Gully Foyle – bohater powieści Alfreda Bestera „Gwiazdy moim przeznaczeniem” z początku nie olśniewa intelektem, ani nawet przesadnym sprytem. Jego największym, zdaje się, talentem, jest pragnienie przetrwania, które później przeradza się w obsesyjną żądzę zemsty. Tak więc częste porównywanie go do Hrabiego Monte Christo wydaje się zabiegiem nieco na wyrost, jednak tylko pozornie. Bowiem Foyle to Monte Christo swoich czasów – Ziemi (i Wszechświata) XXV wieku. A jego losy – tak jak losy bohatera słynnej powieści Dumasa ojca – są pretekstem do pokazania realiów społeczno–politycznych świata, w którym się toczą.
Ta powieść po raz pierwszy ukazała się w 1956 roku i w okresie powstania stanowiła powiew świeżości i oryginalności w fantastyce. Odczytywana obecnie, zdaje się nieco trącić myszką, jednak nadal w wielu aspektach zaskakuje oryginalnymi pomysłami, nietuzinkowymi rozwiązaniami i – przede wszystkim – rozmachem wizji prezentowanego świata.
Obraz Ziemi i ludzkości XXV wieku jest z pewnością oszałamiający nawet wobec dzisiejszych realiów. Sama idea teleportacji – zwana w powieści dżauntingiem – jest ciekawostką obwarowaną ściśle określonymi zasadami, ale jednocześnie aspektem mocno urozmaicającym powieść i nadającą tempo akcji.
Losy Guya Foyle’a opowiadane są z perspektywy jego tragicznej, obsesyjnej chęci zemsty na statku Vorga. To ten frachtowiec, mijając wrak Nomada, na którego resztkach znajdował się Foyle właśnie, nie uratował go, ale pozostawił na śmierć. Ten postępek wzbudza w naszym pomocniku mechanika tak wielką wściekłość i zarazem determinację, że celem jego dalszego życia jest odnalezienie feralnego pojazdu i zniszczenie go oraz zemsta na jego załodze. Choćby miałoby to na naszego straceńca ściągnąć zagładę…
Podejmowane przez niego działania są nie tylko często nieudolne, prostackie i oparte na argumencie siły, ale z czasem i wraz z rozwojem fabuły, dzięki niespodziewanemu sprzymierzeńcowi (a ściślej, sprzymierzeńczyni, poznanej w najbardziej przerażającym więzieniu, jaki wymyślił ludzki umysł) i oczywiście technologiczno – medycznym wspomagaczom Foyle zyskuje nowe, liczne zdolności i umiejętności, które pozwalają mu nie tylko uciec bezwzględnym służbom specjalnym, ale też kontynuować swoją zemstę, skierowaną najpierw w statek, a później, konsekwentnie ukierunkowaną na jego właściciela – jednego z najważniejszych, najbogatszych ludzi na Ziemi i nie tylko.
Powieść Bestera jest bardzo dynamiczna, stawiająca na akcję. Na zamachy, pościgi, na ciągłą ucieczkę bądź pościg, albo – niejednokrotnie – i jedno i drugie jednocześnie. I to zaskakująco autorowi wychodzi – ta kreacja szaleńczego wręcz pędu w kierunku ustalonego początkowo przez bohatera, z gruntu absurdalnego celu. Tak naprawdę wszystkie wydarzenia w książce ogniskują się wokół tego pragnienia – foylowskiej żądzy zemsty – lub rezonują echem jego działań. Wszystko poza tym – całe misterne konstruowanie obrazu świata przyszłości, z jego zdobyczami wynikającymi z rozwoju technologicznego i nieskrępowanej kosmicznej ekspansji – jest ledwie uzupełnieniem szalonej eskapady Foyla, od skazanego na pewną śmierć rozbitka po nowego Hrabiego Monte Christo, który dzięki uporowi, determinacji i szczęściu – jak oryginalny bohater powieści Dumasa – osiąga swój nadrzędny cel, przechodząc przede wszystkim olbrzymią przemianę i znaczący progres. Zaznaczmy jednak, ze progres o tyle ułomny, ze nie motywowany chęcią własnego rozwoju, czy jakkolwiek szlachetnymi pobudkami ale właśnie nienawistnym motorem zemsty, jaki go napędza. To ciekawy przykład estetyki łotrzykowskiej powieści francuskiej, umiejętnie przetransformowanej na klasyczną, przygodową science fiction. Ubrana w technologiczno – naukowy sztafaż nadal skupia się na obnażeniu wad i przywar natury ludzkiej oraz motorów rozwojowych bohatera, które wcale nie muszą ( i częstokroć nie są) szlachetne i chwalebne, a to wszystko zaprezentowane na tle społeczno – historycznym swojej epoki. Swoisty egoizm, interesowność i poddanie się osobistym, choćby destrukcyjnym pragnieniom wysuwa się tu na pierwszy plan, co czyni powieść Bestera w pewnym stopniu uniwersalną i aktualną nadal, w XXI wieku, tak, jak aktualna była również w latach 50-tych minionego wieku, kiedy powstała.
Całość – z racji tego, iż pisana była w latach 50-tych ubiegłego wieku – nacechowana jest pewnym staroświeckim sztafażem, trącącymi nieco myszką dialogami i mocno przesadzonym obrazem przyszłości Ziemi (co akurat nie jest wadą, a elementem charakterystycznym fantastyki tamtego okresu). Nie przeszkadza jej to jednak stanowić przykład znakomitej, zajmującej literatury. Jej główny bohater – Guy Foyle – pomimo prostackiej proweniencji i natury bandyty i zawadiaki, mocno relatywnie postrzegającego obowiązujące rygory i prawa ma swój specyficzny urok „złego chłopca”, którego nie sposób nie lubić. Owszem, może i – w obliczu współczesnych norm społecznych dość niestosownie wypadną jego relacje z kobietami, jednak nie zapominajmy, że w okresie powstania powieści wyglądały zupełnie inaczej, co musiało mieć wpływ na taką a nie inną literacką kreację i adekwatne do ówczesnego postrzeganie płci przeciwnej. .
Współcześnie „Gwiazdy moim przeznaczeniem”, odczytywana na nowo, nadal świetnie się czyta, nadal potrafi zaserwować ciekawą, inteligentną rozrywkę, ale też rozbudowaną i oryginalną wizję świata przedstawionego. I obraz przyszłości Ziemi, jaki – być może – jeszcze może, w jakimś stopniu, się ziścić. Wszak do XXV wieku mamy jeszcze trochę czasu. Kto wie, czy Alfred Bester mylił się aż tak bardzo? Zwłaszcza w ocenie natury ludzkiej?
Gwiazdy moim przeznaczeniem
Nasza ocena: - 85%
85%
Alfred Bester. Dom Wydawniczy REBIS 2020