Z popkulturowymi produktami uzupełniającymi popularne gry zwykle wiąże się ryzyko. Z jednej strony to duża szansa na „odcinanie kuponów” od znanej marki – a więc i projekt kuszący dla samych właścicieli brandu. Z drugiej – trudno zaserwować coś naprawdę ciekawego, ze względu na ograniczenia pierwotnego uniwersum. I efekty niejednokrotnie są, jakie są.
Nie inaczej jest z serią komiksów osadzonych w świecie popularnej serii gier „Far Cry”. O ile „Far Cry: Łzy Esperanzy” całkiem dobrze radziły sobie jako niezależna, fabularna historia, tak niestety niniejszy „Far Cry: Rytuał przejścia” okazuje się być tylko prostym w formie dodatkiem do gry. I to nawet niezbyt porywającym w warstwie opowieści.
Komiks skupia się na postaciach znanego z części 6 gry brutalnego dyktatora Antóna Castillo oraz jego 13 – letniego syna, Diego.
Sam antagonista wypełnia wszystkie typowe cechy środkowoamerykańskiego samowładcy, rządzącego krajem za pomocą zbrojnej junty i brutalnie tłumiącego wszelkie oznaki oporu. Niby charakterystyczne jest to zarazem dla konwencji gatunkowej gry, ale też i do samej specyfiki regionu, bowiem historia pokazała takich postaci już wiele. W grze okazują się owi antagoniści (bo w niniejszym komiksie zobaczymy ich więcej) postaciami zdecydowanie barwniejszymi, ciekawszymi, mocniej przykuwającymi uwagę, niż nawet główne postacie serii, ale to nie jest czymś w popkulturze nowym. Bardzo często to właśnie „złole” kradną całe show, zbierając laury (anty)bohaterów najbardziej charakterystycznych, najsilniej umocowanych charakterologicznie.
Tutaj jednak jest problem samej narracji. „Rytuał przejścia” to – jak wskazuje sam tytuł – forma przygotowania do roli, próg wejścia w dorosłość dla syna dyktatora, którego ojciec zabiera na wycieczkę, w trakcie której snuje swoje opowieści. W zamyśle opowieści pouczające, ukierunkowujące młodego adepta, przygotowujące go do nieuchronnego zajęcia schedy po ojcu. Jednak w praktyce dostajemy serię migawek o innych złoczyńcach znanych z gry, które może dla pasjonatów serii okażą się interesującym dodatkiem, ale nijak nie potrafią obronić niezależności fabuły komiksu, jako samodzielnej historii. Sprawdziłby się więc „Rytuał przejścia” jako książeczka dorzucona do gry, ale już jako przykład osobnego medium uniwersum Far Cry rozbudowującego, zdecydowanie zbyt mało tu fabularnego „mięcha”. I ci, którzy nie są w serię Far Cry „ograni”, zupełnie nie poczują tej opowieści. A wręcz odbiją się od jej hermetycznego sznytu.
Graficznie jest poprawnie. Rysunki zgrabnie wpasowują się w klimat historii, dobrze jednocześnie odnosząc się do scenerii znanej z gry, ale i jednocześnie nie wyróżniają się czymś szczególnym. I jeśli miło przegląda się same kadry, to brak sensownej, trzymającej w napięciu i aż nadto kameralnej fabuły powoduje, że ciężko podejść do całości bardziej emocjonalnie. Co całość lektury czyni co najwyżej „letnią”.
Zwyczajowo z ciekawością podchodzę do takich popkulturowych uzupełniaczy znane uniwersa, czy to z filmów, czy z gier. Bo i niejednokrotnie potrafią one przynieść coś ciekawego (jak wspomniane „Far Cry: łzy Esperanzy”, czy „Assasins Creed. Walhalla. Pieśń chwały”). Tutaj jednak zdecydowanie zabrakło sensownego rozwinięcia interesującego pomysłu, który sam w sobie niewątpliwie miał potencjał. Z inicjacyjnej podróży ojca i syna pozostała przeplatana retrospekcjami, hermetyczna opowiastka siląca się na zawikłaną pseudofilozofię, mającą umocować rację po stornie dyktatora, a która wali się pod własnym ciężarem. Szkoda, bo wspominane wcześniej „Far Cry: Łzy Esperanzy” sugerowały, że komiksowe uniwersum Far Cry ma co nieco więcej do zaoferowania.
Far Cry: Rytuał przejścia
Nasza ocena: - 50%
50%
Scenariusz: Bryan Edward Hill. Rysunki: Geraldo Borges. Tłumaczenie: Jacek Drewnowski. Wydawnictwo Egmont 2023