Gorący temat

Przygody Stasia i Złej Nogi – mały wielki komiks [recenzja]

Tomasz Spell jeszcze niedawno święcił triumfy za sprawą znakomitej “Zasady Trójek”. Tymczasem Kultura Gniewu wznowiła jego wcześniejszy komiks, “Przygody Stasia i Złej Nogi”, który w równym stopniu zasługuje na powszechne uznanie. 

Nowe wydanie “Stasia i Złej Nogi” tym razem opublikowane  jest w kolorowej wersji i zapewne daje wrażenie bardziej przyjaznego świata w szarej rzeczywistości tytułowego bohatera i wychowującej go matki. Zaraz, zaraz, jaka szara rzeczywistość zaprotestuje nasze wewnętrzne i wrażliwe ja urzeczone niezwykłą wyobraźnią i niemal beztroskim podejściem do życia chłopca, ale to racjonalne będzie kręciło głową z powątpiewaniem współczując komiksowej parze, bo zza wielu radosnych momentów co i rusz wychyla się proza życia, którego raczej Stasiowi nie zazdrościmy. Owszem, podziwiamy determinację zarówno matki jak i chłopca by żyć normalnie, ale po cichu mędrkujemy, że to ich życie wcale normalne nie jest. Ot dylematy tych, którzy nie muszą mieć tego typu zmartwień.

Zmartwienie wiąże się z tytułową Złą Nogą – to personifikacja nieuleczalnej choroby, z którą chłopak żyje na co dzień. Nigdy nie pobiega z kolegami, bo porusza się na wózku. Jest tak samotny, że jego schorowana część ciała staje się wyimaginowaną przyjaciółką. Rzecz w tym, że Staś nawet nie zdaje sobie do końca sprawy ze swojej samotności (bo fakt,  że jest inny wśród rówieśników widać jak na dło… wróć, na nodze). Albo inaczej, może nie zdaje sobie sprawy ze swojej samotności, bo w tym stanie, w tym rodzinnym układzie tkwi od początku. Mieszka z matką, ojciec zwinął się po jego urodzeniu, koledzy go nie odwiedzają i tylko czasem wpada wystrzałowa ciotka. A jednak Staś na planszach komiksu wygląda na szczęśliwego i zaraża swym życiowym entuzjazmem i postrzeganiem rzeczywistości czytelnika. Jak to się autorowi komiksu udało?

Udało się, bo na świecie optyka postrzegania osób niepełnosprawnych lub przewlekle chorych sukcesywnie się zmienia stając w opozycji do dawnego, ale wciąż niestety  obowiązującego  (takiego powiedzmy w stylu Korwina-Mikke) społecznego dystansu. Bariera wciąż jest, to oczywiste, ale różni wspaniali i pomysłowi ludzie bez oporów ją pokonują pomagając innym spojrzeć na ludzi dotkniętych tymi przypadłościami inaczej. No właśnie – dotknięci przypadłością brzmi jak wyrok, a ci dotknięci nie chcieliby, aby o nich tak myślano. I to właśnie jest przesłanie, które za pośrednictwem Stasia wysyła do nas Tomasz Spell. 

Żeby to zagrało, grać musi też forma dzieła. Książeczka jest minimalistyczna, plansze, najczęściej z pojedynczymi historiami z życia Stasia są odpowiednio zabawne i narysowane w lekkim, cartoonowym stylu. Smutek, który czasami się z tych plansz wyłania i łapie nas za gardło to efekt nieowijania w bawełnę przez autora, który na szczęście ma szczególny talent do przywalenia z grubej rury w radosny formalnie sposób. I dlatego, choć jest nam momentami cholernie smutno, to zaraz wstydzimy się tego smutku i kibicujemy matce i synowi, którzy choć czasami ledwo dają radę, to jakoś ciągną ten swój wózek, aż do ostatniej historii i ostatniej planszy, chyba najbardziej poruszającej w całym komiksie. Oto znękani życiem prawdziwi superbohaterowie, niezwykła matka i niezwykły syn, na zawsze razem, bo mało kto potrafi dotrzymać im kroku, czy też mało kto chce z nimi tą drogą iść. Bo wiecie, trzeba by się było dostosować do innego rytmu życia, a to nie takie proste. W bolesny sposób, ale jednak niezwykle budujący, mały wielki komiks. 

Przygody Stasia i Złej Nogi

Nasza ocena: - 80%

80%

Scenariusz i rysunki: Tomasz Spell. Kultura Gniewu 2023

User Rating: Be the first one !

Tomasz Miecznikowski

Filmoznawca z wykształcenia. Nałogowy pochłaniacz seriali. Kocha twórczość Stephena Kinga i wielbi geniusz Alana Moore'a. Pisał artykuły do "Nowej Fantastyki" i Instytutu Książki, jego teksty i recenzje ukazują się na portalach fantastyka.pl i naekranie.pl. Wyróżniony przez użytkowników fantastyka.pl za najlepszy tekst publicystyczny 2013 roku.

Zobacz także

RIP, tom 6. Eugene: Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy – siły zewnętrzne [recenzja]

Po dwóch i pół roku od wydania pierwszego tomu serii wreszcie dostajemy jej finał. Tytułową  …

Leave a Reply