Gorący temat

Parker, tom 2 – dwie czyste i zakąski [recenzja]

Długo nie musieliśmy czekać. W jednym roku dostajemy kompletną edycję przygód Parkera z Nagle Comics  w specjalnym, powiększonym wydaniu, by jeszcze bardziej cieszyć się rysunkowymi cudami w wykonaniu nieodżałowanego Darwyna Cooke’a. 

Te dwa tomy to kompletna edycja, bo tylko cztery powieści Richarda Starka zdążył zaadaptować zmarły w 2016 roku Darwyn Cooke. Te cztery adaptacje w pełni ukazują skalę talentu artysty dziś uważanego za amerykańskiego klasyka, który dzięki “Parkerowi” jest znany z dokonań nie tylko na superbohaterskim poletku. Bo to właśnie historie o beznamiętnym przestępcy są apogeum komiksowych wyzwań Darwyna Cooke’a, co podkreślają dwie kolejne opowieści wydane w drugim tomie Edycji Martini. Opowieści, które są prawdziwym wzorcem kryminału z dużą domieszką sensacji. Po prostu komiksowe perełki.

Zaczynając lekturę drugiego tomu nie musimy startować od razu o opowieści o Parkerze. Tak jak poprzednio mamy tutaj multum dodatków, na czele z niezwykle bogatą galerią do dwóch ilustrowanych powieści Richarda Starka, z jakże innymi niż w komiksowym Parkerze, ale równie klimatycznymi grafikami Cooke’a (to zresztą kolejny projekt, którego artysta nie zdołał dokończyć). Do tego dochodzą jeszcze wstępy Eda Brubakera i Scotta Dunbiera, a potem jeszcze długa, pełna anegdot i tęsknoty za zmarłym artystą rozmowa wspomnieniowa z udziałem wymienionych powyżej panów oraz  Bruce’a Timma, która daje nam wgląd w część rynku wydawniczego w USA i dziedzictwo Cooke’a. Jest zatem co czytać oprócz dwóch historii w tym tomie, czyli “Łupu” i “Śmiertelnej pułapki”. To dwa główne komiksowe dania, po których jeszcze następuje niespodziewana coda w postaci krótkiej historii Eda Brubakera i Seana Phillipsa, “Jutro, jutro i jeszcze raz jutro”, do której jeszcze tu wrócę. 

Podobnie jak w poprzednich opowieściach, do kolejnych Cooke wybrał jeden charakterystyczny kolor, którym uzupełnił czarno białą kreskę. W “Łupie jest to piaskowy pomarańcz, który ma oddać gorąca atmosferę niezwykłego skoku przestępczego, w “Śmiertelnej pułapce” zimny błękit oddający niesprzyjające warunki atmosferyczne, a nawet desperację głównego bohatera. “Łup” jest też dłuższy, bardziej rozbudowany fabularnie, ze starannie opracowanym planem w tle. “Śmiertelna pułapka” krótsza, bardziej niż na adaptację powieści wygląda na rodzaj przestępczej etiudy, w której Parker musi w spontaniczny sposób opracować plan przetrwania, bo przytrafiło mu się coś, co nie miało mieć prawa się wydarzyć. Oto zatem dwie kontrastowe fabularnie opowieści, obie skomponowane niezwykle precyzyjnie zarówno w wersji graficznej jak i scenariuszowej, które proponują czytelnikowi inteligentną formę rozrywki, która jest jednocześnie pełna prostych, często wybuchających bohaterom prosto w twarz emocji.

Nie chcę tu się rozpisywać o czym traktuje fabuła obu opowieści, bo tej przyjemności odbiorca powinien doznawać sam na sam z dziełem, szczególnie w przypadku “Parkera”. Trzeba jednak napisać, że to rodzaj kryminałów, za jakimi się tęskni – odmienne zarówno od wysypu polskich powieści, często zaangażowanych społecznie lub przesadnych w swej brutalności jak i tych historii o samotnych stróżach prawa, często samozwańczych i biorących sprawy w swoje ręce, jak Jack Reacher. Tutaj za sprawą niegdyś Starka i potem Cooke’a wyraźnie jest powiedziane – Parker to przestępca, wybitnie niepoprawny politycznie łotr, a nawet rodzaj złowrogiej maszyny, dla której najważniejsze to zaplanować kolejny skok tak, żeby nie było miejsc na niespodzianki. Niespodzianki, czy też efekty prawa Murphy’ego zawsze się jednak objawiają, dzięki czemu my jako czytelnicy mamy wgląd w niezwykle sugestywnie oddaną anatomię czystego (niczym wódka!) sensacyjnego kryminału. A jak jeszcz jest okazja do formalnych zabaw – bo takie dostajemy w “Śmiertelnej pułapce” w postaci wykorzystania scenerii lunaparku, do którego trafia uciekający z miejsca wypadku Parker, to w ten sposób dostajemy bonus, którym Cooke rozbija komiksowy bank. Prostota i okazyjna zabawa formą, czasem nie potrzeba nic więcej, by uzyskać dzieło idealne.,

Ale ale, mamy przecież jeszcze wspomnianą wyżej opowieść Brubakera i Phillipsa. To fabuła o Grofieldzie, który jako charakterystyczna, drugoplanowa postać pojawia się w obydwu opowieściach o Parkerze z niniejszego tomu. To rodzaj cody, która jest jednocześnie kilkoma rzeczami na raz. Jest fabularnym strzałem w dziesiątkę, bo w krótkiej formie daj nam opowieść o jednym bohaterze wyartykułowaną głosem tego drugiego. Jest też rodzajem hołdu dla tego co Cooke zrobił i nie zdążył sfinalizować w swoim adaptacyjnym projekcie. I jeszcze jest tu miejsce na pokazanie różnicy i pewnego ciągu przyczynowo skutkowego. “Parker” Cooke’a to rodzaj opowieści w stanie czystym – szczególnie podkreśla to finał “Śmiertelnej pułapki”- jest po sprawie, po prostu koniec i kropka. A opowieść Brubakera to rodzaj kropli, która drąży skałę, wydobywa na wierzch podteksty, rozkłada kryminał na części pierwsze i pokazuje multum zależności w całej jego formule. To z powodzeniem Brubaker i Phillips uprawiają do dzisiaj. Ale nie mogliby, gdyby wcześniej nie powstawały takie książki, jak te Richarda Starka, które posłużyła za materiał na genialne komiksowe adaptacje Darwyna Cooke’a.

Parker, tom 2

Nasza ocena: - 100%

100%

Scenariusz i rysunki: Darwyn Cooke. Tłumaczenie: Robert Lipski. Nagle Comics 2023

User Rating: Be the first one !

Tomasz Miecznikowski

Filmoznawca z wykształcenia. Nałogowy pochłaniacz seriali. Kocha twórczość Stephena Kinga i wielbi geniusz Alana Moore'a. Pisał artykuły do "Nowej Fantastyki" i Instytutu Książki, jego teksty i recenzje ukazują się na portalach fantastyka.pl i naekranie.pl. Wyróżniony przez użytkowników fantastyka.pl za najlepszy tekst publicystyczny 2013 roku.

Zobacz także

Pożeracze nocy tom 1: Pożeraczka nocy [recenzja]

Duet autorek znanych z “Monstressy” powraca w zupełnie nowej  opowieści. Jeśli  kogoś zmęczyła już wcześniejsza …

Leave a Reply