O tym, że Netflix od jakiegoś czasu przestał być wyznacznikiem jakości produkcji małego formatu przebąkuje się tu i ówdzie – i będąc szczerym, w wielu wypadkach trudno z podobnymi opiniami się nie zgodzić. Nie zmienia to jednak faktu, że streamingowego giganta wciąż stać na wyprodukowanie prawdziwych perełek – takich właśnie, jak omawiany tu niespodziewany hit stycznia.
„Archiwum 81” o którym mowa, powstało na bazie popularnego podcastu autorstwa Daniela Powella i Marca Sollingera o tym samym tytule. Ten z kolei opowiada o Danie – archiwiście otrzymującym z pozoru zwykłe zlecenie odrestaurowania zniszczonych w pożarze kaset wideo. W trakcie pracy bohater odkrywa jednak coraz to więcej niepokojących szczegółów, dotyczących zarówno pojawiającej się na nagraniach reporterki i badanego przez nią owianego złą sławą apartamentowca Visser, jak niespodziewanego powiązania jego samego z rysującą na horyzoncie tajemnicą. Dan postanawia za wszelką cenę dotrzeć do prawdy o tym co wydarzyło się w budynku przed laty. Nie ma jednak pojęcia że tym samym trafi na trop czegoś mrocznego tak bardzo, że nawet najbardziej opanowanego człowieka mogłoby doprowadzić do utraty zmysłów.
Rozciągający się na długość ośmiu niespełna godzinnych epizodów Rebeki Sonnenshine bynajmniej nie jest rzeczą adresowaną dla fanów dynamicznej akcji. Już sam początek wskazuje na to, że będziemy mieli tu do czynienia z intrygą w rodzaju „Dziewiątych wrót” Romana Polańskiego i powolnym zagłębianiu się głównego bohatera w badaną sprawę tak, że coraz trudniejsze okaże się odróżnienie prawdy od fikcji. Tak też w przypadku „Archiwum 81” sprawy w istocie się mają – podobnie jak Dean Corso w wykonaniu Johnny’ego Deppa, również Dan zacznie w pewnym momencie kwestionować własną poczytalność, a wraz z nim, pewność co do interpretacji poszczególnych faktów utracimy również i my. Metodyczne budowanie atmosfery narastającego zagubienia i wątpliwości w miejsce ciągłego forsowania tempa w imię szokowania widza, to w tym wypadku definitywnie strzał w dziesiątkę – zwłaszcza w trakcie pierwszej połowy sezonu, gdy możemy jedynie gdybać w temacie prawdziwej istoty rozgrywających się na ekranie wydarzeń.
Na tym zresztą zalety „Archiwum 81” się nie kończą – trzeba bowiem przyznać, że serial potrafi doskonale wyważyć przeplatanie kolejnych dawek napięcia, zwrotów akcji i niezbędnych dla psychologicznej wiarygodności całości momentów pozornego spokoju w których mamy okazję poznać się z bohaterami. Niebagatelną rolę w takim stanie rzeczy odgrywa dobrze spisująca się obsada. Mamoudou Athie kreuje Dana jako bohatera z jednej strony jako straumatyzowanego i cokolwiek naiwnego, ale potrafiącego stanąć na wysokości zadania, a znajdująca się po drugiej stronie barykady Dina Shihabi w roli Melody to pokaz nieustępliwości w dążeniu do celu. Jakkolwiek jednak nie chwalić samych występów zaangażowanych aktorów, finalny efekt przejawia się tym, że o bohaterów dbamy i kibicujemy im na tyle, by w momencie gdy wypadki przybiorą w nieunikniony sposób dramatyczny obrót odczuwać niepokój o ich los.
Jeśli jednak upatrywać gdzieś problemów „Archiwum 81”, to raczej nie w tym jak zaczyna czy rozwija opowieść, a właśnie w tym jak kończy. Solą w oku dla miłośników delikatnych niedopowiedzeń i pozwalających na samodzielne wyciąganie wniosków wskazówek pojawiających się tu i ówdzie na ekranie będą bowiem z pewnością dwa ostatnie epizody, w twórcy biorą się za skrupulatne wyjaśnianie tajemnicy. Im więcej szczegółów, tym bardziej orientujemy się, że całość niebezpiecznie zbliża się do wielokrotnie używanych już w gatunku schematów, a wynikające z niepewności napięcie pryska niczym mydlana bańka.
Gdyby więc nie dość koślawa droga jaką do finału „Archiwum 81” decyduje się obrać, moglibyśmy niewątpliwie mówić o serialu niema pozbawionym zasadniczych wad. Przy obecnym stanie rzeczy nadal jest to produkcja którą polecić można właściwie każdemu fanowi ekranowej grozy – z zastrzeżeniem jednak wyraźnie spuszczającej z tonu końcówki. Mogło być idealnie zatem, a jest po prostu dobrze.
Foto © Netflix
Archiwum 81
Nasza ocena: - 75%
75%
Twórczyni: Rebecca Sonnenshine. Obsada: Mamoudou Athie, Dina Shihabi, Evan Jonigkeit i inni. USA, 2022.