“Wojownicze Żółwie Ninja” to światowy fenomen, który w Polsce wciąż nie do końca potrafi się przyjąć. Po nieudanej próbie zaprezentowania czytelnikom oryginalnej, czarno-białej inkarnacji tych bohaterów kilka lat temu, teraz mamy szansę zapoznać się z najnowszą wersją przygód zielonych mutantów, która od prawie dekady rozpala wyobraźnię fanów.
W 2011 r. Peter Laird, współtwórca Żółwi Ninja, sprzedał prawa do postaci konglomeratowi ViacomCBS i w tamtym czasie była to jedna z trzech najgłośniejszych transakcji obok wydawnictwa Marvel Comics i LucasFilmu, które przejął Disney. Zarządzanie franczyzą powierzono stacji Nickelodeon i rok później rozpoczęła się prawdziwa ofensywa, która dała tym postaciom zupełnie nowe życie. Jednym z jej efektów była komiksowa seria, wydawana z powodzeniem do dziś (z końcem 2021 r. ukazało się sto dwadzieścia cztery zeszyty głównej serii i drugie tyle serii pobocznych), do której zatrudniono m.in. Kevina Eastmana, drugiego ze współtwórców Teenage Mutant Ninja Turtles.
Nowa seria to nowe otwarcie przyjazne również dla nieobeznanych czytelników. Opowieść maksymalnie uwspółcześniono, do klasycznej genezy dodano kilka mistycznych motywów, wymyślono nowych wrogów i bohaterów oraz zupełnie nowe wątki. Z grubsza nowe “Wojownicze Żółwie Ninja” to miks tego co najlepiej działało w klasycznej kreskówce z lat 80. i oryginalnej serii zawiadywanej przez Eastmana i Lairda. Mieszanka, choć będąca kompromisem, bardzo udana i zaspokajająca gusta zarówno fanów z siwym włosem jak i tych z mlekiem pod nosem.
Problem w tym, że tę bardzo przyjemną serię najlepiej czyta się ciurkiem, w dużych ilościach. Fabuła jest tak skonstruowana, że kolejne rozdziały połyka się w mgnieniu oka, a istotne wątki rozłożone są na wiele odcinków. Polskie wydanie, przygotowane przez Amber, tę przygodę niestety serwuje nam w dawkach homeopatycznych. Pierwszy tom zawiera raptem trzy zeszyty oryginalne i kończy się równie szybko jak się zaczął. Brakuje tutaj czasu aby w pełni wsiąknąć w świat i oswoić się z bohaterami, a na ciąg dalszy trzeba czekać w najlepszym wypadku dwa miesiące. Jako ten fan z siwym włosem życzyłbym sobie aby polska edycja wydawana była według zamysłu autorów, po kilkanaście zeszytów w jednym tomie i dostarczała pełni wrażeń. Pomijając jednak aspekt wydawniczy, nowe “Wojownicze Żółwie Ninja” to opowieść warta uwagi każdego miłośnika nieszablonowej superbohaterszczyzny – świetnie przedstawiona i miejscami doskonale narysowana.
Wojownicze Żółwie Ninja, tom 1
Nasza ocena: - 70%
70%
Scenariusz: Kevin Eastman, Tom Waltz. Rysunki: Dan Duncan. Przekład: Jacek Barczyński. Amber 2021