Gorący temat

Dom Szeptów, tomy 1-3 – karaibska opowieść w gaimanowskim uniwersum [recenzja]

Nalo Hopkins znana jest polskiemu czytelnikowi choćby z bardzo ciekawej powieści „W kole stań, dziewczyno”, wydanej w 2002 roku przez Wydawnictwo Zysk i S-ka .Teraz powraca, by namieszać w Uniwersum Sandmana. W trzytomowej historii „Dom Szeptów” wydanej (w Polsce przez Egmont) właśnie w ramach poszerzania gaimanowskiego świata znów sięga po całe spektrum wierzeń wudu, budując wokół nich interesującą historię. Ale czy na pewno dobrze wpasowaną w Śnienie?

Bogini miłości i przyjemności Erzulie, w wyniku powstania szczeliny pomiędzy światami zostaje uwięziona w Śnieniu. Próbuje się wydostać z pomocą krokodylego Wuja Poniedziałka, co okazuje się niemożliwe, gdyż w naszym świecie wybucha tajemnicza zaraza, a dusze zarażonych blokują wyjście z krainy Władcy Snów. Z każdą chwilą sytuacja robi się groźniejsza, problemy się nawarstwiają, a Erzulie coraz usilniej miota się, by powrócić do swojego dominium…

Seria stworzona przez Hopkins  w ramach projektu poszerzania Uniwersum Śnienia (ze wsparciem Dana Wattersa, odpowiedzialnego za scenariusz do drugiej serii pobocznej konceptu – Lucyfera) jest mocno zorientowana na to, w czym autorka czuje się najlepiej – kulturę i wierzenia ludów karaibskich. To ściśle ich boski almanach staje się punktem wyjścia dla fabularnej konstrukcji i to na nim skupia się Hopkins praktycznie przez całą opowieść. I nawet jeśli pojawiają się bohaterowie zaczerpnięci z nieco innych kręgów kulturowych, to są oni w pewnym stopniu skonotowani z wierzeniami ze wspomnianego rejonu, albo ściśle z nimi rezonują. A sama historia – choć mocno z początku zawikłana i sprawiająca wrażenie nieco chaotycznej, już na poziomie drugiego tomu okazuje się bardziej poukładana i czytelniejsza, ale też zyskuje adekwatny dla przyjętego rozmachu tor i epicki sznyt, by ciążyć ku dość spektakularnemu finałowi. Oczywiście – z racji wyjściowego konceptu Śnienia – siłą rzeczy pojawiają się (również w rolach znaczących, jak choćby Koryntczyk) postaci z gaimanowskiego uniwersum, jednak warto zauważyć, że Hopkins czuje się najlepiej, kiedy zaczyna dominować jej własny głos, jej osobista opowieść, nieco odseparowana od pomysłów Brytyjczyka. I to chyba najważniejszy zarzut, jaki mam wobec tej serii – to niepełne wpasowanie w Śnienie. To niejakie tłamszenie fabuły przez narzucone, zewnętrzne ramy. Jakby autorka nie mogła do końca rozwinąć skrzydeł, bo zmuszona jest uzupełniać swoją wizję elementami innej, obcej. I z jednej strony Hopkins nie jest zdolna w pełni udźwignąć ciężaru gaimanowskiej opowieści – ta jest zbyt złożona, zbyt obszerna, zbyt intertekstualna dla wąskiego, monokulturowego kierunku, jaki autorka obiera. Z drugiej – świadoma poniekąd własnych ograniczeń, jeśli nawet decyduje się na wycieczki w bardziej dla niej obce kulturowo rejony, stara się nie zapędzać, nie łapać zbyt wielu srok za ogon, jak to było w znanym porzekadle. I może dzięki temu udaje się jej utrzymać własną historię w ryzach. I dopowiedzieć ją do końca po swojemu, z akcentem na własną kulturową wrażliwość i wizję świata tożsamą z jej mentalnością.

To historia bardzo „kobieca” z akcentem na wyzwolenie, na silne kobiety, które wyrywają się z patriarchatu, kóre nie pozwalają sobie na dłuższe tłamszenie. Odkrywają swoją niezależność, stają wobec problemów, które pozornie je przerastają… i zwyciężają. To mocny głos w ramach kobiecej emancypacji, stanowczo przez Hopkins akcentowany w niektórych, także pobocznych wątkach. Pojawia się też element transseksualizmu, co nie tylko różnicuje „ludzkich” bohaterów i bohaterki, ale okazuje się głosem w ważkiej kwestii społecznej. Pewnie radykałów będzie to mierzić, ale w moim odczuciu ten wątek wybrzmiewa dobrze, bez przesadnej propagandowości, ale dobrze ujmując społeczne zróżnicowanie, którego czasem widzieć zwyczajnie nie chcemy. A które i tak jest i będzie obecne wokół nas.

Sam tytułowy Dom Szeptów to okręt, na którym bogini Erzuli podróżuje, a w którego pokładzie zaklęty jest jeden z jej mężów. W dodatku coraz mocniej zatracający się w byciu tylko statkiem, tracący swoją boską moc, swoją nadprzyrodzoną tożsamość. To dla jego ratowania Erzuli zwróci się o pomoc, a finalnie stanie do pojedynku z pajęczym bóstwem Anansem, panem wszelkich opowieści. Będzie walczyć, pomimo świadomości, że może zginąć, bo przecież nawet bogowie są śmiertelni.

W tym ujęciu okazuje się być seria historią na wskroś romantyczną, o miłości przezwyciężającej największe przeciwności, o poświęceniu dla tych, kórych się kocha wszystkiego, łącznie z tym, co mamy najcenniejsze. Ale przecież Erzuli jest boginią miłości i przyjemności, jak więc mogłaby przeczyć samej swej istocie i o miłość nie walczyć?

Graficznie jest nieźle. Dominik „Domo” Stanton – w pierwszym tomie wspierany przez Johna Raucha, ale później już samodzielny, radzi sobie całkiem nieźle, udatnie dopasowując kreskę do rodzaju opowieści. To autor jeszcze młody, bez wielkiego doświadczenia (znany najbardziej z serii „Starbrand and Nightmask”, ale flirtujący również z komiksowym horrorem) wykazuje się dużym wyczuciem klimatu opowieści i sprawnie kreujący wizje rozpisane przez Hopkins. To jeszcze nie żaden mistrz komiksu, ale z pewnością już sprawny rzemieślnik. Jeszcze poszukujący swojego stylu, ale już panujący nad warsztatem na tyle, by jego prace nie raziły nieudolnością.  I jego połączenie sił z pomysłami Hopkins daje całkiem ciekawą wizję świata przedstawionego. Może nieco zbyt cartoonową, za mało „dorosłą” i ciążącą ku estetyce dobrze wpasowanej w „young adult”, ale nadal przyzwoitą. I – co kluczowe – całkiem dobrze dopasowaną do ciężaru scenariuszowej narracji.

To seria ciekawa, ale lepiej rozpatrywać ją w separacji od Śnienia i mistrzowskiego „Sandmana”. Z jednej strony nie sięga jego poziomu, z drugiej, jest wystarczająco odmienna, by takie porównania traciły sens. Zastanawiam się, na ile lepiej mogłaby wybrzmieć ta opowieść, oderwana od narzuconego schematu pierwowzoru? Gdyby Hopkins nie próbowała się wpasować w kreację Brytyjczyka, ale konstruowała swój własny, niezależny świat? Mam wrażenie, że całość wyszłaby bardziej składna, pełniejsza. W takim, jak zastosowano ujęciu, to młodsza, mniej doświadczona córka sławnego brata, mocno pozostająca w jego cieniu. A szkoda. Bo „Dom Szeptów” sam w sobie miał wielki potencjał, który niestety nie został – poniekąd nie mógł zostać – należycie wykorzystany.

Dom Szeptów, tomy 1-3

Nasza ocena: - 70%

70%

Scenariusz: Nalo Hopkins i Dan Watters. Rysunki: Dominik "Domo" Stanton i John Rauch. Tłumaczenie: Paulina Braiter. Wydawnictwo Egmont 2019-2023

User Rating: Be the first one !

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.

Zobacz także

Kajko i Kokosz. Złota Kolekcja tom 6 – czekam na więcej od Christy! [recenzja]

„Kajko i Kokosz” to niewątpliwie najważniejsze komiksy z okresu dzieciństwa, jakie znam. Owszem, niejedyne. Zaraz …

Leave a Reply