inwencję twórców, (a w zasadzie bardziej Alexa Alice’a), którzy postanowili z bardzo dobrym skutkiem uzupełnić swoją historię. W fabule “Trzeciego Testamentu” historia Juliusza jest jedynie napomknięta i dlatego końcowe rewelacje serii razem z ujawnieniem tożsamości głównego antagonisty wydają się być wyciągnięte niczym królik z kapelusza. Tymczasem w prequelu wszystko nabierze głębi i można wówczas łaskawszym okiem spojrzeć na “Trzeci Testament”.
Ten tytułowy manuskrypt to tajemniczy dokument z czasów początków naszej ery, który niczym w powieściach Roberta Ludluma i Dana Browna zdolny jest zatrząść podwalinami ówczesnej, chrześcijańskiej Europy. W jego poszukiwania wyrusza para połączonych losem bohaterów – uważany za martwego były inkwizytor Konrad z Marburga oraz Elisabeth, młoda córka jego wysoko postawionego w kościelnej hierarchii przyjaciela. Elisabeth podczas wyprawy pisze pamiętnik będący rodzajem kanwy dla “Trzeciego Testamentu”, a jej refleksje i wspomnienia mają za zadanie dać nam głębszy obraz toczących się tutaj wydarzeń.
Nie zabraknie w tej historii Zakonu Templariuszy, ale też mamy tajemniczą Hordę, jakby wyjętą z gatunku dark fantasy. W efekcie dostajemy sensacyjną, ale i chaotyczną opowieść z ciekawego historycznego okresu, przy okazji kreślącą przed nami alternatywną wizję wczesnego chrześcijaństwa. Pośpiech fabularny czasami nie pozwala wybrzmieć w pełni rysunkom Alexa Alice’a, który graficznie spełnia się na tych dużo większych kadrach, w małych zbytnio sobie folgując. Ale taki to właśnie album, jakby dokumentujący twórczą niedojrzałość, która dopiero miała rozkwitnąć w kolejnych dziełach scenarzysty i rysownika. Mimo zauważalnych wad, to po prostu solidne, przygodowe czytadło, po lekturze prowadzące ku bardziej przemawiającemu do czytelniczej wyobraźni prequelowi serii, będącemu zaprzeczeniem tezy o odcinaniu kuponów. Można, a nawet trzeba przeczytać “Trzeci Testament”, żeby potem przeczytać dużo lepszego “Juliusza”.
Trzeci Testament
Nasza ocena: - 55%
55%
Scenariusz: Xavier Dorison. Rysunki: Alex Alice. Egmont 2020