Gorący temat

Czarny portret – drugowojenna przeszłość kładzie się cieniem [recenzja]

Nowy kryminał Julii Łapińskiej mocno koresponduje z bolesną polską (i nie tylko polską) historią, sięgającą czasów wciąż nie do końca rozliczonych wydarzeń pobocznych okresu II wojny światowej. Co ważne, punktem wyjścia dla autorki były zarówno autentyczne zdarzenia, jak i realnie istniejące miejsca, co dodaje powieści wyjątkowego wymiaru. I pozwala mocniej angażować się w opowiadaną historię. Ale to nadal – przede wszystkim – solidna powieść kryminalna.

Kanwą pomysłu okazał się faktyczny – i równie tajemniczy, co w powieści – wyjazd grupy seniorów do luksusowego ośrodka wypoczynkowego. Podobnie, jak bohaterowie w historii Łapińskiej, tak i sama pisarka – przygotowując reportaż o owym wyjeździe sponsorowanym – nie mogła ustalić tożsamości tajemniczego fundatora. To już na starcie dodaje smaczku fabule, a kiedy nałożymy na to jeszcze umiejscowienie akcji – dawny, niemiecki Lebensborn, zlokalizowany w okolicach Połczyna-Zdroju, w którym niemieckie kobiety miały rodzić idealnych germańskich dziedziców, a polskie dzieci były brutalnie germanizowane – powstaje nam sceneria jakby żywcem stworzona do rasowego kryminału.
I taki też okazuje się „Czarny portret”, powieść rozgrywająca się niejako dwutorowo, rozdarta pomiędzy zdarzenia z okresu II wojny i czasy współczesne, które – mimo lat pomiędzy nadal okryte są mrocznym cieniem przeszłości. I ponurymi tajemnicami, jakie rzutują na współczesnych i wciąż żyjących świadków i uczestników tamtych zdarzeń.
Udało się Łapińskiej całkiem dobrze oddać systemowy mechanizm hitlerowskiej machiny, skupiającej propagandowe działania z bezlitosnym kształtowaniem – za wszelką cenę – ówczesnego niemieckiego narodu. Narodu, zaznaczmy, zdolnego – w myśl zbrodniczej ideologii – do czynów haniebnych również względem własnych rodaków. Ale udało się autorce coś jeszcze, może nawet ważniejszego. To odwołanie do historii okazuje się wprawnym punktem wyjścia do podjęcia tematów wciąż nierozliczonych, a często wręcz niefunkcjonujących szerzej w społecznej świadomości. Krzywdy, winy i tajemnice drugowojenne do dziś nie zostały w pełni rozliczone, a wiele sekretów kryje się w pamięci tych, co nadal żyją. Być może liczne sekrety nigdy nie ujrzą światła dziennego, ale – same w sobie – stanowią doskonałą pożywkę dla twórców i twórczyń literatury gatunkowej. Czego „Czarny portret” okazuje się być doskonałym przykładem. Tytuł jest oczywiście również bardzo znaczący, wręcz wskazujący na konkretne tropy – kolejne z obszernej okołowojennej tematyki poruszanej przez Łapińską – dotyczące olbrzymich ilości dzieł sztuki zagrabionych w okresie wojennej pożogi przez hitlerowców. A często do dzisiaj nieodnalezione. Te wszystkie historyczne elementy, te mocno osadzone w bolesnej, polskiej przeszłości, dotąd nieprzepracowane w pełni konteksty pozwalają Łapińskiej budować fascynujący, rozgrywający się współcześnie, choć mający genezę przed laty, kryminał, w którym trup ściele się gęsto, tajemnice się mnożą i nie wiadomo, komu można ufać, a kto winien być podejrzanym.
Dwójka bohaterów, znana już z poprzednich powieści autorki, znów powraca, w przypadkowym niejako duecie i pochyla się nad sprawą, którą prywatnie zainteresowany jest sam szef śledczej Ingi Rojczyk. I choć ponowne spotkanie tej dwójki – ambitnej policjantki Rojczyk i pogubionego we własnych traumach i nałogach fotografa, Kuby Kralla – jest przypadkowe, to ich relacja znów nieco rzutować będzie na całość fabuły. I dobrze, bo jest równie dwuznaczna, złożona i nieoczywista, co same sprawy, jakie zdarza im się razem prowadzić. Choć zdecydowanie jest tutaj samego Kralla mniej, niż choćby w poprzedniej książce, to nie sposób nie spoglądać na Rojczyk przez pryzmat tej znajomości, relacji, a może i przyjaźni. Ona definiuje samą bohaterkę, niby pobocznie, niby budując tło, ale jednak wiele z zachowań postaci determinując. I choć Łapińska tym razem zdecydowała się nieco odsunąć Kralla na drugi plan, to jednak nie daje nam (i Indze) o nim zapomnieć). Nadal okazuje się on ważną postacią, nie tyle może dla samej osi fabularnej, co bardziej dla emocjonalnego uniwersum Rojczyk, w którym Krall okazuje się niezbywalnym satelitą, krążącym wokół bohaterki.
O ile w „Dzikich psach” korelacja pomiędzy tą dwójką była silniejsza, wyraźniejsza, skupiała na sobie główną oś fabularną, tak tutaj, w „Czarnym portrecie” pozostaje ona nie tyle zredukowana, ile przesunięta w obszar drugiego planu. Co daje więcej przestrzeni dla Rojczyk właśnie i typowej śledczej roboty. Ale dla kryminału to akurat dobrze.

Oceniając „Czarny portret”, nie sposób nie odnosić się do poprzednich tomów cyklu z Kubą Krallem. I szczerze – nie lubię stopniowania, tak jednoznacznego orzekania, która część jest najlepsza, która jest lepsza, niż inne. Tutaj całość trzyma spodziewany poziom, choć warto podkreślić, że to powieść znacząco inna niż poprzednie. Rozciągnięta w czasie, pomiędzy niejako dwie epoki, tę drugowojenną i tę współczesną, mocno ze sobą korespondujące. Inaczej rozkładające napięcie, inaczej budujące tajemnicę. Nie, że gorzej. Po prostu inaczej. A to świadczy o niczym innym, jak rozwoju autorskiego warsztatu, szukaniu nowych, literackich ścieżek przez Łapińską, która stara się odejść od typowego kryminalnego schematu zbrodni i szukania sprawcy spośród grona wprowadzonych na scenę postaci. To próba – udana, zaznaczmy – wprowadzenia szerszego tła, głębszego kontekstu. Podjęcia tematów interesujących, ważnych, w pewnym stopniu bolesnych, ale i takich, które z perspektywy współczesności zasługują na przypomnienie, na ukazanie. I są niezmiennie fascynujące, nie tylko przez brzemię sekretu, ale i emocjonalny bagaż bolesnej historii narodowej, jaka się z nimi wiąże. O tym nie powinniśmy zapominać.

„Czarny portret” ma wszystko, co w kryminałach lubię. Ciężar zamierzchłej przeszłości, mroczne tajemnice, splecione w zaskakującą układankę zdarzeń, pozorną przypadkowość korelacji i napięcie utrzymujące się za sprawą obietnicy odsłonięcia naprawdę wielkich sekretów. I co ważne, ta obietnica zostaje spełniona, rzekłbym nawet, że z nawiązką.
Polecam, bo tak dobrych kryminałów na solidnej, historycznej podbudowie nie ukazuje się u nas za wiele. Dla fanów pisarstwa Macieja Siembiedy „Czarny portret” okaże się lekturą idealną.

Czarny portret

Nasza ocena: - 80%

80%

Julia Łapińska. Wydawnictwo Agora 2024

User Rating: Be the first one !

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.

Zobacz także

Pomrok – przejmująca historia o tożsamościowych rozterkach powojennego Śląska [recenzja]

„Pomrok” Daniela Rosołka mnie zaskoczył. Jako pierwsza z publikacji Wydawnictwa Mrocznego – skupiającego całe swoje …

Leave a Reply