Gorący temat

Batman / Wojownicze Żółwie Ninja – graficzne cudo z niewykorzystanym potencjałem fabularnym [recenzja]

Fani komiksów już się poniekąd do tego przyzwyczaili. Kolejne przenikania się komiksowych uniwersów czy też migracje bohaterów z jednego świata do innego nie są w przemyśle opowieści rysunkowych niczym nowym. Nie zawsze jednak sam pomysł zestawienia ikonicznych postaci wystarcza, by album okazał się olśniewający. I z takim przypadkiem (niestety) mamy do czynienia tym razem.

Batman jest jedną z najbardziej kultowych postaci w historii komiksu. A z kolei Wojownicze Żółwie Ninja to bohaterowie, na których wychowywało się już niejedno pokolenie. W panteonie antropomorficznych postaci komiksowych ustępują popularnością chyba tylko Usagiemu Yoimbo z mang Stana Sakai. Co więc mogło nie udać się w połączeniu tych dwóch popkulturowych ikon? W dodatku, kiedy w tworzeniu cyklu brał gościnny udział sam twórca Żółwi – Kevin Eastman?

Na początek plusy. Bardzo dobrze scharakteryzowano w tej serii same postaci. Batman jest wciąż mrocznym, nieco zgorzkniałym, trawionym przez pragnienie zemsty – mieszane z poczuciem obowiązku – człowiekiem, bazującym nie na nadprzyrodzonych cechach, ale na własnej żelaznej konsekwencji i bardzo pokaźnych zasobach finansowych. Żółwie zaś to nadal dogłębnie „nastoletnie”, buńczuczne i w całej swej istocie zblazowane jednostki, wśród których każdy ma swój indywidualny, charakterologiczny sztych, jaki go wyróżnia i dookreśla. To, co w historii pisanej przez Jamesa Tyniona IV (przy współpracy Ryana Ferriera) nie zagrało, to pomysł na opowieść. Owszem, zaczyna się od oczywistej konieczności, zespolenia dwóch światów międzywymiarowym przejściem, które wpierw przenosi żółwie do Gotham. I nagle dotychczasowy, lokalny panteon złoczyńców okazuje się nie tym najgorszym, co widziało miasto, w obliczu Shreddera i jego Klanu Stopy, a Batman musi niespodziewanie nauczyć się współpracy z zespołem, który prezentuje podejście do walki (i codziennego życia) znacząco odmienne, niż jego vendetta przeciw zbrodni…

Ot, i w tym zdaniu mamy streszczenie praktycznie całości serii, bowiem nic poza tym, że czasem zmieniają się role (i światy) nowego się tu nie wydarzy. Oczywiście, jeden złoczyńca zostanie pokonany w świecie Batmana, inny dostanie łupnia w uniwersum Żółwi, ale poza tym każdy z odcinków jest pisany wg boleśnie tego samego schematu. A szkoda, bowiem zestawienie tak odmiennych uniwersów dawało nadzieje na naprawdę epicką historię. A dostaliśmy dużo widowiskowego, jednak tylko i wyłącznie łomotu, który nie niesie ze sobą żadnej głębi, żadnego przesłania. Nic oryginalnego, czego nie widzielibyśmy już setki razy na komiksowych planszach. I już nawet nie w tym rzecz, by po tego typu crossoverach spodziewać się nie wiadomo czego w warstwie fabuły. Jednak tutaj wszystkie trzy mini-serie, zawarte w pokaźnym tomie zbiorczym, nie prezentują w sobie przesadnie interesującej i choć odrobinę mniej przewidywalnej historii. Mamy przegląd postaci z obydwu uniwersów, na gościnnych występach to po jednej, to po drugiej stronie, ale to za mało, by rzeczywiście przykuć uwagę do scenariusza. Pomysł był, brakło rozwinięcia. Pozostał niedosyt, bo mam wrażenie, że zmarnowano gigantyczny potencjał, jaki kryje się i w obydwu ikonach z osobna i – tym bardziej – w tak nietuzinkowym ich zestawieniu.

Na fakt, by nie uznać lektury za zupełne marnotrawstwo czasu (bowiem, mimo wad, tak nie jest) przemawiają rysunki. A na tym polu album wygląda po prostu świetnie. To zasługa zarówno Freddiego E. Williamsa II, jak i Kevina Eastmana. I chyba nawet nie ma potrzeby rozgraniczać surowej kreski twórcy Żółwi i prac autora znanego z takich serii, jak „Robin”, czy „The Flash”. Obydwaj wypadają w zakresie graficznym równie znakomicie, że zbliżonym wyczuciem postaci i umiejętnością oddania dynamiki walk, jakimi seria jest po brzegi wypełniona. Jeśli dodamy do tego mocno stonowane, dopasowane kolory od Jeremy’ego Colwella, to trzeba przyznać, że naprawdę jest na co popatrzeć.

Reasumując, „Batman / Wojownicze Żółwie Ninja” to komiks, który zawód w warstwie scenariusza z powodzeniem nadrabia znakomitą stroną graficzną (także w pokaźnej galerii okładek na koniec), przez co wciąż jest pozycją wartą uwagi. Choćby też przez fakt, że to jednak jeden z najbardziej zwariowanych crossoverów, jakie ukazały się na rynku, przynajmniej polskim.

Batman / Wojownicze Żółwie Ninja

Nasza ocena: - 65%

65%

Scenariusz: James Tynion IV, Ryan Ferrier. Rysunki: Freddie E. Williams II, Kevin Eastman. Wydawnictwo Egmont 2021

User Rating: Be the first one !

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.

Zobacz także

RIP, tom 6. Eugene: Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy – siły zewnętrzne [recenzja]

Po dwóch i pół roku od wydania pierwszego tomu serii wreszcie dostajemy jej finał. Tytułową  …

Leave a Reply