Pierwszy tom “Weathermana” zakończył się w niezwykle emocjonującym momencie. Bohaterowie podjęli decyzję, że muszą udać się na Ziemię, by odnaleźć dysk z zapisaną pamięcią oryginalnej osobowości tytułowego pogodynka. I jak możemy się domyślać, ta wyprawa przebiegnie pod znakiem różnej maści komplikacji.
Pierwszy tom serii “Weatherman” okazał się jednym z największych pozytywnych zaskoczeń tego roku i to nie tylko w obrębie gatunku science fiction. Świetny pomysł wyjściowy, który los miliardów ludzkich istnień powiązał z niefrasobliwym prezenterem pogody dał fabule potężnego kopa, który nakierował ją na wysokich lotów przygodową trajektorię. Zawrotne tempo, rysunki i kolorystyka z dużą dawką graficznego szaleństwa utwierdzały w przekonaniu, że mamy do czynienia z jedną z najlepiej przemyślanych komiksowych serii w ostatnim czasie. A drugi tom historii Jody’ego Leheupa i Nathana Foxa utwierdza nas w tej opinii.
Okładka ponownie pokazuje Nathana Brighta w tarapatach, ale widać też progres w postawie bohatera. Już sam ubiór świadczy o tym, że jego sytuacja od czasu pracy jako prezenter pogody mocno się zmieniła, a fakt, że wśród częściowo widocznych agresorów wydają się być istoty niczym z koszmarów sugeruje, że kolejne przygody Nathana wskoczą na wyższy poziom trudności. Cóż, nie mogło być inaczej, skoro agentka Cross zabiera Nathana i resztę załogi na Ziemię, na której wciąż panoszy się tajemniczy wirus i jak się dodatkowo okazuje, wciąż funkcjonują tam niedobitki ludzkości.
To właśnie ten element fabuły – sytuacja na Ziemi i nowe rewelacje na temat wirusa są bardzo mocnym punktem fabuły drugiego tomu. W niewesołą sytuację Ziemian twórcy wrzucają czytelnika bezpardonowo, w sam środek walki o przetrwanie i aby w pełni zorientować się w grozie sytuacji musimy przekartkować co nieco stron komiksu. Nowi bohaterowie, nowe szalone zwroty fabuły i jeden stały punkt, Nathan Bright, który jakimś cudem zawsze jest w stanie wykaraskać się z opałów zapewniają komiksową jazdę bez trzymanki w tej pomysłowo rozwijanej historii. I cóż, nie może być inaczej – kończy się ona ponownie w newralgicznym momencie, po którym złorzeczymy – w pozytywny sposób twórcom- za tego rodzaju emocjonalne cliffhangery.
“Weatherman” w wielu aspektach przypominać może inną wydawaną przez Non Stop Comics serię, “Fear Agent” ze scenariuszem Rcka Remendera. I tu i tam mamy niesfornego bohatera z przytłaczającym go bagażem z przeszłości, jednak w tej pierwszej cała historia jest bardziej skondensowana, niż w niepotrzebnie rozwleczonej fabule Remendera. Obie pokazują, jak korzystając z typowych dla gatunku schematów można poszukiwać wciąż zaskakujących czytelnika rozwiązań. Tak właśnie działał “Fear Agent” w swych pierwszych odsłonach, tak działa też “Weatherman”. I oby wkraczająca w kluczową fazę historia o pogodynku uniknęła mielizn, których nie udało się ominąć serii Ricka Remendera.
Weatherman, tom 2
Nasza ocena: - 75%
75%
Scenariusz: Jody LeHeup. Rysunki: Nathan Fox. Tłumaczenie: Marceli Szpak. Non Stop Comics 2021