“Junkyard Joe” to druga odsłona uniwersum stworzonego przez Geoffa Johnsa. To komiks mniej obszerny i mniej efektowny niż “Geiger”, ale też podkreślający własną odrębność i zarazem tematyczną rozciągliwość świata wymyślonego przez scenarzystę kojarzonego głównie z superbohaterami z DC Comics.
Wspomniany wyżej “Geiger” był opowieścią potapo z fabuła rozgrywającą się w połowie dwudziestego pierwszego wieku. W tym komiksie Geoff Johns wysyłał nam sygnały, że jego projekt to coś znacznie większego, o czym przekonaliśmy się bardzo szybko, bo w dodatkach do “Geigera”, które pokazały nam urywki z tworzącego się uniwersum tzw. Bezimiennych, czyli wyjątkowych bohaterów, ukazanych na tle ważnych momentów z historii USA. A to oznacza, że w przypadku “Junkyard Joe” fabuła cofa się w przeszłość w stosunku do “Geigera” . Poznajemy historię tego robota żołnierza w dwóch planach czasowych – jeden to nam współczesny, a drugi sięga aż do 1972 roku, z akcją rozgrywającą się w wojennym Wietnamie. Jak obie te historie się łączą?
Kto już czytał “Geigera dobrze wie, że Junkyard Joe pojawił się na planszach tego komiksu. W pewnym momencie fabuły, główny bohater postapokaliptycznej powieści musiał stoczyć z robotem widowiskowy pojedynek. Robot został zidentyfikowany pod tym imieniem przez parę dzieciaków jako bohater kreskówki, choć padło również zdanie na temat komiksu z Joe. w roli bohatera. I rzeczywiście, robot pojawia się jako bohater jednoplanszowych obrazkowych historyjek i nie jest w nich wcale tak zabójczy, jak we fragmencie w “Geigerze”. Ale tylko w nich.
Mimo różnic nie tylko w obszarze planów czasowych, w fabułę “Junkyard Joe” wchodzimy bez problemu, także za sprawą znanej już z poprzedniego komiksu kreski Gary’ego Franka. Grafika jest realistyczna (oprócz stylizowanego na “Fistaszki’ humorystycznego komiksu o robocie) i bardzo wyrazista, bo Gary Frank jak mało kto potrafi wydobyć na wierzch emocje bohaterów, nawet u tego tytułowego, którego twarz nie dysponuje przecież mimiką. Zanim jednak z innymi bohaterami zobaczymy metaliczne oblicze Joego widzimy go w ludzkim kamuflażu wśród innych żołnierzy w Wietnamie. Jednym z nich jest czarnoskóry Muddy, który zwiąże z robotem swój los. Nawet jeśli po jakimś czasie będzie sądził, że to co przeżył w Wietnamie wraz z Joe było jedynie koszmarnym snem.
Ten pierwszy zeszyt “Junkyard Joe” jest utrzymany w klimacie filmowego “Plutonu” Olivera Stone’a, tyle że z fantastycznym elementem. Kiedy akcja przenosi się do naszych czasów i Muddy, uznany twórca komiksowy i od niedawna wdowiec ponownie spotka na swej drodze robota, fabuła nie ma już takiej siły napędowej jak wojenny prolog i bardziej zmienia się w familijno-przygodową opowieść trochę spod znaku Spielberga, tyle że wypakowaną naturalistyczną przemocą. Dostajemy tu rodzinę, ojca i trójkę dzieci, którzy przeprowadzili się z San Francisco na odludziu, robota który nie chce zabijać, ale jak trzeba to musi i staruszka rysownika, który właśnie zrezygnował z rysowania komiksu i cierpi w samotności. O nagle jego fantazja z Junkyard Joe w roli głównej nagle ziszcza się. I o tym jest właśnie ów komiks.
Trzeba przyznać, że Geoff Johns zaskoczył tu czytelnika tworząc kameralną, choć rzecz jasna odpowiednio atrakcyjną fabularnie historię. Nie ma w niej nic, czego byśmy nie znali już z popkultury, co również można powiedzieć o “Geigerze”, który miał jednak w sobie więcej ikry. “Junkyard Joe” owszem, kiedy trzeba bawi i wzrusza, bo jednak Geoff Johns i Gary Frank to prawdziwi fachowcy, ale nie ma tu fabularnego ognia, który pojawiał się choćby w brutalnej interakcji Geigera z Joe we wcześniejszym komiksie. To niezła historia, widać że twórcy lubią swój świat i bohaterów, ale w tym przypadku nie zaintrygowali czytelnika w takim samym stopniu, co w “Geigerze” To prawda, że sam pomysł na Joe’ego, u którego zapala się lampka człowieczeństwa robi wrażenie. A fragmenty, kiedy sam z siebie przedkłada zwykłe sprzątanie nad zabijanie teoretycznie są budujące, ale i tak pozostawiają w czytelniku jakiś smutny ślad. I jedynie spontaniczne interakcje między ludźmi i maszyną sprawiają, że ci pozytywni bohaterowie stają się sobie równi. Ot proste przesłanie, które należy docenić.
Junkyard Joe
Nasza ocena: - 60%
60%
Scenariusz: Geoff Johns. Rysunki: Gary Frank. Tlłumaczenie: Olga Mysłowska. Nagle Comics 2023