Po lekturze pierwszego komiksu od Zerocalcare – „Przepowiednia pancernika” – byłem urzeczony, nie powiem. Ale dopiero po drugim – „Kobane calling” – zaczynam bardziej rozumieć status kultowości, jaki komiksiarz zyskał (i z powodzeniem utrzymuje) we Włoszech.
Sekretem Zerocalcare jest jego… naturalność. Brzmi trywialnie, ale nie da się inaczej ująć tej specyficznej otwartości, tego luzu, czy wręcz czasami sardoniczności, którymi autor opisuje nie tylko otaczającą go rzeczywistość rodzimych włoskich dzielnic, ale i spraw naprawdę ważkich, a często traumatycznych. Czy jest to – jak w „Przepowiedni pancernika”, temat emocjonalnych rozterek okresu dojrzewania i wczesnej młodości – czy, dużo poważniej, w „Kobane calling”, o pełzającej eksterminacji Kurdów w ich enklawie na granicy turecko – syryjskiej – Zerocalcare nic nie traci ze swojego luzu, swojego zblazowania, czy wszechobecnej smutnej, a często też gorzkiej w wydźwięku ironii. I co ważne, on nie trywializuje omawianej tematyki. Wręcz przeciwnie. Pozornie (i otwarcie) ironizując w swojej opowieści, potrafi niespodziewanie wrzucić pojedyncze frazy, czy sceny, którymi dostajemy niczym obuchem po głowie. I które wbijają się w mózg swoją dosłownością wydźwięku i nieuchronnością skutków. Śmierć to śmierć, bez egzaltacji, bez ubarwień, bez wielkich słów, bez dopisywania nadmiernego bohaterstwa – a paradoksalnie przez to właśnie z zaklętym w niej całym bohaterstwem. Skazanie nastolatki na wieloletnie więzienie za udział w pokojowej demonstracji (i zmuszenie jej, dla zachowania wolności, do ucieczki w góry i przystąpienie do partyzantów, do końca życia, bo wyrok się nie przedawni) nam nie mieści się w głowach – nam, krzyczących tak ochoczo jeszcze niedawno o uciskaniu przez władze, o deptaniu demokracji, nie mamy bladego pojęcia, co to znaczy naprawdę walczyć o wolność. Może kiedyś wiedzieliśmy, może jeszcze kiedyś pamiętaliśmy – bo historię narodową mamy boleśnie naznaczona taką koniecznością – ale teraz coraz częściej wycieramy sobie gębę dawnymi ideałami, rozpasani na naszej swobodzie. A o Kurdach się nie mówi. Kurdowie są na cenzurowanym. Dzięki zabiegom Turcji, ich bojownicy trafili na listę organizacji terrorystycznych. Kurdowie – prawda o nich – nie pasuje na tapet głównych wiadomości. Co najwyżej, jako podwalina, adekwatna dla płomiennych, nic nie wartych, demagogicznych politycznych wystąpień, z których nic nie wynika.
A Zerocalcare pisze o tym, jak sytuacja Kurdów wygląda naprawdę. Nie z wygodnego fotela eksperta, znawcy, ukrytego ze szklanym okiem kamery, w bezpiecznym, telewizyjnym studiu. Pisze na wskroś autentycznie, jako obserwator – wolontariusz, który pojechał do tytułowego Kobane (nie ma tak łatwo, albo przeczytajcie komiks, albo wpierw sami wygooglujcie sobie, gdzie to jest) i z tym typowym dla siebie, sarkastycznym dystansem opisuje świat, o jakim my, na co dzień okopani w swoim komforcie, nie zdajemy sobie sprawy.
I nie chodzi o to, by naraz rzucić wszystko i jechać tam dołączać do kurdyjskich bojówek. Ale o to, by próbować zrozumieć. Spojrzeć szerzej. Dostrzec to, o czym mainstreamowe media mówić nie chcą. Czego nie widzimy, o czym nie wiemy.
Zerocalcare o tym właśnie mówi w sposób prostolinijny, szczery, autentyczny – bo jednak z pierwszej ręki, jako naoczny świadek wielu zdarzeń lub chociaż rozmówca wielu uczestników, których punkty widzenia stara się pokazać. I nie próbuje moralizować, nie próbuje nauczać z miną ekspercką i z pozycji dominującej. Mówi do nas językiem, jaki najlepiej zna, językiem komiksowej opowieści, ale też językiem ulicy, dzielnicy, w jakiej się wychował.
Owszem, pewne wtręty, ironiczne komentarze dotyczące regionalnych animozji włoskich dzielnic i regionów będą dla polskiego odbiorcy nie całkiem zrozumiałe – sedna przekazu będziemy się jedynie domyślać. Ale w wielu obszarach ten komiks szeroko otworzy wam oczy. I przemodeluje pewne, osadzone ogólnym informacyjnym (czytaj – tendencyjnym) przekazie wyobrażenia w głowie.
„Kobane calling” to ważny głos. Tych, którzy sami wołać nie tyle nie mogą, co wołając – nie są słyszalni. Bo zagłuszani przez tych, którym nie w smak prawda. Którym prawda do niczego nie jest potrzebna.
Całość graficznie utrzymana jest znów w mocno cartoonowym stylu z licznymi zoomorficznymi zastąpieniami ludzkich postaci zwierzęcymi, mającymi uwypuklić kluczowe cechy ich charakterów. Jest w tej kresce pewna swoboda i lekkość, która nieco łagodzi, przynajmniej pozornie, ponury, traumatyzujący wydźwięk historii, z jednoczesną szansą na mocniejsze uderzenie emocjonalne samego przekazu, mocno kontrastującego z tą właśnie graficzną swobodną lekkością.
Zerocalcare znów nie zawiódł. Długo się do tego komiksu zbierałem, a kiedy zacząłem czytać, nie powiem, nie połknąłem naraz. Musiałem sobie dawkować tę opowieść, chciałem wiele faktograficznych detali zweryfikować, poszerzyć nieco wiedzę o kurdyjskim konflikcie i staraniach Kurdów do uzyskania autonomii. Ale to tylko świadczy na plus dla tego komiksu, że sprowokował do wysiłku, do poszerzenia wiedzy, do chęci jeszcze głębszego zrozumienia problemu. Takie tytuły, jak „Kobane calling”, czy (także przez Mandiocę wydane) „Niebo w głowie” cholernie uczą pokory. I dystansu do osobistej chęci użalania się nad sobą. Przypominają, w jakim – mimo codziennych, mniejszych i większych trosk i problemów – komforcie mamy szczęście żyć, pracować, uczyć się, tworzyć. Boleśnie, nie tak znów dawno przypomniała (i nadal przypomina, choć mam wrażenie, że słabiej, że już nam to spowszedniało za bardzo) wojna w Ukrainie. Tak daleko niby, a jednocześnie tak blisko. A postawmy się, choć na chwilę w sytuacji ludzi, którzy żyją w takim zagrożeniu od lat, na co dzień. Szykanowani, poniewierani, przegnywani z każdego skrawka ziemi, na jakim starają się pokojowo budować swoją społeczność. Ścigani, prześladowani, eksterminowani tylko za to, z jaką narodowością przyszli na świat. Bo prawa do bycia sobą się im odmawia.
Polecam ten komiks każdemu. Pozwala spojrzeć na świat z nieco innej, niż nasza, okrzepła, oficjalna, ugrzeczniona, europejska doktryna patrzenia na rzeczywistość. Czasem chwila refleksji jest konieczna, byśmy przypomnieli sobie, jak nam jest dobrze. I przestali na chwile pier… ić, jak to jesteśmy z tej czy tamtej strony politycznych sporów uciśnieni.
„Kobane calling” to bardzo ważny komiks. Nie tylko kawał solidnej, reporterskiej roboty, ale także ofiarny, donośny głos oddany tym, którzy – choć od dawna krzyczą – wciąż nie mogą być usłyszani. Czas najwyższy przestać wygodnie zatykać dłońmi uszy.
Kobane calling
Nasza ocena: - 100%
100%
Scenariusz i rysunki: Zerocalcare. Tłumaczenie: Paulina Kwaśniewska-Urban. Wydawnictwo Mandioca 2024