Trzeci album z serii “Czerń, biel i krew”, która jest antologią krótkich opowieści o danych postaciach, rysowaną w trzech tytułowych barwach, został poświęcony Deadpoolowi. I jak na razie to najlepsza odsłona tego cyklu.
Muszę przyznać, że większość twórców świetnie poradziła sobie z tą postacią, wydobywając z niej wszystko to co najlepsze. Mnóstwo tu absurdu, fajnego humoru, trochę groteski, formalnych zabaw, a nawet odrobina czułości. Każdy z dwunastu epizodów dostarcza przyjemnej rozrywki, choć na zupełnie różne sposoby i to jest wielkim atutem tego albumu. Nie ma nudy i powtarzalności, mimo, że często wykorzystywano ograne schematy i motywy, a wisienką na torcie są różnorodne style graficzne, które potrafią przykuć oko na dłużej.
Wśród zebranych opowieści mam dwie ulubione. “Gorąca linia z niebem” Eda Brissona to przeurocza rozprawa z epoką VHS, odpowiednio zabawna i krwawa, a do tego cudownie zilustrowana przez Whilce’a Portacio, którego starsi czytelnicy mogą kojarzyć z czasów TM-Semic. Wówczas jego rysunki były dla mnie odpychające (a artysta miał u mnie ksywkę “Partaczio”), ale w tym epizodzie wykazał się nie ogromnym progresem. Świetnie skomponowane plansze, mnóstwo szczegółów w tle, dynamika i dopracowana kreska to potężne atuty tej opowieści.
Drugą ulubioną jest “Purpurowy szal” Marii i Davida Laphamów, gdzie głównym złolem jest Killgrave, a gościnnie pojawia się Daredevil. Małżeństwo scenarzystów wymyśliło naprawdę dobry i zabawny patent jak przechytrzyć Purple Mana. I to świetnie zadziałało, mimo, że opowieść jest z tych nieco poważniejszych. No i dodatkową robotę robią jeszcze kapitalne rysunki Pete Woddsa.
Bardzo przyjemne dla zmysłu wzroku i równie zabawne są “Operacja Zemsta” Mike’a Allereda, którą można potraktować jako zajawkę do zbliżającego się “X-Statix”, osobista, wręcz sentymentalna “Pula śmierci” Daniela Warrena Johnsona, słodko absurdalna “Wisienka” Christophera Yosta z rysunkami Martina Coccolo, mocno przemocowy “Zakład” Franka Tieri zilustrowany przez Takashiego Okazaki czy formalnie zaeksperymentowana “Wystrzałowa impreza” Karli Pacheco i Leonarda Kirka (rysunki).
Osobną kategorię stanowią przesympatyczna i wyborna “Doskonałość” Stana Sakai oraz całkowicie groteskowy, wręcz undergroundowy “Urodzony w Uszorsusr” Jamesa Stokoe (autora “Aliens: Dead Orbit”). Natomiast w kategorii “totalnie dziwne” znajduje się “Wersja samurajska”, będąca nachalną reklamą mangi “Deadpool: Samurai”. Zostały jeszcze dwa shorty, które nie wzbudziły u mnie za wielu emocji, a są to “Całe czerwone” (o dziwo) Toma Taylora i Phila Noto, nawiązujące do serii “All-New Wolverine” oraz “Najgorszy zakon świata” Jaya Baruchela i Paco Mediny.
Pomimo kilku drobnych mankamentów album “Deadpool: Czerń, biel i krew” to kawał wybornej rozrywki, a także kopalnia świetnych artystów wartych dalszego obserwowania. Jak komuś nie podszedł “Deadpool Classic” to warto zapoznać się chociaż z tym tomem, aby mieć lepszy punkt odniesienia.
Deadpool: Czerń, biel i krew
Nasza ocena: - 75%
75%
Scenariusz: różni twórcy. Rysunki: różni twórcy. Przekład: Paulina Braiter. Mucha Comics 2022