Gorący temat

Batman. Klątwa Białego Rycerza – Batman na ostatecznej ścieżce [recenzja]

W drugim tomie opowieści ze świata Batmana, Sean Murphy konsekwentnie rozwija swoją niecodzienną wizję Gotham, w której jak się okazuje wszystko jest możliwe. Nawet śmierć wydawałoby się nieśmiertelnych dotychczas postaci.

“Biały Rycerz” był jednym z najciekawszych i zarazem najbardziej nieprzewidywalnych komiksów z uniwersum DC. To tam Batman wylądował w Azylu Arkham, Joker jako Jack Napier stał się przykładnym, charyzmatycznym obywatelem, a oryginalna Harley Quinn roztropną kobietą. I równie dobrze Sean Murphy mógłby poprzestać na tej jednej historii, w której bardzo umiejętnie wyważył klasyczne dziedzictwo wyżej wymienionych postaci razem z nowym na nie spojrzeniem, jednak najwyraźniej było mu mało i dlatego w ręce czytelników trafiła kontynuacja tego komiksowego przeboju czyli “Batman. Klątwa Białego Rycerza”. To historia, która ponownie mocno zaskakuje, a nawet nosi w sobie znamiona ostatecznej historii o Batmanie, jego przyjaciołach i wrogach i jego mieście. 

Tym razem historia sięga daleko w przeszłość do początków Gotham i budzi tym niechybne skojarzenia z projektem, który kiedyś rozpoczął Scott Snyder w “Trybunale Sów”. U Seana Murphy’ego wszystko jest jednak prostsze, oparte na konflikcie między przodkami Batmana i Azraela, który staje się głównym przeciwnikiem Człowieka- Nietoperza w “Klątwie Białego Rycerza”. W tle zaś widzimy, jak duży wpływ na mieszkańców miasta i kluczowych bohaterów, w tym Jima Gordona miał konflikt Batmana z Jokerem w roli Jacka Napiera i jak bardzo te wydarzenia zaciążyły na tym pierwszym. 

O ile Napier z powrotem jest szalonym Jokerem, tak Bruce Wayne wziął sobie bardzo do serca pokosie działań Napiera, który co by nie mówiąc odmienił Gotham. Dlatego podczas lektury bardziej niż konflikt z Azraelem interesuje nas, czy Jack Napier powróci i chyba taka była również intencja twórcy, który tak umiejętnie steruje emocjami przy tym wątku. Jednak w pewnym momencie to wyczekiwanie schodzi na drugi plan, ponieważ  główny wątek przytłacza nas i bohaterów z pełną mocą, a Azrael wydaje się być prawdziwe godnym przeciwnikiem Batmana, zwłaszcza po tym, kiedy widzimy w jak bezpardonowy sposób radzi sobie ze złoczyńcami z Gotham.

“Klątwa Białego Rycerza” i poprzedni album to elseworld, w którym twórcy zawsze mają możliwość by inaczej pokierować fabułą i zrobić roszadę wśród postaci (pamiętajmy, że elseworld to choćby “Powrót Mrocznego Rycerza”). Sean Murphy wykorzystuje tę możliwość do cna i nie boi się uśmiercać kluczowych bohaterów. Zarazem tworzy wizję, która wydaje się być rodzajem finałowej, ostatecznej opowieści o Batmanie. Fabuła biegnie tu zupełnie innymi torami niż w tradycyjnych runach z Człowiekiem-Nietoperzem, a nawet jakby im na przekór, udowadniając, jak wiele można osiągnąć, kiedy da się twórcy wolną rękę i zdejmie wszystkie ograniczenia. Co więcej, to co się dzieje z Batmanem, Batgirl, Jokerem i Harley Quinn wydaje się być całkiem logiczne, a nie napisane tylko po to, żeby szokować. I wreszcie nie mamy wrażenia wiecznego zapętlania tych samych motywów, bo fabuła idzie konsekwentnie do przodu, po trupach (także trupach z szafy) tworząc kompleksowa wizję Gotham od zarania i to taką, na którą nawet sam Bruce Wayne nie był psychicznie przygotowany. 

W zasadzie ta opowieść mogłaby nosić podtytuł “The End”, ponieważ cała legenda Batmana zmierza tu do końca i mogłaby się potoczyć podobnie, jak w “Punisherze” Jasona Aarona lub Gartha Ennisa, w których twórcy poprowadził Franka do końca jego drogi. Sean Murphy jest jednak na tyle perfidny (w pozytywnym tego słowa znaczeniu), że najwyraźniej szykuje dla Batmana jeszcze więcej, dając wyraźny znak, że to nie koniec tej elseworldowej przygody. To cieszy, choćby ze względu na to, że dalej będziemy mogli obcować z nieprzeciętną kreską tego artysty, który stał się w ostatnich latach jednym z najbardziej rozpoznawalnych komiksowych rysowników. Poza tym pewne postacie istotne dla mitologii Batmana nie pojawiły się jeszcze w tej serii i fajnie byłoby zobaczyć, co Sean Murphy jest gotów z nimi zrobić w kolejnej fabule. Być może nie wszystkim czytelnikom podejdzie takie, można powiedzieć eksperymentalne podejście do świata Batmana, na czele z tym, co reprezentował w poprzednim tomie sobą Joker i jaką miał do odegrania rolę w niniejszej opowieści, ale niewątpliwie jest to bardzo świeże spojrzenie na tę część uniwersum DC, które zapewnia wielką przyjemność płynącą z lektury i mnóstwo mocnych wrażeń. A na dokładkę mamy jeszcze na koniec uzupełniającą historię o przeszłości doktora Freeze’a rysunkami Klausa Jansona, która utwierdza w przekonaniu, że to album z rodzaju musisz mieć.

 

Batman. Klątwa Białego Rycerza

Nasza ocena - 75%

75%

Scenariusz: Sean Murphy. Rysunki: Sean Murphy, Klaus Janson. Egmont 2021.

User Rating: Be the first one !

Tomasz Miecznikowski

Filmoznawca z wykształcenia. Nałogowy pochłaniacz seriali. Kocha twórczość Stephena Kinga i wielbi geniusz Alana Moore'a. Pisał artykuły do "Nowej Fantastyki" i Instytutu Książki, jego teksty i recenzje ukazują się na portalach fantastyka.pl i naekranie.pl. Wyróżniony przez użytkowników fantastyka.pl za najlepszy tekst publicystyczny 2013 roku.

Zobacz także

RIP, tom 6. Eugene: Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy – siły zewnętrzne [recenzja]

Po dwóch i pół roku od wydania pierwszego tomu serii wreszcie dostajemy jej finał. Tytułową  …

Leave a Reply