Gorący temat

Kosz pełen głów – świetny pastisz slasherów lat 80-tych [recenzja]

O „Rodzinie z domku dla lalek” – pierwszym tytule z serii Hill House Comics, które trafiły na polski rynek pisaliśmy tutaj. Tym razem przyjrzymy się bliżej „Koszowi pełnemu głów” którego autorem jest Joe Hill, autor znany ze świetnych opowiadań i solidnych powieści, ale też z tego, że jest synem Stephena Kinga.

Zakochana w młodym policjancie dziewczyna, pozna od podszewki ciemne strony nadmorskiego kurortu. Coś, co miało być wspaniałą, romantyczną letnią przygodą, niespodziewanie przerodzi się w brutalną walkę o przetrwanie. Ciemne sprawy, grzechy nobliwych mieszkańców i mieścina, w czasie sztormu zupełnie odcięta od lądu to elementy składowe historii serwowanej przez Hilla, Dorzućmy do tego jeszcze pewien skandynawski artefakt o magicznej mocy… I voila!

„Kosz pełen głów” to mieszkanka klasycznego slashera, doprawionego nieprzesadną nutą fantastyki. Na pewno jest krwawo, trochę strasznie – ale z solidną dawką rubasznego, bezpardonowego humoru – i trochę tendencyjnie. To ostatnie, to nawet nie zarzut, bo choć historia komiksowa nie grzeszy przesadną oryginalnością w swojej głównej osi, to obudowana jest fajnymi elementami, pisana z przymrużeniem oka i trąci mocno slasherowym kinem lat 80-tych, ciut doprawionym elementem nadprzyrodzonym. Który jest tyleż obrzydliwy, co jednocześnie i straszny i śmieszny.

Bohaterka to tylko pozornie wątłe, nastoletnie dziewczę o długich opalonych nogach i niewinnej buzi, bo szybko okazuje się, że kiedy jej ukochany znajdzie się w tarapatach, to nie ma przebacz. I polecą głowy. Dosłownie.

Hill nie stroni od absurdu, ale to absurd uchwycony w klamry pastiszu, z którego z definicji bije sentyment do estetyki gatunku. Autor bawi się prostym, zdałoby się, że zużytym już do cna tematem, by zaserwować nam kawał solidnej, horrorowej rozrywki. Jako autor opowiadań, Hill dał się poznać jako wprawny rzemieślnik, który miewa cudownie straszne pomysły. Tutaj pokazuje raczej tę swoją rzemieślniczą stronę, jednak czyni to w charakterystycznym dla siebie, świetnym stylu.

Owszem, fabuła kryje kilka niespodzianek, światek nobliwej elity nadmorskiej mieściny okazuje się zepsuty bardziej, niż można by się spodziewać, ale jednocześnie, w całej opowieści niewielu bohaterom rzeczywiście można ufać, bo i mało kto jest uczciwy i prawdomówny. Ale – jak wiadomo – kłamstwo nie popłaca, więc winni zostaną przykładnie – i surowo – ukarani.

„Kosz pełen głów” nie jest historią ani przesadnie odkrywczą, ani oryginalną. Nie przełamuje schematów, nie kryje drugiego dna. To prosta opowieść, z chwytliwymi scenami, odpowiednią dawką makabry, na tyle przerysowaną, by nie brać jej na poważnie. To album zupełnie inny, niż wspomniana „Rodzina z domku dla lalek” (do scenariusza Mike’a Careya), ale to akurat poczytuję na plus – nie tyle „Koszowi pełnemu głów”, co serii Hill House Comics jako całości. Prezentuje bowiem różne oblicza grozy, i – jeśli dalej podąży w tym kierunku – to ma szansę pokazać, jak bogaty jest horror, jak wiele w nim możliwości ekspresji.

Graficznie jest przynajmniej ciekawie. Leomacs to twórca rozkochany w pulpowym horrorze i w takiej estetyce czuje się jak ryba w wodzie. Jego kreska nie jest może przesadnie szczegółowa, czy fotograficznie realistyczna, ale do charakteru opowieści Hilla pasuje znakomicie. Nie dodaje jej przesadnej powagi, ale podbija „ironiczność” samej fabuły, umiejscawiając ją na horrorowej osi w dokładnie tym punkcie, w jakim powinna. Grafik dobrze radzi sobie ze scenami walk (a jest ich niemało), choć ma tendencję do zaniedbywania tła, na rzecz dopracowanego pierwszego planu. Wiele komiks na tym nie traci, bo i ów „pierwszy plan” tak eksponowany zyskuje na dynamice poszczególnych kadrów.

„Kosz pełen głów” to pastiszowa odsłona horroru klasy B, zgrabnie napisana i adekwatnie narysowana. Jeśli ktoś lubi tego typu grozowe klimaty, powinien być zachwycony.

Kosz pełen głów

Nasza ocena: - 80%

80%

Scenariusz Joe Hill. Rysunki Leomacs. Wydawnictwo Egmont 2021

User Rating: Be the first one !

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.

Zobacz także

RIP, tom 6. Eugene: Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy – siły zewnętrzne [recenzja]

Po dwóch i pół roku od wydania pierwszego tomu serii wreszcie dostajemy jej finał. Tytułową  …

Leave a Reply