Gorący temat

Księga bezimiennej akuszerki – samotna kobieta w postapokaliptycznym świecie [recenzja]

„Księga bezimiennej akuszerki” to początek ponurej, dystopijnej trylogii „Droga donikąd” Meg Elison. A jednocześnie powieść, która boleśnie przypomina, jak trudne jest bycie kobietą. Nie tylko w świecie postapo.

Tajemnicza gorączka doprowadziła do śmierci większości kobiet, ale też części mężczyzn. Praktycznie każdy poród kończy się śmiercią noworodka, a w wielu przypadkach – także matki.

W obliczu tak dramatycznych zdarzeń rozsypuje się światowy porządek, zacierają wszelkie społeczne normy, a ludzkość – jej nędzne, pozostałe resztki – zaczyna walczyć o przetrwanie w sposób daleki od moralności…

To świat nietypowy, jak na postapo. Brak tu katastrofy, która zniszczyłaby infrastrukturę. Nie uświadczymy pozostałości wojny, zgliszczy, skażenia radioaktywnego. Nie będą nas ścigać hordy krwiożerczych zombie. Jedynym wrogiem, na jakiego czytelnik – i bohaterka powieści – może się natknąć, jest inny człowiek. Najgorzej, jeśli będzie to mężczyzna.

Towarzyszymy głównej bohaterce, pielęgniarce oddziału położniczego – która jakimś zrządzeniem losu przetrwała gorączkę – w podróży przez zgliszcza Ameryki. Przez świat, gdzie dawne społeczne normy są pieśnią przeszłości, gdzie każdy z napotkanych mężczyzn może okazać się śmiertelnym zagrożeniem, gdzie kobiecość jest największą słabością, którą należy starannie ukryć, której należy się wyrzec. W imię przetrwania.

Okładkowe odwołania do „Opowieści podręcznej” może nie są idealnie trafne, jednak powieść Elison w sposób ujmujący pokazuje rzeczywistość postapokaliptyczną oczami kobiety – zagrożonej męską żądzą, ściganej samczym pożądaniem, w domyśle jednostki słabszej, bardziej zagrożonej.

Oczywiście to nie jest jakiś opętańczy, skrajnie feministyczny manifest, gdzie każdy mężczyzna jest wrogiem, któremu należy się jedynie eliminacja. Świat powieściowy jest bardziej złożony, i autorka bynajmniej nie generalizuje. Czasami spotykani faceci okazują się być normalni. Nie traktują kobiety jako przedmiotu, seksualnej zabawki, nie usiłują jej zniewolić, przywłaszczyć sobie, uczynić bezwzględnie zależną. Ale jednak są oni wyjątkiem. I stoją na przegranej pozycji, bowiem zawsze muszą ulec przewadze tych jednostek, które wyzwolone z karb moralnych i społecznych uwarunkowań cofają się do poziomu bezmyślnych, kierujących się własnymi żądzami barbarzyńców.

„Księga bezimiennej akuszerki” to opowieść o samotności w opustoszałym świecie, w którym nie zostało już zbyt wiele czegokolwiek, co można by pielęgnować. To opowieść o poszukiwaniu swojego miejsca, kiedy tak naprawdę nigdzie nie uda nam się znaleźć prawdziwego azylu. To powieść o cierpieniu, ale też o nadziei, jaka zawsze gdzieś tam, w tym chaosie się kryje. Historia o tym, że ludzkość sobie poradzi, mimo tragedii, jaka ją dotknie.

Ale też – co kluczowe – to historia opowiedziana oczami kobiety. Obnażająca jej lęki, nadzieje, pragnienia. Ukazująca zło, jakie może stać się jej udziałem tylko z racji płci. Mroczna wizja, która uświadamia nie tylko to, jak niełatwo jest być kobietą, ale też, jak ważną są częścią ludzkości. O czym często tak łatwo, a może i wygodnie jest zapominać. Ludzkość bez kobiet jest niezdolna do przetrwania.

„Księga bezimiennej akuszerki” napisana jest prostym, przyswajalnym językiem. Bez nacisku na manifestujące tony, ale w oparciu o rzeczową, staranną kronikę. Opowieść drogi, mającej zapewnić przetrwanie, dać szansę na przeżycie. To nietypowe, kipiące akcją, komiksowo przerysowane postapo. To stonowana historia o świecie, który zamarł w oczekiwaniu, w bezradności, w oszołomieniu. Blisko tej książce tempem akcji do „Wszystko się stało” Joanny Muchy. Polska, mocno niedoceniona powieść w równie umiejętny sposób podejmowała tematy kobiecej samotności w świecie upadku zasad i norm społecznych. Powieść Elison to historia domknięta na tyle, że trudno wyobrazić sobie jej kontynuację. Co nie zmienia faktu, że wizja świata wykreowana przez autorkę jest na tyle interesująca, by warto było poznać ciąg dalszy.

Księga bezimiennej akuszerki

Nasza ocena: - 80%

80%

Meg Elison. Dom Wydawniczy Rebis 2020

User Rating: Be the first one !

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.

Zobacz także

Gryzę grozę. Notatki o kulturze literackiej polskiego horroru – otrzeźwiające spojrzenie na rodzimą grozę [recenzja]

Na „Gryzę grozę. Notatki o kulturze literackiej polskiego horroru” – nie ukrywam – niecierpliwie czekałem …

Leave a Reply