“Flashpoint. Punkt krytyczny” pojawił się u nas w ramach DC Deluxe w 2016 roku. Po ośmiu latach dostajemy niespodziewaną kontynuację tego jakże słynnego komiksu, w której do zrozumienia skomplikowanej fabuły nie wystarczy jedynie znajomość pierwowzoru.
Geoff Johns, scenarzysta obydwu albumów, pomiędzy tymi dwiema historiami miał ambicję mocno pogmatwać kontinuum czasowo-przestrzenne całego Uniwersum DC. Potencjał dostrzegł choćby we wciągnięciu do przygód superbohaterów postaci ze słynnych “Strażników” ze scenariuszem Alana Moore’a, co poskutkowało stworzeniem łączącego dwa superbohaterskie światy „Zegara Zagłady”, komiksu znienawidzonego przez niektórych czytelników. Do tego ostatniego tytułu, ale także do krótkiego “Batman/Flash. Przypinka” znajdziemy bezpośrednie odniesienia we “Flashpoint. Powrót”. Żeby tylko do tych komiksów…
Tak naprawdę, do przyswojenia sobie niniejszego albumu warto znać eventy w rodzaju “Batman. Death Metal”, czy ostatnio u nas wydany “Mroczny Kryzys na Nieskończonych Ziemiach”. Opowieść Johnsa toczy się bowiem podczas i zaraz po tym ostatnim evencie – to tutaj szalony Parias doprowadził do swoistej, omniwersalnej kumulacji – zresztą już nieco wcześniej, w końcówce “Batman. Death Metal” otworzyły się wrota wszelakich światotwórczych możliwości, z czego jak widać Geoff Johns skwapliwie skorzystał.
Teoretycznie ‘Flashpoint. Punkt krytyczny” zakończył się (powinien się zakończyć) wyzerowaniem świata stworzonego przez zdesperowanego Barry’ego Allena, z Thomasem Waynem w roli Batmana. A jednak Wayne Senior pojawiał się w późniejszych przygodach superbohaterów – i tu dostajemy całkiem logiczne wyjaśnienie, dlaczego tak się stało. Jednak fakt, że ów świat nagle powrócił stanowi powód do zmartwień dla tegoż właśnie bohatera. Powrócił i na dodatek dzieją się w nim mroczne, tajemnicze sprawy, związane z głównym złoczyńcą z tego tomy – Zegarowym Mordercą. A to dopiero początek szalonej gmatwaniny, w której ważną rolę gra również oryginalny Bruce Wayne prowadzący własne dochodzenie – nawet bardziej skomplikowane od tego, w którym pogrążył się Thomas Wayne. Obaj Batmani, choć nie mają jak się ze sobą skontaktować robią wszystko, by drugi z nich przetrwał i był bezpieczny – co jak w końcu zaczynamy rozumieć, wzajemnie się wyklucza.
Czytając historię Johnsa (choć zaznaczmy, ze ma on w tym albumie współscenarzystów) znajdziemy momenty, w których intryga nas przerasta i na pewno warto odświeżyć sobie wcześniej “Flashpont. Punkt krytyczny”, by przypomnieć sobie status owego świata, w którym Amazonki i Atlanci utopili Europę we krwi, a Superman przez trzydzieści lat tkwił w odosobnieniu więziony przez ludzi. Wszyscy ci superbohaterowie powracają, by zagrać dalej swoje nietypowe role, choć ważniejsze jest w tej opowieści inna bohaterka – Gilda Dent, żona Harveya, która znowu jest w Uniwersum DC tragiczną postacią, a kluczową rolę gra w fabule jej syn Dexter, oraz ktoś jeszcze, ważna postać, którą Johns zostawił w fabule na deser.
“Flashpoint. Powrót”, wraz ze swoim poprzednikiem to fabuły, w których twórca ma możliwość zabawy w odwracanie niektórych motywów i całkowitą zmianę życiorysów niektórych bohaterów – najlepszym przykładem jest tu Oswald Cobblepott, który przy Thomasie Waynie gra rolę Alfreda. Geoff Johns jest jednak na tyle poważnym scenarzystą, że dla niego nie jest to zabawa dla zabawy. Rysownicy, którzy zajmują się warstwą graficzną jego opowieści to świetni fachowcy, zdolni tworzyć zapadające w pamięci kadry, czyli Mikel Janin i Xermanico, choć w prologu dostajemy występ znanego z niezwykle charakterystycznej kreski Eduardo Risso, który wprowadza do opowieści nieoczywisty, mroczny nastrój. A wszystko po to, by nadać większą wagę, większą moc tym historiom, które nie są tylko wariacjami na znane tematy, ale też całościowym spojrzeniem na uwarunkowania całego Uniwersum DC.
Jego rosnąca w ostatnich latach złożoność, te multiwersa i omniwersa – niektórych czytelników to odrzuca, ale Geoff Johns próbuje nas przekonać, że warto wniknąć głębiej w ten świat i znajdować przyjemność z odkrywania jego złożoności oraz możliwości. To po prostu intrygujący suplement do tych wszystkich ostatnich kryzysów przewalających się przez uniwersum DC, który zostawia po sobie lepsze od nich wrażenie. Może pisany trochę ciężką ręką – Geoff Johns nie ma w łapie tej zabójczej logiki co Alan Moore, ale wart spojrzenia z nieco innej perspektywy na to wszystko, co działo się przez ostatnie lata w superbohaterskim świecie DC.
Flashpoint. Powrót
Nasza ocena: - 65%
65%
Scenariusz: Geoff Johns i inni. Rysunki: Eduardo Risso i inni. Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz. Egmont 2024