Gorący temat

Batman Detective Comics #1000 – świętowanie bez fajerwerków [recenzja]

Jubileuszowy numer bardzo długiej serii wydawniczej o przygodach Batmana w roli detektywa jest dowodem na to, że w kreacji tej postaci twórcy dotarli do przysłowiowej ściany. Co niekoniecznie musi przeszkadzać w czerpaniu przyjemności z lektury, czy po prostu z przeglądania niniejszego tomu.

Przyjemność zapewnia przede wszystkim warstwa graficzna komiksu. Wśród gwiazd, które zaproszono do jubileuszowej antologii znajdziemy między innymi Jima Lee, Grega Capullo, Neala Adamsa, Alexa Maleeva czy Kelley Jones. Szeroki udział artystów daje tym samym różnorodność wizji, która sprzyja lekturze. Pod koniec albumu mamy jeszcze bogatą galerię okładek, z której najwięcej radochy sprawiają te, stylizowane na okładki poszczególnych dekad, w których ukazywały się zeszyty Detective Comics, od lat trzydziestych ubiegłego wieku, do współczesności (tu mamy między innymi prace  Jima Steranko, Franka Millera i Tima Sale’a). Oglądając tę solidną dawkę grafiki miałoby się ochotę oglądać ją w lepszym i powiększonym wydaniu, jednak jest jak jest – “Batman Detective Comics # 1000” jest wydane jak inne regularne serie z Człowiekiem- Nietoperzem w ramach DC Odrodzenie.

Rzecz w tym, że zawarte w tym tomie krótkie historie pasują właśnie do takiego wydania – niespecjalnie się wyróżniającego się i z nieco przaśną okładką. Po kilku dniach zapominamy ich treść i właśnie taki – kto wie, być może z założenia, jest ich potencjał. Dopiero jeden rzut oka na komiksowe rysunki rozpala iskrę pamięci i przypomina moment lektury, kiedy to nawet dobrze się bawiliśmy, poczynając od pierwszej opowieści o najdłuższej sprawie Batmana (jest w albumie jeszcze “Największa sprawa Batmana”) i kończąc na “Przez dziurkę od klucza”. A jeśli już miałbym wybierać historię, która zrobiła na mnie największe wrażenie, będzie to “Wiem” i to bardziej za sprawą rysunków Alexa Maleeva (na czele z pięknym, podwójnym splashem), niż scenariusza Briana Michaela Bendisa.

Co sprawia, że podobnie tak jak kiedyś w przypadku antologii “Batman: Black & White”, te krótkie historyjki tak szybko wypadają z głowy? Może fakt, że Batman/Bruce Wayne, czyli postać większa niż życie przeżył już dosłownie wszystko i już nic nie jest nas w stanie zaskoczyć? Dołóżmy do tego obecny, batmanowy klimat w komiksach – wywołujący negatywne reakcje run Tom Kinga i mroczny obraz Batmana budowany przez Scotta Snydera, które same z siebie nakładają się na odbiór “Batman Detective Comics # 1000”, po którym niejako z założenia nie oczekujemy zbyt wiele. 

To jak się okazuje błąd, bo jednak pozytywnie zaskakuje tematyczna różnorodność zawartych tu opowieści. Co więcej, wiele z nich ucieka od mrocznego tonu (który jak możemy przypuszczać z trailera, zawładnie nowym filmem z Batmanem) dając czytelnikom sporo lżejszych opowiastek o Człowieku – Nietoperzu. I to się sprawdza i wreszcie łapiemy oddech od coraz bardziej przytłaczającej mitologii tworzonej w ostatnich latach. “Batman Detective Comics #1000 w miły sposób przewietrza nam głowy i sprawia – także dlatego, że te historie szybo nam z głów wypadają – że Uniwersum DC staje się odrobinę lżejsze gatunkowo. I to całkiem akceptowalny efekt, który zapewnia tysięczny numer najdłuższej serii o Batmanie. 

Batman Detective Comics #1000

Nasza ocena: - 65%

65%

Scenariusz: Scott Snyder, Geoff Johns, Tom King i inni. Rysunki: Jim Lee, Greg Capullo, Alex Maleev i inni. Egmont 2020

User Rating: Be the first one !

Tomasz Miecznikowski

Filmoznawca z wykształcenia. Nałogowy pochłaniacz seriali. Kocha twórczość Stephena Kinga i wielbi geniusz Alana Moore'a. Pisał artykuły do "Nowej Fantastyki" i Instytutu Książki, jego teksty i recenzje ukazują się na portalach fantastyka.pl i naekranie.pl. Wyróżniony przez użytkowników fantastyka.pl za najlepszy tekst publicystyczny 2013 roku.

Zobacz także

Postapo #4. Jacy jesteśmy? – gorzka prawda o nas samych? [recenzja]

„Postapo” jako przykład postapokalipsy w rodzimym wykonaniu cenię bardzo, uznając, że to fabuła najbardziej celująca …

Leave a Reply