Gorący temat

Córka prezydenta – amerykańskość pełną gębą [recenzja]

Amerykańskość. Tak jednym słowem doskonale można opisać nową powieść dość niezwykłego duetu – byłego prezydenta USA, Billa Clintona i autora bestsellerów, Jamesa Pattersona. Bowiem druga powieść (po „Gdzie jest prezydent”) tego teamu to kwintesencja amerykańskości właśnie. Wszystko, co tyczy się tu byłego już prezydenta, ale także jego najbliższych współpracowników jest do bólu szlachetne, egzaltowane, przerysowane w zaprezentowanym patriotyzmie i poniekąd także amerykańskiej wszechmocy, gdzie funkcja prezydenta (nawet byłego) w strukturach społecznych darzona jest niewyobrażalną wręcz estymą.

Ale – paradoksalnie – to przerysowanie, ten komiksowy wręcz patriotyzm sprawdza się w konwencji wykorzystanej przez Pattersona w „Córce prezydenta”, gdzie pojawiają się starzy (dżihadyści) i nowi (Chiny) wrogowie mocarstwa, którzy nie powstrzymają się przed niczym, by osiągnąć swoje cele. A te są – jak zresztą wskazuje sam tytuł – wymierzone w rodzinę Matthew Keatinga, byłego już prezydenta Stanów Zjednoczonych. Kiedy Mel Keating zostaje porwana, jej ojciec postanawia wziąć sprawy w swoje ręce… A jako była głowa państwa ma wiele kontaktów na całym świecie, które mogą mu w tym pomóc. Nieoficjalnie. A fakt, że Matthew Keating zupełnym przypadkiem jest byłym komandosem Navy SEAL, daje mu także określone do tego predyspozycje…

W powieści da się zauważyć przesłodzoną wręcz laurkę wystawioną Billowi Clintonowi, charakteryzującą byłego prezydenta Keatinga jako prawdziwego, ofiarnego ojca narodu, który starał się pracować ponad podziałami partyjnymi dla dobra ogółu. I który został podstępnie, brutalnie wręcz pozbawiony szans na kolejną kadencję przez własną wiceprezydent, która po bezpardonowej walce wyborczej zajmuje jego miejsce. I w chwili największej próby niekoniecznie spełnia pokładane w niej oczekiwania. Patterson wyraźnie gra tutaj pod Clintona, którego, jako współautora, stara się pokazać w jak najlepszym świetle. Ale cóż, każdy, kto sięga po tę powieść nie powinien spodziewać się niczego innego. Clinton pełni tu raczej funkcję doradcy – konsultanta, który wspiera autora znajomością realiów zarządzania mocarstwem, działania wewnętrznego amerykańskiej administracji etc. Owszem, z pewnością Patterson sam poradziłby sobie z researchem w tym zakresie, jednak obecność ex-prezydenta na pewno dodaje całej opowieści merytorycznej wiarygodności.

Pojawiają się tutaj – jak wspomniałem – starzy i nowi wrogowie. Dżihadyści wciąż są głównym antagonistą USA już od wielu lat, jednak jeśli jeszcze kilkanaście lat temu prym na osi przeciwnej dla Stanów Zjednoczonych grali głównie podstępni Rosjanie, tak teraz coraz wyraźniej ich miejsce przejmują Chińczycy. Obywatele Państwa Środka chcą – pod pozorem współpracy gospodarczej i wielu polityczno-gospodarczych zależności – ukryć wyraźnie wrogie, albo przynajmniej nieprzychylne względem USA działania. Cóż, wrogowie na miarę czasów, co zresztą wpisuje się doskonale w ostatnio obserwowane coraz wyraźniejsze ochłodzenie relacji na linii Waszyngton – Pekin. Nie jest zresztą Patterson przesadnym wróżbitą w zakresie stosunków międzynarodowych; bynajmniej nie w tym rzecz. Raczej dobrze orientuje się w geopolityce i potrafi dopasować się do panujących trendów. I świetnie mu to wychodzi.

Tak, jak świetnie wychodzi mu rozpisanie samej sensacyjnej fabuły. Mimo, że z grubsza da się przewidzieć, co kryje się za kluczowymi twistami, to jednak nie przeszkadza to czytać z wypiekami na twarzy. Cała historia jest w dużej mierze tendencyjna, ale sprawnie podana, potrafiąca zagrać na emocjach i odwołująca się mocno do patriotyzmu – co docenią przede wszystkim amerykańscy czytelnicy. Nobilitacja samego urzędu prezydenta jest tu bardzo silna, niejeden z bohaterów drugoplanowych bez wahania zaryzykuje nie tylko karierę, ale i wolność, zdrowie, czy nawet życie na jedno skinienie, na pojedyncze słowo byłego prezydenta. Cóż, Amerykanie kochają takie opowieści, stawiające ich samych na podium, a i głowa państwa amerykańskiego już nie raz w popkulturze stawiała czoła bezwzględnym terrorystom. Często samotnie. Patterson sięga więc po sprawdzony schemat, dorzuca odpowiednią dawkę rodzicielskiego dramatu… i voila! Mamy receptę na bestseller. A zarazem idealny materiał na scenariusz filmowy. I tylko czekać, aż któraś z platform streamingowych ogłosi, że zakupiła prawa do ekranizacji. Bowiem całość fabuły jest tutaj znakomicie filmowa. I choć opowiada poniekąd dobrze znaną wszystkim historię, to nadal potrafi skutecznie zagrać na emocjach odbiorcy i bawić. Znana konwencja niekoniecznie musi okazać się zużyta, jeśli bierze się za nią wprawny rzemieślnik. A takim z pewnością jest James Patterson.

Córka prezydenta

Nasza ocena: - 80%

80%

Bill Clinton, James Patterson. Tłumaczenie: Magdalena Hermanowska. Dom Wydawniczy Rebis 2022

User Rating: Be the first one !

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.

Zobacz także

Wszystkie drogi prowadzą – umarł król, niech żyje król? [recenzja patronacka]

Umarł król, niech żyje król! Chciałoby się powiedzieć po lekturze drugiej książki Łukasza Kucharczyka. Bo …

Leave a Reply