Pierwszy tom „Ultimate X-Men” to komiks, który powinien znaleźć się na półce każdego fana nie tylko tej grupy herosów, ale i w ogóle historii superbohaterskich. A to dlatego, że za jej sterami siedzi Mark Millar, sprawca sukcesu „Kick-Assa” i „Kingsmana”. Może nie jest to najwybitniejsze dzieło w całym jego dorobku, jednak X-Menów wynosi na zupełnie nowy poziom.
X-Men to grupa superbohaterów o historii tak powikłanej, że naprawdę trudno wejść w ich świat nowemu czytelnikowi, nie śledzącego jej losów od zarania. I do takich odbiorców powinien idealnie trafić album Millara, bowiem kreśli on na nowo genezę grupy, ale też w ciekawy sposób pokazuje trudny los mutantów w świecie powszechnej do nich niechęci.
Zresztą, niechęć ta stanie się motorem napędowym całej opowieści. „Ludzie przyszłości” to historia aktywowania kontrowersyjnego programu Sentineli, mającego na celu nic innego, jak bezwzględną eksterminację każdego mutanta na ziemi.
W kontrze staje nie tylko profesor Xavier, ale też jego największy antagonista – Magneto. Konflikt między nimi, tak zresztą charakterystyczny dla historii X-Menów, u Millara nabiera tutaj jeszcze głębszego i bardziej ludzkiego wymiaru. Owszem, towarzyszą postaciom ich klasyczne atrybuty, jednak ich zachowanie cechuje humanizm większy, niż zazwyczaj było to przedstawiane. Spójrzmy choćby na targanego sprzecznymi emocjami Cyclopsa. On miota się pomiędzy wpojonym poczuciem sprawiedliwości, pomiędzy zasadami wyniesionymi z Instytutu dla Mutantów, a typowo ludzką chęcią odwetu, pokazania siły, zwycięstwa, nieważne, za jaką cenę.
Zresztą, element eksponowania człowieczeństwa w superherosach to znacząca część opowieści Millara, sprawnie zaimplementowana w całą historię. Nie jest to łopatologiczne umoralniające bajanie, ale umiejętne kreślone pytania, mocno osadzone w dynamicznej akcji. Grupa na kartach tego komiksu werbuje nowych członków, ściera się między sobą, pokonuje osobiste słabości i wątpliwości, ale też uczy swojej nowej, mniej lub bardziej chętnie przyjętej roli. Millara uzupełnia w króciutkiej historyjce „Ceremonia pogrzebowa” Geoff Johns, którego scenariusz jest swoistym dopełnieniem „Ludzi przyszłości”
Druga z zawartych w tomie historii bardziej skupia się na jednej z najoryginalniejszych ( i chyba osobiście mojej ulubionej) postaci w całym Marvelu – Wolverinie. „Powrót do Broni X” to mierzenie się naszej postaci z własną, bolesną przeszłością, poszukiwanie swoistego katharsis, ale i pełnokrwista historia szpiegowska, w której poznamy millarowską odsłonę Nicka Fury’ego i Shield. I – muszę przyznać, nadanie przywódcy Tarczy iście bondowskiego sznytu tylko go uatrakcyjnia.
Graficznie „Ultimate X-Men” to perełka, nasycona kolorem i obfitująca w świetnie rozplanowane, pełne dynamiki kadry. Odpowiadają za nie (z małymi gościnnymi wyjątkami) Adam i Andy Kubert, a wynik ich pracy to naprawdę majstersztyk. To esencja komiksu i może niektórym będzie brakować tutaj bardziej artystycznego sznytu, ku jakiemu czasem zdają się ciążyć niektórzy współcześni twórcy czy to Marvela, czy DC, jednak to właśnie przez takie rysunki, jak te z „Ultimate X-Men” można zakochać się w komiksach o trykociarzach. A same scenariusze to jedne z najfajniejszych historii opowiedzianych w całej długiej i pogmatwanej historii X-Men. Tym bardziej, że śmiało można po nie sięgnąć bez merytoryczno–historycznego przygotowania w ramach serii. Jeśli więc nie macie w jednym palcu historii X-Menów i wszystkich ich wzajemnych zależności, to ten komiks jest dla was po prostu idealny.
Jeszcze jedną, ważną zmianki kwestią, w przypadku tego albumu jest fakt, iż to tak naprawdę zbiorcze wznowienie zeszytowego wydania Wydawnictwa Dobry Komiks, które opublikowało serię Millara w 2004 roku. Powrót do niej po tych kilkunastu latach pokazał, że opowieść się nie zestarzała i nadal potrafi urzec świetną graficzną oprawą i bardzo dobrymi fabułami.
Ultimate X-Men Tom 1
Nasza ocena: - 80%
80%
Scenariusz: Mark Millar i Geoff Johns. Rysunki. Adam Kubert, Andy Kubert i inni. Wydawnictwo Egmont 2020