Gorący temat

Gotham w świetle lamp gazowych – wiktoriańska uczta z Batmanem w roli głównej [recenzja]

Są co najmniej trzy powody, przez które trzeba przeczytać ten komiks. Po pierwsze – Batman. Wiadomo. Po drugie, czerń i biel, w dodatku z kreską Mike’a Mignoli w pierwszej z dwóch historii. Po trzecie – epoka wiktoriańska w całej swojej krasie. Czego Wam jeszcze trzeba?

Oczywiście powodów przemawiających za tym, by się albumem zainteresować jest więcej. Choćby zmieszanie opowieści o Batmanie z jedną z największych (jeśli nie największą) dotąd nierozwikłanych kryminalnych zagadek w historii – Kuby Rozpruwacza. A z tym właśnie mamy do czynienia w scenariuszu tytułowego komiksu „W świetle lamp gazowych”. Autor scenariusza – Brian Augustyn, bierze na warsztat historię najsłynniejszego wiktoriańskiego (i nie tylko) zabójcy… pozwalając mu udać się za ocean, do Stanów Zjednoczonych. Nigdzie indziej, jak do Gotham, rzecz jasna. A to akurat miasto jest pod konsekwentną kuratelą Człowieka – Nietoperza, więc konfrontacja tych dwóch postaci jest nieuchronna.

Fabułę komiksu zasiedlają postaci historyczne (jak wspomniany Rozpruwacz, czy Zygmunt Freud), a finał stara się nie tylko na nowo opowiedzieć genezę Batmana – z tą różnicą, rzecz jasna, że osadzoną w przeszłości – ale też przy okazji niejako odkryć tajemnicę samego legendarnego zbrodniarza. I trzeba przyznać, że Augustyn poradził sobie całkiem nieźle. Owszem, sama linia fabularna nie jest może jakoś przesadnie oryginalna, ale zbudowana na schematach łączy zgrabnie to, co wiemy już o Człowieku Nietoperzu, z całym dobrodziejstwem scenograficznego sztafażu epoki, jaka została w historii wykorzystana. Bo właśnie epoka wiktoriańska gra tutaj pierwsze skrzypce, to ona jest siłą napędową, ona buduje zgoła cały klimat. I robi to nad wyraz sprawnie. Augustyn tchnął nowego ducha w przeszłość, i choć zmienił zamglony Londyn na nie mniej ponure zaułki Gotham, to nadal czuć tę atmosferę rodzącej się w bólach przemysłowej rewolucji.

Zresztą, kontekst owych zmian i postępu technologicznego poruszony jest szerzej w drugiej zawartej w albumie noweli – „Pan przyszłości”.

Napisana także przez Augustyna historia skupia się na zagrożeniu, jakie pojawia się nad Gotham przy okazji przygotowywanej Wystawy Światowej, mającej zaprezentować Gothamczykom najnowsze naukowo – technologiczne i przemysłowe zdobycze. Jednak postęp i uprzemysłowienie zawsze będzie wiązało się z degradacją środowiska, z naruszeniem delikatnej równowagi naturalnej. A to nie w smak ludziom takim, jak tytułowy Pan przyszłości, który obierze sobie za cel danie mieszkańcom Gotham bolesnej nauczki, czym kończy się igranie z postępem i nadmierna w niego wiara…

Alexandre Leroi to – rzecz oczywista – szaleniec, którego można by określić współcześnie mianem ekoterrorysty. Ale czy aby na pewno jego intencje są tak czyste i nieskazitelne, jak sam chce twierdzić? W pewnym momencie artykułuje żądania, które mogą sugerować, że zależy mu także (a może wyłącznie?) na zdobyciu władzy nad Gotham, co jest przecież charakterystyczne dla każdego ze znanych antagonistów Batmana. Każdy z nich – na swój sposób – próbował podbić, zdominować miasto. Sprawić, by legło u jego stóp.

Leroi to ciekawa kreacja, którą z jednej strony nie sposób nie oceniać negatywnie, a z drugiej – niemożliwym jest całkowicie zanegować jego argumenty. Zarzuty względem społeczeństwa Leroi artykułuje całkiem zasadnie – co obecnie możemy sami zaobserwować, w kontekście zmian klimatycznych. Więc jego słowa – rozpisane przez Augustyna – jawią się jako manifest, przestroga, może nawet gorzki wniosek. Szkoda jedynie, że próba powstrzymania niekorzystnych zmian przybiera obrót karygodny, jaki zmuszony jest oczywiście powstrzymać nie kto inny, jak Batman. Ponownie mamy tu bardzo mocno podkreślone znaczenie epoki dla konstrukcji fabularnej. Wspomniana już wcześniej przemysłowa rewolucja, jako przyczółkiem zmian i odejścia coraz mocniej od powszechnego porządku naturalnego oraz wypierania go przez postępujący postęp technologiczny, opierający się w dużej mierze na uprzemysłowieniu.

Fabuła ta, choć widowiskowa, zawierająca w sobie estetyczne naleciałości z prozy Juliusza Verne’a, mimo, że ze znacząco odmiennym wydźwiękiem (Verne był bardziej orędownikiem postępu technicznego, niż jego krytykiem) jest wciąż ciekawa, choć słabsza od typowo batmanowskiej historii z pierwszej noweli.

Graficznie obydwie historie prezentują się równie dobrze, choć osobiście zdecydowanie większym sentymentem darzę kreskę Mike’a Mignoli. Prawdę mówiąc jego gra plamami czerni i bieli to majstersztyk, który dorównuje Frankowi Millerowi i jego kultowemu „Sin City”, a jaki mogliśmy już podziwiać w wykonaniu twórcy „Hellboya” w jego imponującej adaptacji „Draculi” na podstawie filmu Francisa Forda Coppoli. Oszczędne, często minimalistyczne, pozbawione szczegółów kadry budują odpowiednie napięcie i adekwatny mrok, same w sobie stanowiąc wartość dodaną całej opowieści.

W „Panie przyszłości” za stronę graficzną odpowiada Eduardo Barreto i choć jego warsztat różni się od kreski Mignoli (bliżej mu choćby do Berniego Wrightsona), to nadal dobrze komponuje się z charakterem scenariusza. Kadry Barreto są bardziej szczegółowe, precyzyjniejsze, przypominają w treści i formie klasyczne, awanturniczo – przygodowe ekranizacje choćby literackich dzieł wspomnianego wcześniej Verne’a. Nie brak mu iście epickiego rozmachu, jakiego ilustrowana nowela wymaga i należy przyznać, że rysownik odrobił w tym obszarze swoją pracę co najmniej dobrze.

Wydany w serii „Batman Noir” album zdecydowanie imponuje nie tylko treścią, ale i formą. Powiększony format i edytorskie dopracowanie z pewnością zadowoli kolekcjonerskich erudytów. Warto sięgnąć po „Gotham w świetle lamp gazowych”, bowiem zwyczajnie to jedna z najlepszych rzeczy z Batmanem w roli głównej, jaka się ukazała, nie tylko na polskim rynku.

Batman Noir. Gotham w świetle lamp gazowych

Nasza ocena: - 95%

95%

Scenariusz Brian Augustyn. Rysunki: Mike Mignola i Eduardo Barreto. Tłumaczenie: Marek Starosta, Miłosz Brzeziński. Wydawnictwo Egmont 2021

User Rating: Be the first one !

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.

Zobacz także

Pożeracze nocy tom 1: Pożeraczka nocy [recenzja]

Duet autorek znanych z “Monstressy” powraca w zupełnie nowej  opowieści. Jeśli  kogoś zmęczyła już wcześniejsza …

Leave a Reply