Gorący temat

Amazing Spider-Man, tom 1 – Pajączek XXI wieku [recenzja]

“Amazing Spider-Man” ze scenariuszem Michaela J. Straczynskiego to jeden z najbardziej popularnych runów z jednym z najpopularniejszych superbohaterów Marvela. Wreszcie będziemy mieli okazję poznać tę historię w całości. 

Seria Michaela J. Straczynskiego ma u nas długą i dopiero teraz zbliżająca się do końca historię. Ta opowieść rozpoczęła się W USA na początku XXI wieku, a unas, w 2003 roku wydało ją Fun Media (następca TM SEMIC) w postaci…jednego zeszytu. Widać zatem, że potrzeba było aż dwudziestu lat, aby polscy czytelnicy mogli ją poznać w komplecie (tak zapowiada Egmont), bo przez ten czas poznawana była partiami. Po Fun Media przyszedł czas na wydawnictwo Dobry Komiks i kilka (bodajże pięć zeszytów), a w drugiej dekadzie swoje zrobiła Wielka Kolekcja komiksów Marvela. Album “Spider-Man. Powrót do domu” ze scenariuszem Straczynskiego miał w niej numer 1, a potem dostaliśmy jeszcze jeden tom, zatytułowany “Spider-Man. Wyznania (numer 48). Pierwszy tom Egmontu pokrywa się z zawartością z WKKM, jednak pewne jest, że i tak szybko się sprzeda, bo fanów Pajączka jest u nas mnóstwo. A poza tym to czysta radość przeczytać tę historię ponownie, w jej pierwszym, zbiorczym tomie. 

Można śmiało powiedzieć, że Michael J Straczysski razem z Johnem Romitą Jr. wprowadzili Spider-Mana w XXI wiek. Scenarzysta znany z serialu science-fiction “Babylon 5” w  cudowny sposób uciekł od dziesiątek lat naleciałość głównie w sferze komiksowej narracji i dał czytelnikom swobodnie oddychającą, przejrzystą opowieść bez głupawych wątków i z postaciami, które mają oczywiste problemy. Zniknęła gdzieś przaśności pstrokatość poprzednich dekad i zastąpiła je logicznie poprowadzona historia z wieloma fabularnymi niespodziankami. Taka, która idealnie trafiła w czytelnicze gusta.

Żeby nie było – komiks superbohaterski dorośli już od lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku, narracja komiksowa również, ale brakowało odpowiedniego wyważenia, które godziłoby rosnące ambicje twórców z radosną warstwą obrazkową. Zrozumieli to w końcu tacy autorzy jak Straczynski, Brian Michael Bendis, czy Mark Millar uciekając od nadmiernego przeintelektualizowania i pisania komiksów jedynie pod gusta dorosłych czytelników (jak te z Vertigo). To rozdarcie czuć doskonale choćby w “Batman. Knightfall, cholernie ambitnej opowieści rozciągniętej na mnóstwo zeszytów, która choć świetna, czy wręcz doskonała, miała momenty albo przestylizowane i przeintelektualizowane, albo pod względem rozrywkowo-fabularnym wciąż zanurzone w komiksowej tradycji sprzed dekad, utrwalającej przekonanie, że komiksy superbohaterskie są dla dzieciaków. 

No i właśnie Spider-Man Straczynskiego już tak nie wygląda. Czyta się go nawet po tych dwudziestu latach jak dobry, pomysłowy, współczesny serial (i nie psuje tego wrażenia nawet wyjątkowo patetyczna historia poświęcona wydarzeniom z zamachów 11 września). Wówczas musiało to być novum w tym obszarze. Wystarczyło po prostu zaprząc do roboty filmowca, który zabiegi narracyjne miał w małym palcu, a przy okazji opowiadając swoją historię nie miał zamiaru ani się spieszyć, ani mizdrzyć do odbiorców tylko robił swoje. Jeśli szukamy porównania – to takie same uczucia wzbudzali przykładowo “Astonishing X-Men” Jossa Whedona. 

Rozpoczęcie tej historii to jeden z najlepszych startów w superbohaterskich opowieściach. Czasem jest tak, że twórca nie chce wciąż mielić tego samego i proponuje nowe spojrzenie na jakiś określony motyw. I to właśnie dostajemy w “Amazing Spider-Manie”, wątek dotyczący genezy superbohatera z propozycją, by spojrzeć na nią pod nowym kątem. W pakiecie jest jeszcze ciekawy złoczyńca o imieniu Morlun ściśle związany z tym nowym spojrzeniem na origin Spider-Mana i dzięki temu dostajemy jeden z najciekawszych pojedynków superbohatera, który rzecz jasna będzie miał swoje konsekwencje w przyszłości. Po tym szalonym pojedynku czytamy sobie właśnie o tych konsekwencjach, na czele z ważnym wątkiem Cioci May, która poznaje sekret Petera. Z tego powodu bardzo duża część historii Straczynskiego jest poświęcona ich relacji, która jak na komiks superbohaterski wybrzmiewa bardzo poważnie i jest najważniejszym wątkiem w drugiej części pierwszego tomu, usuwając w cień nawet separację Mary Jane i Petera.

Nie znaczy to wcale, że niemal cały “Amazing Spider-Man” jest poświęcony rodzinnym perturbacjom głównego bohatera. Mamy na przykład jednego z ikonicznych przeciwników superbohatera, czyli Doktora Octopusa, choć więcej emocji zapewnia sprawa zniknięć dzieciaków z marginesu, za którymi stoi nieznany wcześniej, acz wymagający złoczyńca. Te fabularne atrakcje sprawiają, że z czasem przestaje nam przeszkadzać kanciasta kreska Johna Romity Jr. Dziecięce twarze i sylwetki w jego wykonaniu są zawsze trochę creepy, ale historia jest na tyle wciągająca, że z czasem wyłączamy w sobie pewien estetyczny dyskomfort na widok obrazów tego artysty, zwłaszcza że sprawdza się on w scenach akcji. Czas podczas śledzenia przygód Spider-Mana szybko mija i kończymy lekturę bardzo usatysfakcjonowani i ciekawi tego, co przyniosą następne tomy serii. Bo jeśli ktoś nie ich zna wersji anglojęzycznej, to będzie je czytał pierwszy raz. 

Amazing Spider-Man, tom 1

Nasza ocena: - 80%

80%

Scenariusz: Michael J. Straczynski. Rysunki: John Romita Jr.. Tłumaczenie: Marek Starosta. Egmont 2023

User Rating: Be the first one !

Tomasz Miecznikowski

Filmoznawca z wykształcenia. Nałogowy pochłaniacz seriali. Kocha twórczość Stephena Kinga i wielbi geniusz Alana Moore'a. Pisał artykuły do "Nowej Fantastyki" i Instytutu Książki, jego teksty i recenzje ukazują się na portalach fantastyka.pl i naekranie.pl. Wyróżniony przez użytkowników fantastyka.pl za najlepszy tekst publicystyczny 2013 roku.

Zobacz także

Odrodzenie, tom 2 – samotność kosmity [recenzja]

Drugi tom “Odrodzenia” raczej nie jest tytułem, na który czytelnicy czekali z utęsknieniem. A jednak …

Leave a Reply