Albumowe wydanie pierwszego tomu serii „Cienie lasu”, zatytułowany „Blade widmo” to pierwsza moja styczność zarówno z tym komiksem, jak i z jej autorką, Agą „Tutu” Szymańską. A sam projekt nie jest przecież – jak się okazuje – nowy, bo paski komiksowe „Cieni lasu” krążą już od wielu lat po różnych zakątkach internetu…
Przyznaję, jestem mało internetowym, nieco podstarzałym zgredem, który nie do końca umie w web comics i najlepiej przyswaja to, co w papierze. Ale kiedy okazało się, że BestComics wydało „Cienie lasu” w formie papierowego albumu, to przejść obok obojętnie to ja zwyczajnie nie mogłem.
I powiem krótko – było warto. Z kilku powodów. Po pierwsze, warto wspierać niezależny komiks polski, w którym dzieją się rzeczy dobre i jeszcze lepsze. Wspomnę tutaj choćby cuda wyczyniane przez Łukasza Godlewskiego, czy Unkę Odyę – która już kilka razy gościła na naszych łamach, a jej „Brom” co rusz zbiera prestiżowe nagrody branżowe. Cytując Entombeda z komiksów o Wilqu Superbohaterze – dziwnym nie jest.
A przywołanie właśnie Unki w kontekście „Cieni lasu” jest nieprzypadkowe. Pomijam wyraźny ślad, jaki, wg samej Szymańskiej, odcisnęła twórczyni „Broma” na niniejszym albumie, wspomagając jego powstanie, co i ona sama wyraźnie wskazuje w okładkowym blurbie. Ale jest jeszcze inny, ważniejszy element łączący te dwie autorki. Słowiańszczyzna. Nie tyle użycie motywów słowiańskich samo w sobie, ale użycie ich w sposób przemyślany, dojrzały i – najważniejsze – uciekający od tendencji. Owszem, obydwie robią to na swój, autorski sposób. Różny – choćby przez osadzenie akcji w odmiennych czasach. U Odyi jest to współczesność, a u Szymańskiej mamy początek wieku XX. I jak przystało na młodopolską wersję modernizmu, mamy tutaj mnogość odniesień do społecznego rozwarstwienia światopoglądowego. Z jednej strony rozwój nauki jako takiej, który przypadł na schyłek wieku XIX – ego wymusza na społeczeństwie przemodelowanie postrzegania świata. Pozorne, wynikające z powszechnego rozpowszechniania wiedzy i coraz to nowych osiągnięć, wyrugowywanie z przestrzeni społecznej przesądu i zabobonu kończy się jednak powodzeniem tylko połowicznie. Bo znaczna część społeczeństwa w początkowych dekadach wieku XX – ego, przytłoczona nadmiernymi zmianami zachodzącymi wokół w nazbyt szybkim tempie, zaczyna uciekać właśnie w duchowość, niekoniecznie związaną stricte z religijnością. A przynajmniej nietyczącą czołowych religii europejskich. Fascynacja tym, co niepoznane, co nadnaturalne rośnie, staje się niejako artystycznym i ideowym pomostem z romantyzmem, który przecież na nadnaturalności i pierwiastku fantastycznym budował najchętniej. I w takie realia wrzuca Szymańska swoich bohaterów. A świat przedstawiony, jaki kreśli, aż kipi od nadnaturalności, aż wylewa się z niego fantastyczność. Warto dodać, że konstruowana na podwalinie słowiańskiej demonologii, która pozwala komiksowi balansować na pograniczu dark fantasy i słowiańskiego horroru właśnie. Ale to wyłącznie zaleta, bo choć sięga autorka po bardzo standardowy zestaw rodzimego ludowego bestiariusza, to trochę go przebudowuje, trochę uorginalnia, co nieco dorzuca nieszablonowych rozwiązań i elementów… i wychodzi z tego wszystkiego bardzo interesująca mieszanka. Może i kierowana raczej do młodszego, a nawet nastoletniego odbiorcy, ale to znów działa na plus, bo w zalewie tandetnego romantasy potrzeba nam lektur dla młodych ludzi, które – zamiast kamuflowanego za quasi-romantyczną fasadą grafomańskiego bieda-porno – przede wszystkim skupią się na opowiedzeniu ciekawej historii, do tego z interesującą konkluzją na temat tego, czym jest tak naprawdę zło i jak je dostrzegać,
A taki jest trzon przekazu „Cieni lasu” – że nie zawsze ten, którego okrzykniemy potworem, jest tym najgorszym, bo zło może mieć (i często ma) nad wyraz niewinną, ludzką twarz. A dobro kryć potrafi się tam z kolei, gdzie nijak byśmy się go nie spodziewali.
A to wszystko – choć tchnie moralizatorską prostotą – ubrane jest w ciekawy, słowiański sztafaż przygodowej historii, odpowiednio zawikłanej, odpowiednio mrocznej, z adekwatną ilością tajemnic i niedopowiedzeń, które chwytają nas za gardło już w prologu… by w finale tomu co najwyżej tylko poprawić chwyt zgrabną klamrą fabularną.
Graficznie widać, że Szymańska odrobiła lekcje. Kiedy poszperałem w sieci i trafiłem na jej własne zestawienia szkiców postaci z pierwszej i obecnej wersji komiksu, to da się zauważyć naprawdę solidny progres. Sama kreska jest trochę mangowa, trochę w duchu Unki właśnie i jej „Broma”, trochę może jeszcze w estetyce świetnego „Lastmana”. Widać jeszcze pewne zaniedbywanie tła, większe skupienie na dopracowaniu postaci. I z tym tłem to trochę szkoda, bo przyjrzawszy się internetowym pracom Szymańskiej, widzę, że ona w te plenery potrafi i to całkiem nieźle. Ale w komiksie trochę tego brakuje, bo zdecydowanie w kolejnych kadrach skupia się rysowniczka na ludzkich sylwetkach, a całe tło jest albo wypełnione czernią, albo co najwyżej okazuje bardzo minimalistyczne, schematyczne. Szkoda, bo krajobrazy leśne – w dużej mierze w takiej scenerii dzieje się akcja – byłyby wspaniałym uzupełnieniem. Owszem, przyjmuję, że to uwypuklenie postaci był przez autorkę zamierzony i nie stawiam go jako jakiejś dyskryminującej całość wady. Po prostu widzę u Szymańskiej potencjał na więcej.
Reasumując – „Cienie lasu” to mocny debiut komiksowy, zorientowany na młode pokolenie oraz osadzony silnie w modnej ostatnimi czasy słowiańszczyźnie. A te cechy sprawiają, że z pewnością warto zwrócić uwagę zarówno na autorkę, jak i jej pierwszy komiks. Ja czekam na ciąg dalszy, bo jak wspomniałem, zgrabnie zwieńczyła fabularnie Szymańska tom pierwszy i zwyczajnie ciekawy jestem, jak dalej potoczy się ta historia.
Cienie lasu. Tom 1. Blade widmo
Nasza ocena: - 75%
75%
Scenariusz i rysunki: Aga "Tutu" Szymańska. Wydawnictwo Best Comics 2024