Gorący temat

Droga miecza, tom 1: Popioły dzieciństwa – o Japonii, która nigdy nie istniała [recenzja]

Wydawnictwo Lost in Time w lutym 2021 roku postawiło na gatunek fantasy. O ile “Świat Dryftu” to można by rzec fantasy pełną gębą z trollami i elfami, tak “Droga miecza” to rodzaj historycznej opowieści w tym gatunku, osadzona w Japonii za czasów Miyamoto Musashiego.

“Droga Miecza” powstała na podstawie powieści Thomasa Daya, który napisał również przedmowę do wydanego przez Lost in Time komiksu. Czuć w jego tekście jak bardzo ważne to dla niego dzieło, zarówno w formie powieściowej i komiksowej, w którym mógł zawrzeć swoją fascynację postacią Musashiego, ronina, artysty i generalnie człowieka-legendy wielu talentów, który jest jedną z najsłynniejszych postaci w japońskiej historii i kulturze. Ta fascynacja jest na tyle silna, że przedmowa Daya jest nieco chaotyczna z jej całą masą informacji, ale też wzbudza zaciekawienie zapowiadanym obrazem historycznej Japonii pokazanej w realiach fantasy.

To opowieść, w której narratorem jest Mikedi, syn możnego pana Ito Nakamury, który w wyniku dramatycznych wydarzeń z początku albumu ostatecznie trafia na służbę do Musashiego, by kroczyć tytułową drogą miecza i w przyszłości przynieść swemu ojcu polityczne zaszczyty. Zanim to wszystko się wydarzy mamy dosyć intrygujący wstęp z pierwszą planszą, która znakomicie wprowadza w realia historycznej Japonii z czasów Musashiego. Odbywa się to bez elementów fantasy, które uderzają czytelnika po oczach na efektownej okładce z samotnym samurajem czekającym na atak morskiego, olbrzymiego potwora. Pierwsze strony komiksu zanim zobaczymy w nim Musashiego to obraz napiętych rodzinnych stosunków na dworze Nakamury, w których w pierwszej chwili niełatwo się połapać, jednak z czasem ogarniamy ten istotny dla fabuły wątek. 

To co następuje później to trochę dziwna, nastrojowa w wymowie opowieść, która w wielu momentach, musi być dla kontrastu mroczna i okrutna. Młody Mikedi to jak na razie postać, która nas ani ziębi, ani grzeje, ot młody, zagubiony w wydarzeniach adept na początku drogi. Bardziej magnetyczną postacią jest rzecz jasna Musashi Miyamoto, który mówi zagadkami i prowadzi z młodym bohaterem ciekawą grę psychologiczną. Problem w tym, że sama opowieść i narracja młodego bohatera nie mają w sobie płynności i mieszają oniryzm z realizmem czasami dość niefortunnie, przez co wytrącają z rytmu lektury. To adaptacja i scenariusz autorstwa Mathieu Mariolle – jego zadaniem było przełożenie języka powieści na komiks i okazało się być niezwykle wymagające.

Nie można się za to przyczepić do warstwy graficznej komiksu. Może dziwić, że na pięćdziesięciu kilku stronach znalazły się rysunki aż trzech rysowników, jednak ma to sens, kiedy zrozumiemy, że za podstawową, pełną szczegółów realistyczną kreskę odpowiadał tu jeden z nich, czyli Federico Ferniani, a za ekspresyjne fragmenty legend przytaczanych przez Musashiego dwójka Mikael Bourgouin i Yann Tisseron. To album z całą pewnością przepięknie zilustrowany i pokolorowany, choć po zobaczeniu szkiców zawartych w dodatkach zastanawiam się, czy jednak nie lepiej – pomijając legendy – wyglądałby w wersji czarno-białej. Może to po prostu przyzwyczajenie recenzenta do wizji Stana Sakai w “Usagim Yojimbo”, która jest rodzajem wyznacznika, jeśli chodzi o historyczną fantasy prosto z Japonii. Jak na razie “Drogę miecza” traktuję jak solidny, frankofoński komiks i na więcej pozytywnych wrażeń czekam w kolejnych tomach tej opowieści.

Droga miecza, tom 1: Popioły dzieciństwa

Nasza ocena: - 60%

60%

Scenariusz: Mathieu Mariolle. Rysunki: Federico Ferniani i inni. Wydawnictwo Lost in Time 2021

User Rating: Be the first one !

Tomasz Miecznikowski

Filmoznawca z wykształcenia. Nałogowy pochłaniacz seriali. Kocha twórczość Stephena Kinga i wielbi geniusz Alana Moore'a. Pisał artykuły do "Nowej Fantastyki" i Instytutu Książki, jego teksty i recenzje ukazują się na portalach fantastyka.pl i naekranie.pl. Wyróżniony przez użytkowników fantastyka.pl za najlepszy tekst publicystyczny 2013 roku.

Zobacz także

RIP, tom 6. Eugene: Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy – siły zewnętrzne [recenzja]

Po dwóch i pół roku od wydania pierwszego tomu serii wreszcie dostajemy jej finał. Tytułową  …

Leave a Reply