Gorący temat

Impneurium. Sygnały z kosmosu – jeszcze fantastyka, czy już futuryzm? [recenzja]

1 0
Read Time:6 Minute, 33 Second

Długo przymierzałem się do lektury „Impneurium. Sygnałów z kosmosu”. Z jednej strony to wynik nagromadzonych czytelniczych zaległości, z drugiej trochę obawa – nie do końca wiedziałem, czego się po autorze spodziewać. Ale skoro wywodzimy się z jednej wydawniczej stajni – Wydawnictwa IX – to koniecznym było zmierzyć się z lekturą niniejszego zbioru opowiadań. A może jednak powieści?

Są światy literackie, w które trudno mi wejść, trudno się w nich odnaleźć i zadomowić. Trochę to zależne od ich złożoności (a często, tym samym, obcości samego sztafażu, którego muszę się wpierw „nauczyć”). A w pewnym stopniu odpowiada za to także indywidualny styl autora, z którym muszę złapać jakiś rezonans, poczuć jego rytm, uchwycić tę ulotną melodię, do której znaczenia sam, jako autor, jestem niezwykle przywiązany. „Impneurium. Sygnały z kosmosu” to właśnie przykład takiej książki, z którą z początku miałem problem, bo świat przedstawiony wydawał mi się nad wyraz obcy, albo bardziej – zupełnie niezgodny z moim wyobrażeniem. Bo nie tyle o obcość tu idzie – mamy przecież w publikacji Miszczaka nie tak znów odległą Europę, która jednak mocno przepoczwarzona jest od tego, co nam znane. Niby to kilkanaście – kilkadziesiąt lat od naszego „dzisiaj”, ale czuć i technologiczną i społeczno – kulturową i polityczną odmienność, która zdaje się, przynajmniej z początku, nazbyt duża. Można odnieść wrażenie, że w tak krótkim czasie aż tyle nie mogłoby się zmienić. Ale czy na pewno?
Patrząc na dynamizm współczesnego świata, założenie, że tak mocne przekształcenia społeczno – polityczne i kulturowe (które przecież trwają cały czas, dzieją się na naszych oczach) mogą doprowadzić do tak drastycznych przeskoków, okazuje się wcale nieprzesadzone. Podobnie z technologią, której prekursorskich rozwiązań nie śledzimy aż tak uważnie, które często kryją się na wczesnym etapie za sterylnymi drzwiami laboratoriów technologicznych. Ale się dzieją, może już właśnie teraz? Wystarczy spojrzeć, jak postrzegaliśmy 5-10 lat temu samą koncepcję AI. To była fantastyka czystej wody, a co najwyżej odległy futuryzm. A co mamy teraz, już dostępne na globalnym rynku?
Dlatego też, choć z początku wizja tak nieodległa, a zarazem tak odmienna od dzisiejszego obrazu Europy może wywoływać pewien dysonans poznawczy, tak w trakcie lektury oswajamy się z nią na tyle, że okazuje się co najmniej prawdopodobna. Albo, chociaż – możliwa. Co samo w sobie już wystarcza dla czerpania przyjemności z lektury.
Kolejnym problemem w odnalezieniu się w prozie Miszczaka jest to, JAK on widzi przyszłość Europy. Jego postrzeganie kluczowych problemów społecznych (jakie dominują również we współczesnym społecznym dyskursie) jest np. tematyka uchodźców, czy ideologii gender oraz postrzegania równości płciowej w społeczeństwie. I choć na początkowym etapie mierziły mnie poglądy bohaterów nt. fal uchodźczych zalewających i dekonstruujących ułożony świat „starej Europy”, czy utyskiwania na „pełzający dżender” deregulujący tradycyjną strukturę ról społecznych, tak im bardziej zagłębiałem się w lekturę, tym silniej dostrzegałem nie tylko wiele słuszności w odautorskich spostrzeżeniach, co jednocześnie pewne boleśnie trafne sportretowanie (nawet, jeśli futurystyczne) społecznych środowisk. W Europie jak i w Polsce nie brak takich postaw, jakie prezentują bohaterowie u Miszczaka – ksenofobicznych, antysemickich, mizoginistycznych. Ale czy to wina autora, że ludzie są, jacy są? I nawet jeśli poglądy osobiste autora, przebijające – siłą rzeczy – w pewnych obszarach jego twórczości – są bardziej na prawo od moich, to nie znaczy, że winienem od razu okrzyknąć go „dziadersem” polskiej fantastyki (a na takie sugestie gdzieniegdzie już trafiłem). To, że nie zgadzam się do końca poglądowo z autorem, nie znaczy, że zupełnie nie ma on racji. Zwłaszcza że w ujęciu Miszczaka pojawia się nie tępa propaganda światopoglądowa, ale raczej chłodna, daleka od zero-jedynkowej skrajności ocena faktograficzna. Jaka – mimo że sama w sobie budzi mój odruchowy sprzeciw – nie jest zupełnie pozbawiona podstaw. I niekoniecznie opiera się tylko na zafałszowanych stereotypach, ale punktuje skrajne odchylenia w obojętnie którą stronę – bo w obydwu przypadkach stanowi problem. By nie rzec – zagrożenie.
Oczywiście w pewnych obszarach zgadzam się z autorem, choćby w kwestii oceny religii ( u Mieszaka zresztą mamy genialne odniesienie genezy religijnej wywiedzionej z rywalizacji „obcej” kosmicznej świadomości) , czy doszukiwaniu się skrajnie nieetycznych (by nie rzec – zbrodniczych) zachowań niektórych państw w celu uzyskania określonych korzyści politycznych. A to z kolei otwiera interesującą przestrzeń dla światopoglądowego dialogu, jednoznacznie sugerując, że świat to nie czerń i biel, a odcienie szarości i z (prawie) każdym możemy znaleźć punkty styczne, jeśli tylko chcemy je dostrzec, niezaślepieni przekonaniem o własnej racji całkowitej.
A „Impneurium. Sygnały z kosmosu” okazuje się w tym zakresie nie tylko publikacją bardzo, ale to bardzo pojemną, ale też niezwykle interesującą w zakresie poznawczym. Trochę pozwala „zajrzeć” w sposób myślenia „tej drugiej strony”, z którą niekoniecznie się poglądowo zgadzamy. Jest swoistym wyjściem ze strefy komfortu, próbą oceny poglądów ubranych w bardzo zgrabny sztafaż fantastyki (a może jednak bardziej – futuryzmu?).
Kluczowymi w zbiorze (powieści) okazują się ludzie. Ich emocjonalne splątanie, ich światopoglądowe zróżnicowanie, ich częsta nieporadność, zafałszowywanie postrzegania otaczającego świata – także tego najbliższego im, osobistego – skrawanie go, wbrew faktom, ku temu, na czym najbardziej im zależy. Problematyka związków i wyobrażenia o związkach to u Miszczaka doprawdy gęsta, złożona struktura, w której nie ma oczywistych, cukierkowo przerysowanych jednoznaczności, a wszystko może okazać się czymś innym, niż się zdaje (niż chcą to widzieć bohaterowie). A ich próby naginania rzeczywistości do własnej wizji, czy to przez negowanie, czy też narzucanie innym własnego postrzegania, nawet w sposób siłowy okazuje się tchnąć niespodziewanym autentyzmem. I ten emocjonalny autentyzm okazuje się jednym z najmocniejszych punktów „Impneurium”.
Naturalizm ludzkich zachowań w zestawieniu z niepokojąco prawdopodobnym wyobrażeniem przyszłej Europy buduje niesamowity, zajmujący (choć i miejscami budzący odruchowy sprzeciw) świat literacki, który – jeśli wejdziemy w niego na całego, jeśli pozwolimy się autorowi prowadzić przez jego wyobrażenie – może okazać się niestety wyobrażeniem bardzo możliwym do zaistnienia. Czy nam się to podoba, czy nie.
Doskonale radzi sobie Miszczak w kreowaniu warstwy naukowej, w łączeniu jej z nadnaturalnym, w dodatku podbarwionym bardzo zgrabnie historią i ogólnym tłem społeczno – politycznym, bardzo mocno zakorzenionym w naszym obecnym „tu i teraz”, choć na potrzeby poszczególnych historii odpowiednio podrasowanym i futurystycznie odkształconym. Wizja Miszczaka nie podoba mi się bardzo – jako wyobrażenie w obszarze prawdopodobieństwa. Ale jednocześnie zachwyca mnie jako literacki eksperyment, jako twórcza afirmacja pewnych poglądów, obaw i społecznych lęków, z których częścią się utożsamiam, a z innymi nie zgadzam zupełnie. I to właśnie jest fascynujące w lekturze „Impneurium. Sygnały z kosmosu” – ta przestrzeń dla polemiki, to wzburzenie emocjonalne prowokujące dyskusję, ta zachęta do dialogu ze strony autora, który wszak niczego odgórnie nie narzuca, a jedynie przedstawia swój punkt widzenia, nie ujmując go w sztafaż „prawdy objawionej”. Wszak to nadal fantastyka, więc wcale spełnić się nie musi, prawda?

„Impneurium. Sygnały z kosmosu” to mozaikowa powieść, która równie dobrze może zostać uznana za zbiór powiązanych ze sobą opowiadań. Można by ją zestawić – w zakresie przyjętej formy – choćby ze znakomitym „Olvido” Krzysztofa Rewiuka. Z tą różnicą, że w „Olvido” przemierzamy mocno odmienne konwencje, czasy i scenerie, a całość łączy dwójka nietuzinkowych głównych postaci. U Miszczaka zaś spoiwem naczelnym jest jedna i ta sama, konsekwentnie budowana wizja przyszłej Europy, a bohaterowie momentami się zmieniają. Z drugoplanowych, epizodycznych postaci w noweli pierwszej („Czarne kwiaty”) potrafią wysunąć się na miejsce centralnego bohatera. Spójność kreacji świata pozwala autorowi żonglować jednostkami, wrzucać ich w odmienne środowiska (sięgające aż ku przestrzeni kosmicznej), przeplatać ich losy, konfrontować ich z różnorakimi problemami (niekoniecznie nieprzystającymi i do naszego, złożonego świata). Słowem, pozwala Miszczak swoim bohaterom żyć, niejako własnym życiem, nie tyle prowadząc ich, po linii fabularnej, ile bardziej relacjonując ich powikłane losy, ich zależności, o których często sami nie zdają sobie sprawy.

„Impneurium. Sygnały z kosmosu” to fantastyka bliskiego zasięgu, mocno osadzona na podwalinie fantastyki socjologicznej. Wizja w pewnych obszarach kontrowersyjna, którą niektórzy pewnie chętnie zakwalifikowaliby (odżegnując od czci i wiary) jako „dziadersowską”, a która w moim odczuciu prowokuje do bardzo słusznych pytań, która obnaża radykalizm pojawiającej się przecież po dowolnej ze stron. Co wyniesiemy z lektury, jak ją zinterpretujemy, w jakiej pozycji do poglądów autora sami się po przeczytaniu ustawimy – to już pozostaje w naszej gestii. Ale z pewnością nie powinniśmy rezygnować z możliwości, by to sprawdzić. Bo to zwyczajnie znakomita literatura fantastyczna. Tylko tyle i aż tyle.

About Post Author

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.
Happy
Happy
0 %
Sad
Sad
0 %
Excited
Excited
0 %
Sleepy
Sleepy
0 %
Angry
Angry
0 %
Surprise
Surprise
0 %

Impneurium. Sygnały z kosmosu

Nasza ocena: - 100%

100%

Andrzej Miszczak. Wydawnictwo IX 2024

User Rating: Be the first one !

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.

Zobacz także

Piąta skóra Nigumy – queerowa opowieść o poszukiwaniu siebie [recenzja]

Mam w przypadku „Piątej skóry Nigumy” Aleksandry Bednarskiej nielichy problem. Głównie z gatunkowym przyporządkowaniem. Bo …

Average Rating

5 Star
0%
4 Star
0%
3 Star
0%
2 Star
0%
1 Star
0%

Leave a Reply