Gorący temat

T’zee. Afrykańska tragedia – gorzka przypowieść o Afryce [recenzja]

„T’zee. Tragedia afrykańska” to komiks niezwykły, pozwalający spojrzeć w epicentrum afrykańskiej mentalności. I spróbować – choć odrobinę – zrozumieć tragizm tego kontynentu, wciąż wstrząsanego domowymi wojnami i bezustannym „wyzwalaniem” poszczególnych krajów spod jarzm dyktatury po to tylko, by wpadły w szpony kolejnej, dotychczas wyzwalającej.

Ważne w tym komiksie jest to, że autor scenariusza wiele lat mieszkał w Afryce Centralnej, więc rozumie ten kraj, poznawszy go nie tylko poprzez tamtejszą literaturę, ale również – a może nawet bardziej – poprzez codzienne życie. A to w tego typu opowieści ma kolosalne znaczenie, bowiem zupełnie zmienia optykę patrzenie „od środka” zamiast typowo, z zewnątrz, co towarzyszy zwyczajowo oku nawet najlepszego reportera. Appollo (pod tym pseudonimem kryje się Olivier Appollodorus) to artysta pochodzący z Kartaginy, który snuje opowieść o wyimaginowanym państwie w centrum kontynentu, rządzonym twardą ręką przez tytułowego T’zee. Jednak, jak wieść gminna niesie, dyktator zginął, a w jego opustoszałym coraz bardziej pałacu, w samym sercu dżungli rozgrywa się teatr nerwowych kalkulacji: co dalej?
Scenariusz Appolla to opowieść o upadku reżimu oraz o jego konsekwencjach. Pozornie uproszczony obraz afrykańskiego kacyka, pławiącego się w luksusie, drenującego kraj, pozostawiającego resztę społeczeństwa na granicy (lub poniżej) ubóstwa nie jest kreacją przesadnie oryginalną, a wręcz sztampową. Jednak gdzieś między wierszami, pomiędzy swobodnie rzucanymi uwagami bohaterów lub w potoku ich przemyśleń padają bardzo zasadne, choć niespodziewane w tym kontekście słowa – co byłoby, gdyby T’zee naprawdę zginął? Co przyszłoby po nim, gdyby go zabrakło? Albo wcale go nie było? Nie odcisnąłby piętna swoich rządów na kraju, na narodzie?

Nie kryjąc negatywnej oceny wobec charakterystycznej dla Afryki formy sprawowania władzy – bezwzględnej i absolutnej, w oparciu o wierność podległej armii, Appollo stawia zasadne pytania o możliwe alternatywy w świecie, gdzie wielkie mocarstwa świata skupiają się wyłącznie na możliwościach eksploatacji krajów afrykańskich z ich dóbr naturalnych. I na tym ogniskuje się i od tego uzależnia praktycznie cała międzynarodowa pomoc i wsparcie.

Oczywiście można zarzucać komiksowi Appolla pewną scenariuszową sztampowość, korzystanie z utartych, mocno schematycznych klisz fabularnych, typowych dla charakteru opowieści. Bohaterowie – wykształcony na Zachodzie syn dyktatora czy jego młoda, atrakcyjna i na swój sposób próżna żona – stanowią przykłady skrajnej tendencyjności w kreacji, ale zarazem pełnią pewną symboliczną rolę, dokonując charakterystyki środowisk, o jakich autor chciał napisać.

Zresztą, bardzo wiele w tej opowieści symboliki. Bardzo wiele kadrów ma przytoczyć konkretne obrazy, wzbudzić starannie założone emocje i odczucia. Tożsame dla większości krajów regionu, bowiem tamtejsza mentalność społeczno – polityczna nie zmienia się przesadnie i wciąż kontynent targany jest rewolucyjnymi zrywami, dzielącymi okresy rządów twardej ręki i gorzejące rewolucji. Zmieniają się jedynie nazwiska władców i nazwy grup partyzanckich. Zmieniają się mocarstwa, rozgrywające za kulisami – czy to dyktatur, czy wyzwoleńczych zrywów – swoje partykularne interesy. A Afryka pozostaje w swoim trzonie jednakowym, tragicznym, wciąż krwawiącym kontynentem, któremu zapewne jeszcze długo przyjdzie czekać na normalność i pozbycie się łatki miejsca będącego ledwie łakomym kąskiem kolonizacyjnym dla świata, nie zaś świadomym politycznie, społecznie i kulturowo obszarem, z przynależną, pełnoprawną pozycją w globalnej układance. I już nawet niezależnie, o który konkretnie kraj chodzi.
Dopóki świat nie zechce spojrzeć na Afrykę inaczej, niż przez pryzmat potencjalnie osiągalnych zysków, dopóty kolejne kraje, czy regiony będą tłamszone pod dyktatorskim butem, albo krwawić w wyniku ciągłych walk wewnętrznych.

I o tym niejako jest ten komiks. Nie tylko o zbrodniczym dyktatorskim systemie, uosabianym w postaci tytułowego bohatera, ale też o braku realnej alternatywy, braku szansy dla afrykańskich państw na normalność, na cywilizacyjny, społeczny i gospodarczy rozwój.

Graficznie jest pysznie – pod warunkiem że ktoś lubi styl ligne claire, niegdyś charakterystyczny dla komiksu belgijskiego (zapoczątkowany i mocno promowany przez Herge, twórcę TinTina, choć sam termin jest późniejszy i pochodzi dopiero z 1977 roku) sposób rysowania za pomocą grubej kreski konturu, bez cieniowania, co ma służyć podbiciu kontrastu. Obecnie rzadko stosowany, w tym przypadku jednak dobrze się sprawdza, nawiązując nieco do afrykańskiej prymitywnej sztuki ludowej, z jednoczesnym wpasowaniem się w charakter opowieści, opartej w znacznej mierze – na swoistej symbolice, której uproszczony, ikonograficzny styl paradoksalnie pomaga. Brüno Thielleux, autor rysunków, to artysta doświadczony, mający na koncie choćby tak świetną, doceniona na naszym rynku serię „Tyler Cross” (do scenariusza Fabiena Nury’ego). Nie ma się więc co dziwić, że z ilustracją noweli Appolla poradził sobie znakomicie, kreując w swoim charakterystycznym graficznym stylu komiks ujmujący prostotą, a zarazem siłą wyrazu.

To z pewnością nie jest komiks dla każdego. Podejmujący temat obcej nam kultury, nie stanowi typowego przykładu komiksu rozrywkowego, ale mocniej zaangażowaną społeczno – politycznie przypowieść. Jednak dla tych, którzy pragną zrozumieć coś więcej z otaczającego świata, szczególnie z obcych kulturowo regionów – polecam. To może być pierwszy krok do zrozumienia mechanizmów, jakie rządzą światem od zawsze. A może i na zawsze?

T'zee. Afrykańska tragedia

Nasza ocena: - 85%

85%

Scenariusz: Appollo. Rysunki: Brüno Thielleux. Tłumaczenie: Jakub Syty. Wydawnictwo Lost In Time 2023

User Rating: Be the first one !

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.

Zobacz także

Hydraulik dusz – wyprawa poza granice i dobrego smaku, i sensu [recenzja]

Nie wiem, w jakie rejony zmierza sygnowana przez DC seria komiksowego horroru, ale po ostatnich …

Leave a Reply