Nie oszukujmy się, historia Kuby Rozpruwacza została już mocno przeżuta na wszelkie sposoby przez światową popkulturę i branie się z tym tematem za bary, jest przedsięwzięciem o tyle karkołomnym, że trudno wykrzesać z niej coś rzeczywiście oryginalnego. Ale też duet Segura / Ortiz nie usiłuje iść utartym szlakiem i roztaczać skondensowanej faktograficznie opowieści o legendarnym mordercy, ani też (tak do końca) celować w jedną z teorii, kim mógł być. Oni bardziej wolą bawić się samym motywem, serwując krótkie, okraszone mocno smoliście czarnym humorem historyjki. Tyleż straszne, co groteskowe. I z pewnością genialnie narysowane.
Prawda jest taka, że w tym albumie główną siłą nośną jest rysunek. Pieczołowicie nakreślone, dopracowane w najdrobniejszym szczególe, realistyczne kadry to esencja opowieści o Rozpruwaczu, które pośrednio stają się portretem ówczesnego Londynu, tych jego najbrudniejszych, najciemniejszych zaułków. Jose Ortiz – znany polskim czytelnikom choćby ze świetnego postapo „Hombre”, czy komicznych epizodów z perypetiami Burtona i Cyba i tym razem wznosi się na graficzne wyżyny, nie stroniąc jednocześnie od na wpół realistycznego, ale też w pewnym stopniu turpistycznego portretowania Londynu, jako miejsca, w którym zdecydowanie nie chcielibyście mieszkać. To miejsce brudne, wręcz skażone. Unurzane w biedzie, w beznadziei, miasto cuchnące desperacją i chorobą. Miasto, w którym bezwzględność równa się przetrwaniu. Czego więc potrzeba, by zaszokować mieszkańców takiego piekielnego przedsionka?
To nie jedna opowieść o Kubie Rozpruwaczu, ale cała ich seria (zresztą oryginalnie publikowana w odcinkach w magazynie „Creepy” w latach 1984–1985), która ukazuje czytelnikom różne wariacje nt. samej postaci, osadzając go w roli żebraka, przedstawiciela burżuazji, marynarza etc. Każda z ról, jaką autorzy przypisują Rozpruwaczowi, pozwala nam spojrzeć na miasto i jego mieszkańców z nieco innej perspektywy, pokazać inne ich oblicze. A całość unurzana jest w grotesce, w podszytej brutalnym, czarnym humorem ironii, która nie tyle nie łagodzi wydźwięku, ile wręcz przekornie go wzmacnia. Przez co cały album na długo zapada w pamięć.
Czy więc udało się twórcom opowiedzieć w kwestii Rozpruwacza coś nowego? I tak i nie. Z jednej strony nowością jest tak beztroskie, lekceważące wręcz (z pełną świadomością) potraktowanie znanej w tym zakresie historycznej faktografii. Scenariusze poszczególnych historyjek bardzo ogólnikowo traktują to, co jest pewnikiem w obszarze wiadomej sprawy, raczej bawiąc się ogólnym motywem mitu Rozpruwacza, niż ukazaniem jego zagadkowej historii (jak to zrobił choćby Alan Moore w kultowym „Prosto z piekła”). Segura pisząc scenariusze kolejnych epizodów, wyraźnie folguje wyobraźni własnej, tylko z grubsza podpierając się podstawowymi faktami nt. ofiar, obszaru i okresu działalności słynnego mordercy. Pozwala sobie na wiele reinterpretacji, nowatorskich nie tyle teorii, ile fabularnych pomysłów (bo te nie potrzebują cokolwiek rzetelniejszego umocowania w rzeczywistości).
Z drugiej strony poszczególne epizody niekoniecznie opowiadają coś nowego. Jest zbrodnia i kolejna i kolejna. Wszystkie popełniane przez oszalałych rządzą mordu osobników, motywowanych wyjściowo różnymi przesłankami i bodźcami. Bezustannie w tle, w motywacji, a nawet w podszeptach opętanych zbrodniczymi pragnieniami umysłów wybrzmiewa głos samego Rozpruwacza, głównego motywu przewodniego i kluczowego bohatera – antagonisty, który czasem pojawia się we własnej roli, czasem jako idea uzurpacji i naśladownictwa przez kolejnego sprawcę.
Czy więc, mimo pewnego braku oryginalności komiks ten jest wart przeczytania?
Z całą pewnością, przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze – jak już wspomniałem na początku – znakomite rysunki. Jestem miłośnikiem graficznego realizmu, więc prace takich grafików, jak Ortiz właśnie, czy też Bernie Wrightson, czy Georges Bess należą do grona moich ulubionych twórców, którzy niezmiennie zachwycają pietyzmem wykonania każdej planszy, każdego kadru. Po drugie – scenariusz, mimo swoistej, ogólnej przewidywalności, zgrabnie balansuje pomiędzy ponurą formą epizodycznych opowieści grozy a turpistyczną groteską – które to połączenie nie jest wcale tak łatwe do uzyskania, przynajmniej z zadowalającym efektem. Tutaj w pełni się to udało.
Warto sięgnąć, jeśli znacie już na wskroś historię Rozpruwacza – możecie zobaczyć, jak udatnie jego postacią bawią się tutaj twórcy. Jeśli niewiele o Kubie słyszeliście – niech to będzie dobry przedsmak do wejścia głębiej w jego historię. Wszak to jedna z bardziej znaczących postaci w popkulturowym ujęciu horroru. Wypada znać.
Tysiąc twarzy Kuby Rozpruwacza
Nasza ocena: - 80%
80%
Scenariusz: Antonio Segura. Rysunki: Jose Ortiz. Tłumaczenie: Jakub Jankowski. Wydawnictwo Lost In Time 2024